Przychodzę do Was z moją opinią o książce „Dopóki starczy mi wiary”. Poprzedni tom nie zaskoczył mnie, jednak ten podobał mi się dużo bardziej, głównie z tego względu, że jest bardzo emocjonalna. Zdarzyło się kilka razy, że żal ścisnął za gardło, a z oczu popłynęły łzy. Historia głównej bohaterki nie jest łatwa. Tak jak w pierwszej części nie do końca polubiłam Zolę, tak tutaj spojrzałam na nią całkiem innym okiem.Ta książka była dla mnie smutna, ale myślę, że również ważna. Przede wszystkim nie da się ciągle udawać, że wszystko jest w porządku. W końcu nasze demony, ten ból za mostkiem, który ściska nas, że aż brakuje tchu, a który próbujemy bagatelizować, wróci do nas ze zdwojoną mocą i nie poradzimy sobie z tym sami.Autorka porusza ważne tematy takie jak PTSD (zespół stresu pourazowego) depresję oraz przemoc w rodzinie. Jednak nie tylko. Kilka rzeczy bardzo mnie zaskoczyło i początkowo myślałam, że to za dużo jak na jedną książkę, jednak potem zdałam sobie sprawę, że czasem właśnie tak wygląda życie niektórych ludzi.Książkę czyta się bardzo szybko. Autorka ma przyjemne pióro i bardzo mocno weszłam emocjonalnie w tę książkę.Podobało mi się również to, że nie jesteśmy przytłoczeni retrospekcjami. Ja nie do końca pamiętałam pierwszy tom, kilka rzeczy pozwoliło mi przypomnieć sobie, o co dokładnie chodziło, ale nie były to całe strony powtórki z poprzedniej książki, a to uważam za plus. Zdecydowanie trzeba czytać książki w kolejności.Dziękuję autorce @klimkiewiczkarolinaoraz wydawnictwu @papierowyksiezyc@wydawnictwoszostyzmysl za egzemplarz do recenzji.
PS. Moje serce bije coraz mocniej... Nessa kocha romanse i zdarza się jej bujać w obłokach. To nie przypadek, że pewnego zimowego dnia właśnie ona znajduje...
Kiedy po zdaniu wszystkich egzaminów w sesji Hiacynta wraz z przyjaciółmi postanawia wyjechać nad morze, nie wie jak tragiczne w skutkach będą to wakacje...