Książka powinna przyciągnąć wszystkich fanatyków katastrof opisanych na podstawie prawdziwych wydarzeń. Sam autor zadał sobie trud wyznaczonych lat na których miał się skupić, jednak z biegiem czasu poznawania kolejnych katastrof o wytłumaczalnych i niewytłumaczalnych powodach jego zakres znacznie się powiększył. Jest zatem dowodem na to, że nieraz to nie autor wybiera sobie opowieść, ale to opowieść wybiera sobie jego. Od samego początku do końca książki jesteśmy wprowadzeni w stan dużego niepokoju, gdyż podświadomie wiemy, że przeczytamy tutaj o samych przykrych wydarzeniach, jednak nic nas na nie nie przygotowuje. Autor z wielkim chłodem jaki określa się omawianie tragedii, wprowadza nas w stan niby nowych wiadomości, ale jednocześnie niewypowiedzianej żałoby, gdyż wielkość opisanych tragedii pomimo odganiania ich z naszej głowy, za każdym razem sprawia, że żałujemy tych, którzy w tych katastrofach zginęli. Takim podświadomym graniem na naszych emocjach są stare zdjęcia, które pokazują szkody do których wtedy doszło. Są to zdjęcia z wykolejenia pociągów z 1943 roku, obelisk upamiętniający ofiary wielkiej katastrofy z 1944 roku oraz zdjęcia gazety Goniec Krakowski z którym ani słowem o tym nie wspomniano. Autor pragnął, aby wszelkie informacje o tych katastrofach odżyły ponownie, gdyż wtedy robiono wszystko, by jak najszybciej o nich zapomniano. Dużo miejsca i fotografii poświęcił dla Heweliusza, gdzie podczas katastrofy morskie fale porwało 55 osób. Zdradza nam przygotowania promów, nie tylko Heweliusza, gdzie podczas rozmów telefonicznych już widziano jak robi się niebezpiecznie. Wiedziano bowiem, że prom był nieszczelny, a pomimo to pozwolono mu wypłynąć. Mamy tu zdjęcia osób, które wspominają akcje ratowniczą, opisy tych wydarzeń, ich domniemane problemy, które mogły być powodem katastrofy, jednak pomiędzy tymi wierszami, jeśli ktoś czyta z uwagą, zauważy wiele innych rzeczy. W książce natraficie też na katastrofę odrzutowca, gdzie na podstawie godzin odczytacie kiedy do czego doszło. Znajdzie swoje miejsce też samolot pasażerski, gdzie skupiono się na wybiórczości pasażerów jakoby miało dochodzić do jakiejś selekcji i jeszcze wiele innych środków lokomocji w których zginęli ludzie i budynków obszernie nimi ustawionych. Dziwne jest to, że zawsze straty doznawało ogrom skupisk ludzi, a nie inne mniejsze. Jak sądzicie, czy gdzieś tam ukryty był konkretny cel, czy wszystko najlepiej jest nazwać przypadkiem?
Tą książkę nie da się przeczytać na raz. To zbiorowisko katastrof i bólu oraz przygotowania nas do tragedii, która nadeszła. Widać kiedy informacje pochodziły z czarnych skrzynek, a kiedy z innej rejestracji czy też samych słów obserwatorów i ludzi opiniujących dane zdarzenie. Zdjęcia przerażają, ale i dają takie zapewnienie, że polityka rządzi się swoimi prawami. Nie o wszystkim mamy wiedzieć i czasami lepiej o niczym nie wiedzieć. Wiedza to groźny przeciwnik. Wielu ludzi się już o tym przekonało. Jestem przekonana, że to książka dla wybranych, rządnych ludzi wiedzy i poszukiwania odpowiedzi na pytania, które krążyły im po głowach. Nie wszystko co opisane jest tym co mamy zrozumieć. Dopiero całość daje wiedzę i jej brak jednocześnie. Według mnie doskonała robota przemytnicza:-)
Ucieczka przed bombami jest, opartą głównie o zachowane dokumenty polskie, niemieckie, rosyjskie i amerykańskie, sensacyjną historią losów skarbów kultury...
Druga wojna światowa zaczęła się na Pomorzu Gdańskim i tu się skończyła, bo obóz koncentracyjny Stutthof Armia Czerwona wyzwoliła dopiero dwa dni po kapitulacji...