Zawsze lubiłam oglądać komedie romantyczne. Ale wyłącznie takie w dobrym stylu, a więc raczej kino zagraniczne niż to z rodzimego podwórka. Frapująca fabuła, sympatyczny duet głównych bohaterów, których miłosne potyczki jesteśmy gotowi śledzić z zapartym tchem, zabawne dialogi, happy end i – co najważniejsze – zero prymitywnych tekstów w stylu tych, które usłyszeć można w hitach tak popularnego w naszym kraju disco polo. I chociaż komedie romantyczne to obok thrillerów, kina akcji i filmów katastroficznych mój ulubiony gatunek, to jednak przez bardzo długi czas nie mogłam się przekonać do romansu w wersji pisanej, mimo że jako nastolatka niemal do nieprzytomności zaczytywałam się w miłosnych historiach swoich rówieśników. Szkolne romanse, pierwsze związki i bolesne zerwania, cheerleaderki i przystojni sportowcy, egzaminy, rywalizacja o popularność i najlepszy stolik na szkolnej stołówce… Ach, cóż to były za czasy! Tak, swoje nastoletnie lektury wspominam z rozrzewnieniem :) Ale do powieści obyczajowych i romansów z wątkiem erotycznym jakoś nadal nie potrafię się przekonać. Kto wie, może to dlatego, że kilka z poprzednich podejść było naprawdę nieudanych. Helen Hoang i przeciętny „Więcej niż pocałunek”, a wcześniej Penelope Bloom i nieszczęsny „Jego banan”, który okazał się chyba najbardziej żenującą powieścią ostatniego stulecia, jeśli nie wszech czasów.
Ale w tym roku coś się zmieniło. Odkryłam powieści New Adult i autorki, których książki zamiast przyprawiać o zażenowanie, bawią, emocjonują i wywołują dreszcz pożądania. Najpierw poznałam twórczość Elle Kennedy, której powieści okazały się gwarancją przyjemnie spędzonego czasu, relaksu i poprawy nawet najbardziej parszywego humoru, a niedawno więcej uwagi zaczęłam poświęcać także książkom Samanthy Young. Autorki nie przez przypadek aż tak popularnej wśród miłośniczek gatunku. Za mną na razie trzy spotkania z prozą szkockiej pisarki. Pierwsze było bardzo udane, drugie okazało się jeszcze lepsze, a jakie było trzecie? Jak dotychczas najlepsze!
„Zapomnieć o przeszłości” to powieść, którą pochłonęłam w ekspresowym tempie. Polubiłam Alexę, Caine też okazał się niczego sobie, choć momentami mocno mnie wkurzał. Było zabawnie, romantycznie i niesamowicie odprężająco, mimo że Samantha Young i tym razem obarczyła swoich bohaterów sporym bagażem życiowych doświadczeń. Jestem pod wrażeniem, że powieści reprezentujące gatunek New Adult nie są wyłącznie pozbawionymi głębszych treści historiami łóżkowych podbojów występujących w nich postaci. Zarówno u Kennedy, jak i u Young pojawiają się tematy trudne, delikatne, które mają zapewne nie tylko służyć potęgowaniu napięcia, ale i pokazaniu, że ich bohaterowie są normalnymi ludźmi z krwi i kości. Takimi jak my. Z takimi samymi problemami. Przemoc domowa w wymiarze psychicznym i fizycznym, choroba alkoholowa jednego z najbliższych członków rodziny, gwałt, prostytucja. Kreowane przez Young postaci zazwyczaj mają za sobą niełatwą przeszłość, którą najczęściej wspominają z bólem lub wstydem. Mroczne sekrety i przykre przeżycia sprzed lat kładą się cieniem nie tylko na ich związkach miłosnych, ale i zwykłych międzyludzkich relacjach.
„Zapomnieć o przeszłości” to znakomita powieść, z którą niesamowicie przyjemnie spędziłam swój czas wolny. Wciągająca historia niełatwej znajomości dwojga ludzi z mroczną przeszłością, których połączyło niemal zakazane uczucie, charyzmatyczni bohaterowie, zwroty akcji i nawet przez chwilę drobny wątek sensacyjny. Bardzo mi się podobało i zdecydowanie proszę o więcej. Polecam z czystym sumieniem!
Wydawnictwo: Burda Książki
Data wydania: 2020-02-26
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 452
Tytuł oryginału: Hero
Dodał/a opinię:
KasiaKatarzyna44
Samantha Young, mistrzyni miłosnych historii, porywa pełnym pasji, namiętności i napięcia nowym tomem swojej bestsellerowej serii. Dziewięć lat temu Emery...
W pogoni za marzeniami, pełna nadziei i wiary w swój wybór Nora przenosi się z Ameryki do Szkocji. Doznaje jednak samych rozczarowań i po trzech bezowocnych...