Po przyjemnej, acz dość smutnej historii w książce „Róża północy” niemal od razu sięgnęłam po książkę „Zanim umrę”. Przeczytałam ją w mniej niż dwanaście godzin, po raz kolejny to coś znaczy, prawda? Tym razem również nie zawiodłam się, co do opowieści, którą miałam okazję poznać.
Tessa jest szesnastolatką, która od czterech lat choruje na białaczkę. Pozostało jej niewiele czasu, dlatego postanawia stworzyć listę dziesięciu rzeczy, które chce zrobić zanim umrze. Towarzyszy jej w tym przedsięwzięciu przyjaciółka, Zoey, oraz chłopak z sąsiedztwa, Adam. I to właściwie wystarczy, jeśli chodzi o zarys fabuły.
Ta pozycja za bardzo nie obfituje w opisy przyrody, domków, jak co konkretnie wygląda, nawet główne postaci są potraktowane trochę po macoszemu, ale mnie aż tak to nie przeszkadzało. Akcja dzieje się szybko, bez zbędnego rozwodzenia się nad konkretami. Tessa jest dla mnie… stała się… takim trochę wzorem, ponieważ ona mając szesnaście lat podeszła do swojej choroby i perspektywy śmierci z dojrzałością, ale też i rezygnacją. Zaczęła się tym potem bawić, wykorzystywać fakt, że jest chora do robienia rzeczy, które niespecjalnie można zaliczyć do kategorii „legalne”. Była pełna złości i buntu, życzyła wszystkim wokół by coś im się stało, bo skoro ona ma umrzeć to, dlaczego inni też nie mogą? To było tą złą cechą Tessy. Była chora, ludzie skakali wokół niej, a ona chyba myślała, że jej się to wszystko należy, bo nie pożyje już długo. Miała w tym jakąś swoją rację, bo czemu by nie.
Jestem w stanie zrozumieć takie postępowanie, naprawdę. Człowiek, który wie, że nie pozostało mu już wiele czasu chce korzystać ile się tylko da; na ile siły mu pozwolą cieszyć się tym, co ma. Może każdy w obliczu takiej sytuacji staje się, nie ukrywajmy, egoistą? Prawdopodobnie, gdybym sama była umierająca, chciałabym by cała uwaga bliskich skupiała się na mnie.
Czytałam kilka innych recenzji na temat tej książki, i w niemal każdej autor płacze podczas czytania. Nie wiem czy jestem mało empatyczna, ale ja się nie popłakałam. Każdy przecież kiedyś umrze, szkoda tylko, że głównej bohaterce „Zanim umrę” przytrafiło się to akurat w wieku, kiedy właściwie dopiero wkracza w dorosłe życie, zaczyna naprawdę żyć… a już musi się z tym pożegnać. Tessa jest… silna. Ma w sobie tą siłę, która sprawia, że na spokojnie to przyjmuje i skupia się na spełnianiu rzeczy z listy. Najbardziej zależy jej na miłości. Znajduje ją, z czego się naprawdę cieszę, bo każdy zasługuje na to by być kochanym.
Ta książka jest o wierze do samego końca, tym nieuchwytnym poczuciu, że wszystko dobrze się skończy. Miałam nadzieję, że jednak coś się zdarzy i Tessa wyzdrowieje, w końcu jej ojciec tyle czytał na ten temat. Jemu chyba najbardziej zależałoby by córka była zdrowa.
Mądrość, jaką z całą pewnością wyniosłam z tej powieści o umieraniu w tak młodym wieku to chwytanie każdego dnia, Carpie diem, wykorzystywanie każdej chwili swojego życia na coś wartościowego, bo nigdy nie wiadomo, kiedy to życie się zakończy. A potem nie będzie już nic. Cisza, pustka, spokój.
Nie muszę chyba wspominać, że gorąco polecam, bo mam wrażenie, że to takie must have dla fanów książek young adult 😉 Warto czytać takie książki, bo nigdy nie wiadomo ile z niej wyniesiemy życia.
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2016-06-02
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 352
Dodał/a opinię:
Malinka94
Każdy musi umrzeć. Szesnastoletniej Tessie zostało zaledwie kilka miesięcy życia, więc rozumie to lepiej niż inni. Przygotowała jednak listę dziesięciu...
Jeżeli ktoś skrzywdzi twoją siostrę - czy będziesz szukać rewanżu? Jeżeli twój brat zostanie oskarżony o straszne przestępstwo - czy będziesz go...