Nazwisko autorki działa na mnie jak magnes. Swego czasu pochłonęłam cztery części Cyklu Kruka i bardzo mi one przypadły do gustu. Nic więc dziwnego, że gdy tylko zobaczyłam dostępność nowej pozycji autorki, rzuciłam się na nią, jak na przysłowiowe ciepłe bułeczki.
Wezwij sokoła to odwołując się do terminologii filmowej - spin-off przywołanego wcześniej cyklu, skupiający się na postaci Ronana Lyncha. Bez jego znajomości, trudniej odnaleźć się w zawiłej fabule. Mimo całej mojej sympatii do autorki, nie mogę z bezkrytycznym zachwytem opisać tej pozycji.
Powieść skupia się na braciach Lynch – poznajemy lepiej Declana i Matthew, śledzimy też wątek miłosny Ronana. Rozwija zagadnienie śniących i praw, które rządzą ich snami. Pojawiają się też Łowcy, tajemnicza organizacja skupiająca jednostki, które tropią i zabijają Śniących, by zapobiec nadciągającej apokalipsie. Korzystają z pomocy Wizjonerów, którzy potrafią odnaleźć Śniących. To krótki zarys fabuły.
Sam pomysł jest intrygujący, jednak jego wykończenie gorsze. Trochę jakby autorka nie była w formie. Czytając miałam wrażenie, że zapowiadana Akcja nie potrafi nadejść. Narracja prowadzona z różnych perspektyw, gmatwała, mieszała i plątała wątki. Czasem odnosiłam wrażenie, że autorka sama się pogubiła. Poetycki język (który wcześniej mnie urzekał) odbierał dynamikę fabule. Wewnętrzne monologi i opisy stanów emocjonalno-egzystencjalnych bohaterów potrafiły się naprawdę ciągnąć. W pewnym momencie zaczynałam się zwyczajnie nudzić. W zasadzie do 200 strony, nie dzieje się zbyt wiele. Potem akcja z wolna przyspiesza, mniej więcej od 449 strony (powieść liczy 507) nareszcie dzieje się to, za co ceniłam Cykl Kruka.
Mocną stroną powieści są nowi bohaterowie. Szczególnie urzekła mnie Jordan Hennessy. Stworzenie tej postaci i jej wątku to chyba najlepsze, co zrobiła autorka. Mamy postać charakterną, z poczuciem humoru i niezwykłą niezwykłością uniwersum do którego przynależy. Słabiej wypada Carmen Faroog-Lane, a szkoda. Łowczyni, której brat był Śniącym i zabójcą, którego nie ocaliła chociaż mogła - jest potencjalnie dobrym materiałem na ciekawą postać. Mam wrażenie, że kompletnie niewykorzystanym.
Podsumowując, nie jest to zła książka. Odczytuję ją jako preludium do mających się wydarzyć zdarzeń. Może nie ma spektakularnych fajerwerków, ale jest potencjał, który mam nadzieję zostanie rozwinięty w kolejnym tomie.
Na koniec wspomnę o urzekającej okładce, która przykuwa wzrok i potrafi zainteresować czytelnika.
*Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2021-02-24
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 448
Dodał/a opinię:
ania_gt
Jeśli moglibyście wykraść przedmioty ze swoich snów, co byście zabrali? Amerykańska autorka fantasy kontynuuje magiczną sagę zapoczątkowaną tomem Król...
Utalentowana szesnastoletnia harfistka Deirdre Monghan doznaje regularnie strachu przed publicznymi występami, który uniemożliwia jej pełny rozwój...