Na okładce tej książki widzimy kobietę w czerwonym płaszczu, znajdującą się centralnie na środku jakiegoś... szczerego pola. Po lewej stronie jakieś ruiny domu, przypuszczać można, że są to opisywane w powieści ruiny Domu św. Angeli.No i białe, zachmurzone niebo przed nami. Całość nie jest jakoś przesycona zbędnymi elementami, podoba mi się, że jest minimalistycznie.
Posiada skrzydełka, które są dodatkową ochroną przed uszkodzeniami. Na jednym z nich przeczytamy słów kilka o autorce, a na drugim dwie opinie oraz patronatów medialnych.
Niestety, jest to pierwsza książka od tego wydawnictwa jaką czytam i ma wiele błędów w druku. Zdanie w połowie przeniesione do następnej linijki, gdzie było miejsce wyżej - nie wiadomo z jakiego powodu również zaakcentowane w nowym akapicie... Kilkukrotnie brak spacji między wyrazami sprawiło, że jedno zdanie było zawarte w jednym słowie, a miało kilka wyrazów... Niestety pod tym względem jestem nieco niemile zaskoczona, bo tego typu rzeczy nie zdarzały się aż tak namiętnie temuż wydawnictwu.
Czcionka jest duża, dzięki czemu czyta się szybko, a marginesy i odstępy między wersami są zachowane.
Jest to debiut Pani Gibney, a więc porywałam się na głęboką wodę. Ale jak wiecie, ja uwielbiam czytać debiuty, poznawać nowych autorów, obserwować ich rozwój. I tak też będzie z tą pisarką, ponieważ na pewno sięgnę po kolejny tom, jeśli tylko zostanie wydany w Polsce.Na samym początku szło mi dosyć opornie, jednak po pewnej chwili blokada ustąpiła i mogłam wczytać się w to, co przedstawiła nam debiutantka.
Czyta się już po tym trudniejszym początku lekko i przyjemnie. Zdarza się, że zostajemy co rusz zaskakiwani przez niespodziewane informacje z przeszłości, czy same wydarzenia, które następują znikąd. Na przodzie okładki widzimy dwa napisy "Wciągający dreszczowiec..." oraz "Pełen szokujących zwrotów akcji". Z tym pierwszym stwierdzeniem się zgodzę, ale z drugim już niekoniecznie. Bo chwilami po prostu się czytało i nie było nic szokującego.
Reasumując chciałabym, byście dali szansę wchodzącej na rynek wydawniczy autorce, bo warto. Myślę, że pierwsza książka nigdy nie jest idealna, a ta najgorsza również nie jest. Także polecam Wam, może Wy przebrniecie lepiej przez początek niż ja?
Lottie Parker to specyficzna bohaterka, nasza główna bohaterka, którą można polubić, aczkolwiek jej charakter chwilami może działać nam na nerwy. Zrozumiałe jest to, że spotkały ją niezbyt przyjemne sytuacje, że to wszystko wciąż jest świeże i boli, jednak... Po prostu mnie irytowała. Chwilami, ale irytowała... Warto zaznaczyć, że to właśnie na tej bohaterce autorka skupiła się najbardziej. Ma pod górkę, ale zawsze stara się radzić z problemami, kłopotami, czy własnymi zmorami z przeszłości. Podoba mi się to, że jednak się totalnie nie poddała mimo tego, co ją spotkało. Pozostali bohaterowie również są żywi, tak jakby wycięci z naszego życia, ale niestety autorka nie poświęciła im tak dużej uwagi. Oczywiście nie zrobiła tez tak, że tylko o nich wspomniała, kim są, ale nie skupiała się na nich aż tak.
Myślę, że postacie w tej powieści są dużą zaletą. Oczywiście jestem ciekawa dalszych losów Inspektor Parker. Jak potoczy się jej życie zawodowe, prywatne, rodzinne? Dlatego czekam już teraz na tom drugi.
Fabuła została świetnie wymyślona, bo wciąga czytelnika. Po pewnym czasie sam fakt, że powieść ta jest grubaskiem nie gra roli i śmiało pakuje się ją do plecaka by zabrać do pracy i w wolnej chwili przeczytać choćby rozdział. Tak nas ciekawi ciąg dalszy. Już teraz odnoszę wrażenie, że pisarka chciała dać z siebie wszystko, ale nie wyszło jej to tak jak chciała. No niestety, ale nie cała książka była przepełniona szokującymi zwrotami akcji, serce może raz czy dwa zabiło mi szybciej (zdecydowanie pod koniec powieści tak było), a tak, to wszystko było ciekawe, ale nie powalające na kolana. Mimo to nie nudziłam się i spędziłam kilka dni na przyjemnej lekturze. Dlaczego kilka dni? Ponieważ czytałam ją w drodze do pracy lub do domu, a przez te dni pracowałam, więc szło jak po grudzie - niestety. Ale jak przysiadłam w sobotę, tak dokończyłam ją sobie na spokojnie.
Emocji niestety nie ma zbyt wiele, ale nawet ich nie oczekiwałam, bo wiedziałam, że będzie o nie trudno. Nie poczułam tych wszystkich emocji co bohaterowie, a jeśli już to jakieś pojedyncze, ale tez bez większej rewelacji. Nie było fajerwerków, jeśli o to będziecie chcieli zapytać. Mam nadzieję, że przy kontynuacji dostaniemy to, czego nam zabrakło w debiucie. Mam naprawdę cichą nadzieję, że autorka ćwiczy i ćwiczy pisanie po to, by zwalić nas z nóg. Dosłownie.
Reasumując uważam, że jest to kawał dobrej lektury, niekoniecznie tak rewelacyjnej jak przekonuje nas wydawnictwo. Uważam jednak, że i tak warto poświęcić książce chwilę i zaszyć się pod kołdrą lub kocem z kubkiem kawy czy herbaty. Myślę, że autorka jak na swoją pierwszą książkę pochwaliła się swoim warsztatem, wykreowanymi bohaterami czy fabułą i wydaje mi się, że jeszcze trochę i nie raz będzie w stanie nas zaskoczyć. Nie jest to najlepszy debiut jaki miałam w ręce, ale jestem przekonana, że to debiut z potencjałem, który trzeba wykorzystać w następnych częściach. :)
Wydawnictwo: b.d
Data wydania: 2018-04-25
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 420
Tytuł oryginału: The Missing Ones
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Bartosz Czech
Dodał/a opinię:
Angelika Ślusarczyk
Pewnego poranka zostaje znalezione ciało młodej kobiety w ciąży. Tego samego dnia matka z synem odwiedzają detektyw Lottie Parker, prosząc o pomoc w odszukaniu...
When young widow Éilis Lawlor disappears in the middle of the night, with her two little children asleep in their beds, it is a chilling case for Detective...