Recenzja książki: Akademia zbrodni. Jak zamordować swojego szefa

Recenzuje: Damian Kopeć

Dobre chęci nie zawsze wystarczą

Wydaje się, że wiele osób miało kiedyś w swoim życiu taki moment, że nie życzyło dobrze swojemu szefowi – trochę wbrew mądrości ludowej, która mówi szanuj szefa swego możesz mieć gorszego. Być może życzyło mu nawet nie za szybkiej i bardzo bolesnej śmierci. Akademia zbrodni może okazać się książką dla nich, nawet jeśli pragną pozostać tylko teoretykami sztuki zabijania. Po prostu lepiej zrozumieją motywacje jej bohaterów. To wyprawa do Akademii McMasters. Tajemniczego, świetnie ukrytego miejsca na ziemi (prawdopodobnie), w którym pieczołowicie (finansowo) wybrani studenci żywią zbrodnicze zamiary, a wykładowcy uczą, jak je profesjonalnie zrealizować. Ta książka to rodzaj podręcznika, który nie do końca jest podręcznikiem. Mogłoby się wydawać, że morderstwo to czasami najlepsze rozwiązanie. Być może, ale decyzję o nim powinno się podejmować w sposób dojrzały, odpowiedzialny. Odpowiadając wpierw na Cztery Pytania (obowiązkowe nie tylko dla studentów I roku Akademii McMasters):

1. Czy to morderstwo jest konieczne?

2. Czy dałeś wybranemu przez siebie celowi ostatnią szansę poprawy?

3. Czy wskutek twoich działań mogłaby ucierpieć niewinna osoba?

4. Czy ta likwidacja wpłynie na poprawę życia innych ludzi?

W skrócie: chodzi o to, by mieć pewność, że dzięki zabójstwu świat stanie się lepszym miejscem. Metodę McMasters, służącą osiągnięciu tego wzniosłego celu, najlepiej poznać, śledząc historie byłych studentów Akademii, takich jak Cliff Iverson, Dulcie Mown, Gemma Lindley. Sztuki zabijania bez ponoszenia przykrych konsekwencji trzeba się nauczyć. W tym celu powstała właśnie Akademia Sztuk Stosowanych McMasters.

Cliff opowiada swoją historię poprzez duże fragmenty dziennika, który zobowiązany był prowadzić w czasie studiów. Uzupełniają ją komentarze dobrze zorientowanego w temacie narratora – dziekana Harrowa. Historie Dulcie i Gemmy poznajemy w bardziej tradycyjny sposób, także z uwag ich uczelnianego kolegi Cliffa.

Akademia zbrodni to spora dawka ironii, elementów czarnego humoru (pytanie tylko, czy w klasycznej wersji brytyjskiej) i pewnego rodzaju intelektualnej gry. Problem w tym, że nie zawsze wywołuje to szybsze bicie serca, czyli po prostu emocje. Trudno książkę nazwać komedią kryminalną, choć ma pewne elementy tego gatunku. Choć pomysł jest fajny, a warsztat Ruperta Holmesa dojrzały czegoś w tym wszystkim jednak brakuje. Sam Rupert Holmes jest postacią nietuzinkową i wartą poznania. Pisarz, autor piosenek, kompozytor, współpracownik Barbry Streisand.

Zaletą Akademii zbrodni są obszerne rozważania na temat planowania likwidacji. To się może przydać jako wiedza ogólna dla wielbicieli kryminałów. Z drugiej strony ilość detali sprawia, że słowo intrygujące odchodzi na bok. Pojawia się za to słowo znużenie. Tym bardziej, że książka do krótkich nie należy. Postaci i sytuacje są mocno przerysowane – celowo. Trudno też się z którąś z nich w pełni identyfikować. Sporo jest w Akademii zbrodni opisów, co skutecznie spowalnia akcję. To taka lektura, której styl może wywoływać sprzeczne uczucia: od zachwytu do rozczarowania. Dobra, ale jakby nie do końca. Z ciekawym pomysłem, ale nie do końca udaną jego realizacją.

Kup książkę Akademia zbrodni. Jak zamordować swojego szefa

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Akademia zbrodni. Jak zamordować swojego szefa
Inne książki autora
Gdzie leży prawda
Rupert Holmes0
Okładka ksiązki - Gdzie leży prawda

Los Angeles, lata siedemdziesiąte. O'Connor, młoda dziennikarka, znana z dociekliwych wywiadów z gwiazdami showbiznesu, otrzymuje zlecenie napisania...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy