Recenzja książki: Imersja

Recenzuje: Ewelina Białogołąbek

Przeczytałam niedawno "Imersję" autorstwa Anny Brańskiej i – choć zwykle podchodzę do fantastyki z pewnym dystansem – ta książka mnie poruszyła. Nie tylko jako kolejna powieść SF, ale jako opowieść o człowieku, jego tożsamości i tym, co nazywamy „rzeczywistością”. 

 

Zaczynając tę książkę , byłam przekonana, że to będzie sprawny rzemieślniczo thriller z gatunku science-fiction: rok 2128, symulacja, eksperyment neuronaukowy. I rzeczywiście – pierwszy plan to właśnie to: bohaterka June Newman, pani naukowiec w państwie-mieście ‎Atlantyda, bierze udział w eksperymencie, który ma przenieść ją do symulowanej rzeczywistości – angielskiej prowincji w roku 1786. Już samo to zestawienie czasów i światów – przyszłość versus przeszłość – zadziałało na mnie asynchronicznie: z jednej strony błyszczące futurystyczne miasto, z drugiej – kamienice, kredowe ściany i dawne zwyczaje. Ta dychotomia zaczyna działać na czytelnika od pierwszych rozdziałów.

 

Ale to, co mnie zaciekawiło najbardziej, to nie sama fabuła, lecz to, jak Brańska poprowadziła tę fabułę, żeby stawić pytania: czym jest „ja”, kiedy moje doświadczenia mogą być symulowane? Czy zmiana otoczenia – czas, miejsce – zmienia mnie głęboko, czy tylko powierzchownie? I jak mocno technologia może dotknąć ludzkiej psychiki? Te pytania zaskoczyły mnie – bo choć zwykle czytam dla fabuły, tu ujął mnie element filozoficzny.

 

Pochłaniając rozdziały, w których June staje się Mary w symulowanej rzeczywistości XVIII-wiecznej Anglii, miałam momenty zawieszenia: zaczynałem wierzyć w tamten świat. To „zanurzenie” – czyli imersja – działało. Brańska przełącza język, klimat, perspektywę w sposób świadomy: opis wysoce techniczny w scenach Atlantydy, opisy bardziej sensualne, zmysłowe w scenach Mary. I właśnie wtedy poczułam, że czytam coś więcej niż „kolejny eksperyment sci-fi”. Poczucie obcości i zarazem bliskości – mieszały się.

 

Muszę przyznać, że bohaterka – June/Mary – stała się dla mnie jednym z najbardziej intrygujących elementów tej książki. Zwykle w fantastyce bohaterowie bywają albo super-, albo ofiarami. Tutaj mamy kobietę, która wybiera eksperyment, która zmienia tożsamość – i która musi się zmierzyć z konsekwencjami. Widzimy, jak June jako naukowiec kontroluje, bada – a Mary, jej symulowane „ja”, doświadcza, czuję i popełnia błędy. I to zaburzenie: co jest autentyczne? Czy jest różnica między wyborem w symulacji a wyborem w „realnym” świecie? Zapytałsm siebie: Czy jeśli poczuję coś w symulacji, to jest to moje uczucie? Czy jeśli moja pamięć zostanie zmieniona – kim wtedy jestem? Dzięki temu rozmowa książki z czytelnikiem – tą moją rozmową – była żywa.

 

Jeśli chodzi o konstrukcję fabularną – podobało mi się to, że autorka nie zapomniała o wątku kryminalnym: w Anglii Mary zostaje uwikłana w zagadkę z elementami okultyzmu celtyckiego, natomiast w Atlantydzie dochodzi do morderstwa, które rzutuje na symulację. To daje dynamikę i pozwala utrzymać napięcie – nie tylko myślenie, ale i działanie. Ten balans między refleksją a akcją w moim odczuciu działa bardzo dobrze: momenty introspekcji przeplatają się z momentami grozy i niepewności.

 

Z drugiej strony – nie mogę powiedzieć, że wszystko w „Imersji” mnie urzekło. Były momenty, gdy zwolnienie akcji dawało poczucie „ok, to już się trochę rozciągnęło”. Zmiana czasów i perspektyw wymaga od czytelnika pewnego skupienia – musiałam kilka razy się zatrzymać, by upewnić się: czy to Atlantyda, czy Anglia? Czy to June, czy Mary? Nie uznaję jednak tego za wadę, raczej za wyzwanie – choć dla kogoś, kto woli jedno-świat, płynną fabułę bez przeskoków, może to być bariera. Ale ja byłam ciekawa, więc tę barierę polubiłam.

 

Kolejny aspekt: końcówka. Autorka nie podaje wszystkiego wprost. Oczekiwałam więcej, jednego wyjaśnienia: „tak, to było to” albo „tak, to prawdziwe”. Zamiast tego dostałsm bardziej otwarte zakończenie – i choć na początku pomyślałam: „Chciałbym więcej konkretu”, po chwili pomyślałam: „Tak, to dobrze – bo temat książki to przecież nie rozwiązanie zagadki, ale pytania”. I ten wybór literacki bardzo doceniam.

 

Osobiście – czytając tę książkę – miałam momenty, w których myślałam o własnym życiu: o tym, ile z mojej tożsamości to „ja”, a ile – „otoczenie”. Ilu ludziom po prostu powiedziano, kim mają być, i przyjęli to. Ile w nas jest symulacją? A ile prawdy? A jeśli dostałabym możliwość życia w innym świecie – ile bym zaryzykowała? Kiedy Mary wchodzi w rolę, zaczyna doświadczać – ja przeniosłsm się na chwilę do miejsca, w którym byłam ja, ale nie do końca ja. I to było silne doświadczenie czytelnicze.

 

Jeżeli miałabym podsumować jednym zdaniem: „Imersja” to powieść, która zanurza — nie tylko bohaterkę w alt-rzeczywistości, ale czytelnika w pytaniach o to, co znaczy być sobą. To nie tylko rozrywka, choć dużo w niej przygody; to nie tylko fantastyka, choć dużo w niej technologii i epokowych kontrastów; to coś pośredniego — literacka stacja-przesiadka między światem „co by było” a światem „kim jestem”.

 

Dla kogo ta książka? Dla tych, którzy lubią science-fiction/odmienne rzeczywistości, ale nie tylko dla nich. Dla tych, którzy chcą czytać coś, co zostawi w głowie ślad. Dla tych, którzy nie boją się pytań bez odpowiedzi. Ja polecam i z ciekawością będę obserwowała, co dalej Anna Brańska stworzy.

Kup książkę Imersja

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Imersja
Książka
Imersja
Anna Brańska
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy