„Zabójcza biel” to książka, na którą czekałam z dużą niecierpliwością. Całą serię Roberta Galbraitha (czyli J.K. Rowling) uwielbiam, a po tym, jak skończyła się ostatnia, nie mogłam się już doczekać, żeby poznać dalsze losy tej chyba najbardziej nietypowej pary detektywów: Robin i Strike’a. W końcu się doczekałam i… odrobinkę mnie rozczarowała. Na szczęście tylko odrobinkę, a zakończenie sugeruje, że kolejna część (a nie wątpię, że będzie piąta część) będzie naprawdę świetna!
Zacznę od tego, co mnie rozczarowało: brnięcie Robin w związek z beznadziejnym Matthew; wielki dystans, jaki zrodził się między Robin a Cormoranem, niezbyt ciekawa zagadka, nad którą pracują i ogólnie – trochę zbyt przegadany tom. Za dużo w nim było – jak dla mnie – analizy tego, co czuje Robin, tego, co czuje Strike, co chcieliby, żeby się stało i czego nei chcieliby za nic w świecie. Niemniej jednak lubię styl J.K. Rowling i i tak pochłonęłam tę wielką cegłę w dwa dni.
To, co mi się podoba w całej serii, to świetna para bohaterów: chyba nie ma w literaturze bardziej oryginalnych partnerów. Zwiewna i śliczna Robin i niedźwiedziowaty Strike znów stają przed trudnym wyzwaniem: tym razem ich zagadka, nad która pracują, ma związek z wpływowym politykiem i jego rodziną. Nasi detektywi wkraczają więc w świat polityki, pięknych domów, eleganckich dzielnic i… wielkiego zakłamania, obłudy i hipokryzji. Jednocześnie pracują oczywiście także nad innymi zagadkami - a pomaga im w tym kilku nowych pracowników (trochę zbyt słabo zostali tutaj zaprezentowani, mam nadzieję, że w kolejnych częściach poznamy ich nieco lepiej). Oboje zmienili się po wydarzeniach z ostatniej części – i chyba nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież stanęli oko w oko z mordercą i ich życie znalazło się w wielkim niebezpieczeństwie. Ta psychologiczna zmiana mi zaimponowała – pokazuje, że autorka naprawdę głęboko przemyślała konstrukcję postaci i traktuje czytelnika poważnie.
Równolegle z toczącym się śledztwem (przyznam, że toczy się ono wyjątkowo wolno, trochę mnie znużyło i zgubiłam się parę razy w niuansach powiązań między postaciami) zarówno Robin, jak i Cormoran, przeżywają osobiste problemy. Robin ciągle tkwi w toksycznej relacji z księgowym Matthew (którego chyba nie sposób jest polubić), a Strike poznaje śliczną, wyrozumiałą i niesamowicie pociągającą Lorelei. A na dodatek, na horyzoncie pojawia się znowu Charlotte – była narzeczona Cormorana. Tak samo piękna i seksowna. Zwykle w książkach z tej serii właśnie tę część – dotyczącą relacji i życia osobistego bohaterów – lubiłam najbardziej. W „Zabójczej bieli” mnie ona jednak znudziła. Wiem, że wiele było do przeanalizowania, ale w tych ich wewnętrznych rozmowach z samym sobą w pewnym momencie zaczęły powtarzać się te same argumenty i emocje…
Zakończenie mnie zaskoczyło – choć przyznam, że jakoś nie zastanawiałam się zbytnio nad tym, kto mógłby być czarnym charakterem – po prostu zagadka kryminalna w tej powieści średnio mnie wciągnęła. Bardziej zaintrygował mnie watek poboczny i historia cierpiącego na urojenia Billy’ego, który twierdzi, że był świadkiem zamordowania dziecka.
Ogólnie powieść mi się podobała, bo mimo wad, o których wspomniałam, zawiera wszystko, za co pokochałam tę serię: interesujących bohaterów i ich skomplikowane uczucia, ciekawie prowadzoną narrację, poczucie humoru, dobrze dozowane napięcie. Sądzę, że wszyscy, którzy tak jak ja lubią serię o Cormoranie i Robin, będą zadowoleni.
Mam nadzieję, że autorka nie każe nam długo czekać na kolejną część, bo bardzo pobudziła mój apetyt i nadzieje na to, że nareszcie Robin i Cormoran znajdą w życiu to, na co oboje zasługują 😊
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2018-11-28
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 656
Tytuł oryginału: Lethal White
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Anna Gralak
Dodał/a opinię:
Joanna Tekieli
Wobec śmiertelnego zagrożenia ze strony Lorda Voldemorta, po kilkunastu latach reaktywowano Zakon Feniksa, którego członkowie, działając w tajemnicy...
Harry ugina się pod ciężarem strasznego zadania: powinien odszukać i zniszczyć pozostałe horkruksy Voldemorta. Nigdy jeszcze nie czuł się tak samotnie...