Marisa ma dosłownie życie jak w Madrycie. W tym bowiem mieście mieszka. Ma dobrą pracę w agencji reklamowej. Stac ją na wykwintne posiłki i dobre wino. Czasem uprawia seks bez zobowiązań ze swoim sąsiadem. Wydawać by się mogło, że żyje beztrosko. Jednak to tylko pozory. Od dawna nienawidzi swojej pracy. Każdego dnia roboczego płacze na dźwięk budzika i zmusza się, żeby wstać z łóżka. Sytuacja jeszcze się poggarsza, gdy niespodziewanie umiera Rita - koleżanka z pracy, z którą naprawdę się rozumiały. Marisa kompletnie rozsypuje się, choć na zewnątrz wciąż jest idealnym trybikiem w firmowej machinie. Zewnętrzne pozory zachowuje tylko dzięki lekom uspokajającym i narkotykom. Czy na tej równi pochyłej spadnie na samo dno? A może stanie się cud i ktoś lub coś zatrzyma jej lot ku przepaści?
Bardzo przekonujący i smutny obraz osoby wewnętrznie wypalonej. Na zewnatrz uśmiechniętej i atrakcyjnej, lecz z ogromną pustka w środku. Jeśli tak wygląda "życie jak w Madrycie", zdecydowanie wolę swoją bytomską egzystencję.
dr Kalina Beluch