Właśnie sprawdziłam, że w marcu 2012 roku pierwszy raz miałam okazję spotkać się z Harukim Murakamim. Oczywiście nie dosłownie - jedynie za pośrednictwem jednej z jego książek, mianowicie 1Q84. Bardzo chciałam poznać pisarza, który obecnie jest chyba jednym z flagowych autorów literatury współczesnej i spodziewałam się, że miłość do jego twórczości porazi mnie natychmiast i że nigdy mnie nie opuści. Niestety, strzała Amora mnie nie ugodziła. Być może leciała w moim kierunku, ale nagle, nie wiedzieć czemu, zmieniła tor i chybiła.
Nie znaczy to jednak, że postanowiłam raz na zawsze odpuścić sobie powieści tego pana. Obiecałam sobie, że jeszcze kiedyś po którąś z nich sięgnę i wtedy ostatecznie zdecyduję o mojej ewentualnej sympatii do jego twórczości. Szczęśliwy traf sprawił, że wygrałam konkurs, a w ramach nagrody przywędrował do mnie zbiór sześciu opowiadań autorstwa Murakamiego właśnie, pt. Wszystkie boże dzieci tańczą. Teksty te są krótkie, zwarte i ciekawe, dzięki czemu szybko je przeczytałam.
Wspólnym mianownikiem dla wszystkich opowiadań jest tragedia, która dotknęła miasto Kobe, położone na wyspie Honsiu w Japonii - trzęsienie ziemi z 1995 roku. Trzęsienie to w mniejszym lub większym stopniu obecne jest w życiu bohaterów zbioru. I tak np. w UFO ląduje w Kushiro poznajemy mężczyznę, którego żona opuściła, pod wpływem relacji telewizyjnych, z miejsca dotkniętego kataklizmem. Przed odejściem napisała mu krótką wiadomość, w której stwierdziła, że odchodzi bo życie z nim przypominało życie z grudą stwardniałego powietrza[1]. Bohater Krajobrazu z żelazkiem jest dojrzałym mężczyzną, który opuścił Kobe już jakiś czas temu, zostawiając tam rodzinę. Mieszka w nowym miejscu, przyjaźniąc się z dwójką młodych ludzi i fascynując się ogniskami - uwielbia te duże, w których odbija się wewnętrzny spokój ludzi... Poza tym boi się śmierci w lodówce, dlatego w swoim mieszkaniu jej nie posiada. W opowiadaniu Wszystkie boże dzieci tańczą poznajemy dziecko samego Boga, a w Tajlandii (które polubiłam chyba najbardziej) - pewną kobietę, panią doktor, która właśnie w tym kraju spędza urlop, a kierowca, który ją wozi z miejsca na miejsce, zabiera ją również w podróż sentymentalną - w głąb samej siebie.
W zasadzie każdy z bohaterów uczestniczy w takiej podróży, każdy się czegoś o sobie dowiaduje, mierzy się ze swoimi problemami, z rozterkami, samotnością. Rozważa nad życiem i śmiercią. Wszystko to w melancholijnej oprawie, nierzadko z nutką magii. Murakami, balansując na pograniczu świata rzeczywistego i nierealnego, tworzy proste historie z głębią, która mają czytelnika poruszyć. Cóż, mnie nie poruszyły. Przeciwnie, jestem niewzruszona wobec tego, co miały na mnie wymóc. Znam inne tytuły, które w dużo większym stopniu skłaniały mnie do przemyśleń na tematy poruszane przez Murakamiego. Mam jednak świadomość, że za mało wiem o literaturze Wschodu, zbyt rzadko się z nią spotykam, aby wystarczająco dobrze odczytać przekaz autora. A może jednak zwyczajnie między mną a Murakamim nie ma i nie będzie już chemii?
W każdym razie nie zamierzam oceniać tegoż tytułu, bo chyba jestem jedną z ostatnich osób, które powinny to robić. A samej sobie już na pewno nie będę mogła zarzucić, że nie próbowałam się z tym pisarzem zaprzyjaźnić. Chęci miałam szczere - nie wyszło.
[1] H. Murakami, Wszystkie boże dzieci tańczą, MUZA, Warszawa 2011, s. 31.
Na blogu: http://www.ksiazkowka.pl/2014/02/wszystkie-boze-dzieci-tancza-haruki.html
Informacje dodatkowe o Wszystkie boże dzieci tańczą:
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2007-01-10
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
83-7319-973-X
Liczba stron: 184
Tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliott
Ilustracje:-
Dodał/a opinię:
Sprawdzam ceny dla ciebie ...