Okładka książki zapowiada elektryzujący, trzymający w napięciu thriller psychologiczny, porównywany do „Zaginionej dziewczyny” (która podobała mi się BARDZO) i „Dziewczyny z pociągu” (która podobała mi się tak sobie). Uznałam więc, że średnia i tak wychodzi nieźle, więc warto po nią sięgnąć. I co? Nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Książka ma dobre i słabe strony i obawiam, się, że te słabe przeważają, ale z kolei te dobre są na tyle mocne, że nie mogę kategorycznie powiedzieć: nie warto tego czytać.
Zacznę zatem od plusów: zaintrygowało mnie miejsce akcji, które naprawdę daje ogromne pole dla wyobraźni. Gęsty las, totalne odludzie, brak zasięgu. I grupa ludzi, którzy w większości albo wcale się nie znają albo znali się kiedyś, ale stracili kontakt. Ta grupa spędza czas w domu, który na pewno nie można nazwać tuzinkowym: to szklany dom pośrodku lasu! Siedząc w środku mogą obserwować życie lasu, ale maja też nieustanną świadomość tego, że sami są równie dobrze widoczni… To miejsce akcji jest niesamowite i stanowi wielki plus powieści – niestety, jego potencjał dramatyczny nie został prawie w ogóle wykorzystany, a przyznam, że ostrzyłam sobie zęby na dreszcze emocji…
Drugi plus to jedna z bohaterek – Nina i jej świetne poczucie humoru: ostre, pozbawione zahamowań. To kobieta świadoma swojej wartości, silna, szczera do bólu. Ma cięty język i jej teksty wnoszą wiele dobrego do tej powieści. Szkoda, że nie jest główną bohaterką.
Na tym, niestety, plusy się kończą. Skoro wspomniałam o głównej bohaterce, to jest nią Nora, autorka kryminałów. Dziwne, że z takiej osoby udało się autorce zbudować postać bezbarwną, mało wiarygodną, żyjącą przeszłością… Pozostali bohaterowie są bardzo przewidywalni i tacy… typowi. Robiący karierę superprzystojny gej, neurotyczna Flo, no i ta, wokół której wszystko się kręci – czyli przyszła panna młoda, Clare. Popularna od przedszkola, piękna, nieskazitelna, której wszystko zawsze świetnie się układa.
Intryga też jest dość przewidywalna i przyznam, że w ogóle mnie nie wciągnęła. Choć autorka trochę uratowała sytuację, prowadząc akcję dwutorowo – to nieco dodaje dramaturgii i pobudza ciekawość, ale tylko nieco… Zakończenie też dość dziwne, bez wyrazu, jakby autorce zabrakło pomysłu na jakąś puentę – a była możliwość puszczenia w stronę czytelników przynajmniej kilku fajerwerków.
Podsumowując: książka niezbyt mi się podobała, choć dostrzegłam w niej kilka oryginalnych szczegółów, które sprawiły, że przeczytałam do końca.
Komu może się spodobać? Na pewno nie tym, których zachwycają zaskakujące zwroty akcji i zakończenia, których w życiu byście się nie spodziewali. Komuś, kto lubi powieści oparte bardziej na emocjach, przeżyciach wewnętrznych i wspomnieniach – pewnie tak.
„W ciemnym, mrocznym lesie” to zapowiadająca się bardzo oryginalnie powieść, która okazała się przewidywalna i miejscami zwyczajnie nudna. Zaskoczyły mnie wysokie oceny i entuzjastyczne recenzje. Moim zdaniem autorka zmarnowała potencjał miejsca, które sama wymyśliła (i którym mnie zaintrygowała na tyle, że kupiłam tę książkę).
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2017-01-10
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 376
Tytuł oryginału: In A Dark, Dark Wood
Język oryginału: Polski
Tłumaczenie: Ewa Kleszcz
Dodał/a opinię:
Joanna Tekieli
Zasady gry są proste: 1. Kłam. 2. Trzymaj się swojej wersji wydarzeń. 3. Nie daj się przyłapać. Pewnego czerwcowego poranka spokojną nadmorską...
Jak powstrzymać mordercę, skoro nikt nie wierzy w jego istnienie? Szeregowa dziennikarka Lo Blacklock dostaje od przełożonej życiową szansę: ma zdać relację...