Recenzja książki: Cud

Recenzuje: mrowka

Cud, cholera jasna. Nieracjonalny, niedający się logicznie wytłumaczyć, wymykający się analizom i doświadczeniu. Cud, przy którym śnieg w czerwcu to nic. Cud wpisujący się jakby mimochodem w wierzenia społeczeństwa średniowiecznego. Lekko uwspółcześniony i przy tym mocno archaizujący. Cud całą gębą. Ale przy tym – obwieszczony przez najmniej dzisiaj wiarygodną gazetę. Cud pozbawiony sensu. Ignacy Karpowicz zaserwował nam powieść znakomitą – intrygującą stylistycznie i fabularnie.

 

Anna jest trzydziestoparoletnią, sfrustrowaną kobietą. Kiedy spotyka na swej drodze Mikołaja, wmawia sobie, że to jej chłopak. Szkopuł w tym, że Mikołaj właśnie zginął w wypadku. Nie żyje. Anna, która przypadkowo znalazła się w miejscu tragedii (dodajmy – bezkrwawej i błyskawicznej) decyduje się odwieźć zwłoki do Akademii Medycznej. I tak poznaje swą ogromną miłość (bo określenie „miłość życia” byłoby raczej nie na miejscu). Nie ma tu mowy o nekrofilii, za to – o lawinie kłamstw. Anna bowiem decyduje się konsekwentnie grać rolę dziewczyny Mikołaja. W tym celu musi nie tylko uwiarygodnić teraźniejszość (i dowiedzieć się jak najwięcej o życiu swojego chłopaka), ale i sfabrykować przeszłość, stworzyć związek, którego nie było. Tymczasem ciało Mikołaja cały czas utrzymuje temperaturę 36,7°C…

 

Odważny chwyt – uśmiercenie bohatera jeszcze na pierwszej stronie powieści pozwala wzbudzić zainteresowanie. Zabieg Karpowicza jest jednocześnie intrygujący i komiczny. I te dwie cechy będą się utrzymywać przez cały „Cud”. Historia „miłości” Anny i Mikołaja stanie się pożywką dla dynamicznej (jakby na przekór stałej obecności nieboszczyka) akcji i wyróżnikiem nowej powieści Karpowicza. Bo, wbrew pozorom, nie ma tu sentymentalno-ckliwych opowiastek, żalu za utraconym (niebyłym) szczęściem czy żałoby. Mikołaj dla żyjących ciągle j e s t – mało tego – dla niektórych zaczął być właśnie wtedy, kiedy jego ziemskie życie się zakończyło.

 

Paradoks? Nie jedyny u Karpowicza. Ile można pisać o nieboszczyku, by nie utracić siły wyrazu i by nie osłabła wymowa tekstu? Karpowicz, przy wszystkich ograniczeniach i trudnościach, jakie wyniknęły z rozwiązań fabularnych, radzi sobie świetnie. Narrację prowadzi z dwóch perspektyw. Łączy dwa różne (przeciwstawne?) style pisania, by przedstawić Mikołaja niejednostronnie.

 

Pierwszym sposobem na opowiadanie jest lekko zmodyfikowana „tradycyjna” strategia pisarska. Przezroczysta narracja, autor ukrywający się za zwyczajnymi relacjami, nie jest wszystkowiedzący, bo skupia się raczej na komentowaniu wydarzeń (chociaż zna też myśli głównych bohaterów). Urozmaicenie narracji, która mogłaby być uznana za „zwykłą” polega na wyeliminowaniu zbędnych opisów i na nawiasowych ironicznych wtrąceniach – czasami jeden nawias z doprecyzowaniem występuje bezpośrednio po drugim, Karpowicz stawia tu nie na zgodność z regułami ortograficznymi, a na przejrzystość opinii: osobne nawiasy są potrzebne by zaakcentować odrębne (lub przesunięte w czasie) komentarze, niekiedy też – komentarze komentarzy bądź przypadkowe skojarzenia. W tych partiach książki Karpowicz próbuje uzyskać styl w miarę przezroczysty, a przy tym też prosty i pozbawiony upiększeń. Wciąga czytelników w pozornie normalną powieść, której główną cechą wyróżniającą ma być fabuła.

 

I na tak przygotowany grunt wprowadza Karpowicz drugi rodzaj prowadzenia opowieści. Tym razem narratorem zostaje tajemniczy ojciec Mikołaja; pijak, który wierzy w swoją „boskość”. Jego relacje są stylizowane na język Biblii. Tylko w słowach ojca Mikołaja nie ma sacrum, a raczej – do sfery sacrum wyniesione zostają tematy niskie, z cielesnością na pierwszym miejscu. „Jestem prosty chłopak, syn prostych ludzi (…). Wypominam to, abyście znali, żem niezbyt uczony i niezbyt biegły, że potrzeby moje niezbyt wyszukane, raczej ciążące ku żołądkowi i dymaniu niż teatrom i literaturze” – mówi w pewnym momencie to, co każdy czytelnik zdążył już zauważyć. Karpowiczowi udało się połączenie stylu jednoznacznie odsyłającego do Biblii z niską, wulgarną miejscami tematyką. Zestawienie szokujące, ale i potrzebne: to demaskowanie obłudy i zacofania.

 

Zmiana sposobu narracji oznacza też zmianę tematu: o ile pierwsza część dotyczyła pośmiertnych losów Mikołaja, o tyle w retrospekcyjnych opowieściach ojca powracają czasy sprzed narodzin chłopca i z jego dzieciństwa. Powieść Karpowicza przepojona jest rubasznymi żartami. Umiejętności narracyjne autora przyczyniają się do pozytywnego odbioru książki i sprawiają, że „Cud” czyta się błyskawicznie i z radością. Książka wciąga – ze względu na rozwiązania fabularne i ze względu na styl.

Kup książkę Cud

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Cud
Książka
Cud
Ignacy Karpowicz
Inne książki autora
Sońka
Ignacy Karpowicz0
Okładka ksiązki - Sońka

W życiu Sońki wszystko skończyło się dawno, dawno temu, wraz z wojną. Przeżyła i poczuła wtedy tyle, że później już ani żyła, ani czuła, mając jedynie...

Miłość
Ignacy Karpowicz0
Okładka ksiązki - Miłość

Lustrzane światy, sny i miłość W dworku wczesnych lat powojennych, w dystopijnej Polsce przyszłości, w baśniowym królestwie toczonym zarazą, w krzywym...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy