To jednak nie wszystko. Część środkowa jest absolutnie spójna i plastyczna, podczas gdy części zamykająca i otwierająca wydają się nieskładne. Dialogi tworzą wrażenie sztuczności, a bohaterowie, no cóż, są papierowi. Gdybym miała okazję zadać pytanie Richardowi Lourie, chciałabym wiedzieć, czy pisał te części w oderwaniu, w lepszych i gorszych momentach życia, w chwilach litereckiej weny i jej braku, w trakcie delektowania się smakiem bursztynowego bourbonu, czy może w dniach, gdy z nieznanych powodów nie przyszła dostawa z Kentucky. Jak to możliwe, że w jednej książce znajdziemy fragmenty tak dobre i słabe jednocześnie?A więc mój ojciec to był kawał ponuraka, kiedy był trzeźwy, ale jak pił, robił się pogodniejszy. ja jestem taki sam. Gdy byłem chłopcem, zawsze lubiłem patrzeć, jak nalewa sobie coś do picia. Dzięki tym obserwacjom dowiadywałem się, ile czasu potrzebuje dany napój, żeby rozpogodzić ojca. Im jaśniejszy miał kolor, tym szybciej to następowało.
Bicie było czymś, co dobry ojciec robi ze złym synem, i nie miało znaczenia, że aż tak bolało; znaczenie miało to, że jesteśmy razem, ojciec i syn; to była dobra strona całej sprawy.
- Wiesz, kto to Anna Frank?
- Oczywiście - odparł, jakbym uraził jego inteligencję i holenderską dumę.
- Kiedy po nią przyszli, od razu trafili do jej kryjówki.
- Wiem.
- A to znaczy, że ktoś ją wydał.
- Ale kto? - spytał.
- Ty.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2013-05-08
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 208
Dodał/a opinię:
Kasia Barreiro
To, co opisano w książce, zdarzyło się naprawdę.Autor był obserwatorem na procesie Andrieja Czikatiły - ukraińskiego maniakalnego mordercy - i niezwykle...