Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Ile cierpienia jesteśmy w stanie znieść, aby odnaleźć własne miejsce na świecie? I czy czasem złe wybory nie prowadzą do czegoś dobrego? Na te pytania stara się odpowiedzieć główny bohater powieści J.M.M. Bober, Elwin.
Choć młody, życie już mocno go doświadczyło. Został porzucony przez rodziców i pozostawiony na pastwę swojego wujka alkoholika, hazardzisty i dłużnika. Co więcej, chłopak nie potrafi znaleźć sobie miejsca, ani zajęć, ani nic, co trzymałoby go na tym świecie. Jego jedynym celem zdaje się pozorna, płocha egzystencja, której zakończeniem zdaje się być próba samobójcza. Jednak nieoczekiwanie, również dla niego samego, jego świat wywraca się do góry nogami. Okazuje się, że ten zdezelowany nastolatek zyskuje sens w życiu, wiarę w siebie i swoje możliwości oraz staje się nadzieją dla innych.
Filozoficzne rozterki
Przyznam, że początkowo książka J.M.M.Bober mocno mi się dłużyła. Nie byłem w stanie skupić się na jej kolorycie literackim, na tym, co sobą reprezentuje. Zwyczajnie nie potrafiłem się dostosować do świata, który już dawno nie jest moim udziałem. A przecież te dwadzieścia kilka lat temu również byłem nastolatkiem – z problemami, z rozterkami egzystencjalnymi, niepotrafiącym się odnaleźć w świecie skrojonym na inną miarę.
Jako dorosły, odrzuciłem postawę Elwina, być może dlatego, że tak bardzo przypominała mnie. Z tą różnicą, że prawdziwą magię stanowiło tylko moje serce na dłoni. Dopiero w połowie powieści udało mi się zintegrować z książką, poczuć, że to też coś o dawnym mnie. Dalej poszło już gładko.
Powieść nie jest całkiem jednoznaczna. W moim odczuciu, pełno jest tutaj różnych ukrytych znaczeń, podwójnego sensu, ale skrojonego tak, aby każdy z czytelników odkrył coś dla siebie. Podoba mi się również to, że nie mamy wszystkich pytań i odpowiedzi podanych na tacy; że możemy szukać odpowiedzi sami, niezależnie, coraz mocniej zagłębiając się w świat ukazany przez Autorkę.
Warto również zauważyć, że w momencie, gdy docieramy do końca, już nie jesteśmy tymi samymi ludźmi. Budzi się w nas jakaś nostalgia za dawną młodością, ale i chęć do życia, do zmieniania świata na przekór wszystkim przeszkodom. A tego nie oferuje każdy pisarz.
W powieści tej znajdziemy nie tylko rozterki i wątpliwości głównego bohatera, ale i możliwość bezustannego analizowania, sprawdzania siebie (a jednocześnie tego, co dzieje się w powieści). Mamy możliwość zapoznania się z ludzkimi wadami i zaletami. Jest tu nienawiść, miłość, troska, wyzysk, kombinatorstwo, zło w czystej postaci, ale i nadzieja. A to wszystko skąpane jest w odrobinie niejednoznacznej magii, zapomnianych tajemnic i niejednoznacznych postaci.
Mnie spodobał się również zabieg, nazwijmy go wieloświatów. Wedle Autorki różne światy czy rzeczywistości dzieją się jednocześnie. Czasem się przenikają, czasem kolidują, a czasem istnieją bez świadomości o współistnieniu. Świat naszych wewnętrznych wynurzeń i przemyśleń, czasem bywa równie realny jak to, co dzieje się w świecie rzeczywistym. To trochę tak, jakbyśmy mieli możliwość zajrzenia w głąb własnego umysłu i spojrzenia jak nasze emocje, myśli, odczucia i potrzeby biologiczne ze sobą współistnieją, współgrają lub przeciwnie – jak się wzajemnie wykluczają. Przyznam, że nie zawsze miałem świadomość, co w powieści jest realne, a co dzieje się w umyśle bohatera.
Przygoda, ale nie za damo
Powieść jest wymagająca dla czytelnika. Zmusza do tego, aby się zatrzymywać, myśleć, odczuwać. Nic nie jest proste, a nawet to, co realne, może okazać się snem. Zazwyczaj powieści czytam w jeden, dwa wieczory. Jednak tym razem nie byłem w stanie nadążyć. Musiałem się zastanawiać, czasem wracać do wcześniej przeczytanych fragmentów. Autorka wymogła na mnie uważność, nachylenie się nad sensem cudzej (i własnej) egzystencji. W jakimś stopniu pozwoliła mi wrócić do dawnych korzeni, do miejsca z którego przyszedłem.
Dlatego sądzę, że „Wyspa Kawanah” będzie fajną przygodą dla ludzi młodych, szukających własnego miejsca na ziemi. Pełnych rozterek, wątpliwości, niepewnych siebie, nie rozumiejących świata dorosłych. Być może powieść ta stanie się drogowskazem, duchowym przewodnikiem, który pomoże im przezwyciężyć własne ułomności, słabości. A może okaże się, że są właśnie waszą siłą? Ale o tym musicie przekonać się sami. Myślę, że naprawdę warto.
Jedyna rzecz, która mocno mnie raziła, to istny wysyp wulgaryzmów. Choć zdaję sobie sprawę, że młodzież używa tego nieprzyjemnego języka, to jednak od pisarza/pisarki oczekiwałbym czegoś subtelniejszego. Wszak inwektywy, nawet jeśli czasem najlepiej oddają chwilowe napięcie, nie są jedyną możliwością uzewnętrznienia wewnętrznych burz, sztormów czy huraganów. Do tej pory nie czytałem książki w której byłoby aż tak wiele przekleństw.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Wydawnictwo: Seqoja
Data wydania: 2025-05-27
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 446
Dodał/a opinię:
Ryszard Hałas