„Samotność jest wrogiem życia”, słowa z książki Aleksandry Tyl, są trafnym odzwierciedleniem tego, co jest motorem działania bohaterek kolejnych powieści.
Po "Magicznym lecie" i "Karmelowej jesieni" przyszła pora na Anielską zimę.
Wyniosła i pewna siebie Kaja pragnęła wielkiej miłości i wystawnego życia. Jej narzeczony okazał się oszustem matrymonialnym, przez którego straciła nie tylko pieniądze, lecz także naraziła się na śmieszność. Zdezorientowana uciekła przed oczami wścibskich koleżanek i zamieszkała w Polance. Ale nie wszystko idzie zgodnie z planem, a długi każdego dnia rosną. Dziewczyna, przytłoczona
problemami, pokornieje, uświadamiając sobie, że to wcale nie brak pieniędzy jest jej największym zmartwieniem.
Wydawnictwo: Prozami
Data wydania: 2017-11-07
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 496
Nie wiem dlaczego sięgnęłam po tę książkę , urzekła mnie chyba okładka , która przyciągnęła mój wzrok niczym magnes. Gdybym miała pojęcie , że jest to kontynuacja „ Magicznego Lata „ i „ Karmelowej jesieni” to prawdopodobnie nie zabierałabym się za jej czytanie bo bardzo nie lubię wskakiwać w środek historii . Niby można „ Anielską zimę” potraktować jako oddzielną powieść to pewne wątki z poprzednich części , chociaż potraktowane pobocznie przeszkadzały mi w odbiorze a zwłaszcza na początku. Nie miałam wobec tej powieści jakiś szczególnych oczekiwań . Sięgnęłam po nią w ciemno i chyba sugerując się tytułem liczyłam na wątki paranormalne ale nic takiego tu nie ma miejsca. Jest to bardzo dobrze skonstruowana typowa powieść obyczajowa, którą pomimo swojej sporej objętości czytało mi się szybko i bardzo dobrze. Nie znalazłam tu motywów fantastycznych ale za to otrzymałam szczyptę magii , trochę wątków kryminalnych i miłosnych. Natomiast nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że miałam już do czynienia z podobną historią . Myślę, że powieść Aleksandry Tyl przypomina charakterem serial „ Ranczo „
„ Anielska zima „ jest bardzo zgrabnie napisaną i przyjemną w odbiorze, słodko – gorzką opowieścią o życiu na wsi, gdzie autorce udało się w odpowiednich proporcjach połączyć zabawne sceny z poważnymi problemami .
Wykreowane postaci są obdarzone temperamentem oraz są różnorodne pod względem charakterów . Nie da się ich nie polubić , ponieważ pomimo swoich przywar mają także zalety jak to w życiu bywa. Nawet udało mi się przekonać do irytującej i aroganckiej głównej bohaterki, która pod wpływem wydarzeń, które stają się jej udziałem wkrótce pokornieje i nabiera bardziej „ ludzkich „ cech.
Wbrew moim obawom powieść wzbudziła we mnie bardzo pozytywne emocje. Trochę się pośmiałam a czasem łezka zakręciła mi się w oku. Ta historia urzekła mnie i pozwoliła uwierzyć , że nigdy nie jest za późno na zmiany nawet kiedy w życiu nie zawsze postępuje się właściwie oraz w ludzkie dobro i bezinteresowną pomoc. Pewnie pojawi się „ wiosenny „ ciąg dalszy tym bardziej , że autorka pozostawiła na zakończenie pewne ale…
Myślę, że powinnam doczytać pozostałe części i jak będę miała okazję to na pewno po nie sięgnę.
„ Jednak uwierz mi, dziecko, we wszystkim co się dzieje, jest sens, tylko czasami z bliska go nie widać, trzeba nabrać odpowiedniej perspektywy, żeby go dostrzec. „
Kaja po stracie majątku przez oszusta matrymonialnego wyjeżdża i zamieszkuje w Polance, by ukryć się przed wścibskimi znajomymi, którzy w duchu cieszą się z jej porażki. Wynajmuje dom Polniaków, ale po kilku miesiącach nie ma już nawet pieniędzy na zapłatę. Wtedy też wraca jego właściciel- Paweł, który właśnie rozstał się z narzeczoną. Dziewczyna wymusza na nim możliwość pozostania. Początkowo traktują się z niechęcią, każde zajmuje się własnymi sprawami, jednak gdy Kaja postanawia w końcu otworzyć się i odkryć prawdziwą siebie, zaprzyjaźniają się, a nawet oboje mają nadzieję, że wyniknie z tego coś więcej.
Ciekawy jest też wątek Karola, chłopca, którego ojczym bije, a matka uniemożliwia kontakt z ojcem oraz komendanta Grzelaka, który pragnie uznania swojej żony i mieszkańców, pisze więc powieść kryminalną i ma nadzieję, że jej wydanie przyniesie mu nie tylko sławę, ale i pieniądze.
Bardzo ciekawa, wciągająca fabuła. Wiele interesujących wątków. Przyjemnie się czyta.
„Anielska zima” to już trzecia odsłona czterotomowego cyklu powieści autorstwa Aleksandry Tyl.
Tym razem główną bohaterką opowieści jest Kaja. Kobieta sprawia wrażenie chłodnej, bardzo pewnej siebie i zdystansowanej do świata, jednak z czasem taka postawa okazuje się tylko pozorem, maską przybraną dla otoczenia, by ponownie nie zostać zranioną, gdyż w przeszłości została oszukana i okradziona.
Losy Kai to historia stopniowego wewnętrznego oczyszczenia, które finalnie pozwala bohaterce zrzucić z siebie cały balast przeszłości i zacząć żyć niejako od nowa. Oczywiście zanim do tego dochodzi kobieta zmaga się z wieloma różnorodnymi perypetiami. Uważam jednak, iż nie ma potrzeby, abym Wam je tutaj streszczała – przeczytajcie sami.
Powieść jak zwykle w przypadku książek Aleksandry Tyl napisana w sposób niezwykle plastyczny, z bardzo dużą dbałością o detale oraz przekazywane czytelnikowi emocje. Nie brakuje w niej refleksji nad wieloma aspektami ludzkiego życia. Autorka splata je jednak również z dużą dawką poczucia humoru, co nadaje powieści lekkość nie umniejszając jednocześnie jej przesłania.
Historia w dalszym ciągu osadzona jest w malowniczej Polance, z jej ciepłym i serdecznym małomiasteczkowym klimatem. Czy właśnie tutaj uda się Kai odnaleźć dawną siebie i zaspokoić, chociaż bardzo głęboko skrywaną, to jednocześnie niegasnącą potrzebę bycia akceptowaną i kochaną? A także odbudować dawno utracone poczucie własnej wartości? Tego dowiecie się z kart „Anielskiej zimy”.
Jeśli więc macie ochotę na lekturę klimatycznej historii o tym, że na zmiany nigdy nie jest za późno, a osobowościowy katharsis może dokonać się nawet po bardzo trudnych przeżyciach to zajrzyjcie koniecznie do wnętrza „Anielskiej zimy”, a kto wie być może mimo wszystko uda się Wam zaprzyjaźnić z Kają Poznańską. Myślę, że ta kobieta jednak da się lubić :).
* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *
https://ksiazkowoczyta.blogspot.com/2019/08/dobre-katharsis-to-takie-po-ktorym.html
Rozpoczęły się wakacje a wraz z nimi beztroska, słońce zaglądające do okien prawie każdego dnia. Dobrze jest sobie ten wspaniały, wolny czas zaplanować. Znaleźć też czas na miłą lekturę, która być może przekona nas do czytania większej ilości książek albo po prostu pozwoli dopisać do listy ulubionych pisarzy jeszcze jedno nazwisko. Bliżej nieokreślona część czytelników stara się wybierać powieści według schematu: „książki z fabułą rozgrywającą się zimą czytamy w śnieżną porę roku, wakacyjne, podczas letniego urlopu”. Jednak jest jeszcze jedna grupa, której nie gra roli czy czyta zimowe opisy wyciągając się do słońca. Dlaczego więc zachęcić przede wszystkim ostatniej z wymienionych części moli książkowych, do przeczytania poniekąd śnieżnej lektury pod koniec czerwca?
Seria powieści Aleksandry Tyl to piękne historie spisane ujmującym stylem. Ich lektura stanowi idealną odskocznię do literackiego świata, w którym, podobnie jak w rzeczywistości, dobro w końcu wygrywa ze złem. Część trzecia cyklu pomoże nie tylko odetchnąć ale też „ochłodzić” się, co w takie upalne dni jest na wagę złota :)
„Anielska zima” to historia na pierwszy rzut oka wyrafinowanej i zimnej Kai. Na prawdę trudno obdarzyć ją cieplejszymi uczuciami. Niegdyś zraniona nałożyła maskę tak dokładnie, że potrzeba dużo czasu, by zorientować się jaka naprawdę jest Kaja. Długo już wynajmuje dom młodego Polaniaka. Wszystko było w porządku do momentu kiedy wraca właściciel. Chce odzyskać w całości swoje miejsce, jednakże dziewczyna nie kwapi się do opuszczenia domu. Wszystko to ma związek z interesem, jaki ma zamiar rozkręcić w Polance. Jednak nic nie idzie po jej myśli. Kłody pod jej nogi nie chcą przestać się kłaść. Kaja w pewnym momencie nie wytrzymuje i rozsuwa zasłonę. Ma szczęście, gdyż na jej drodze pojawiają się ludzie, którym naprawdę można zaufać ale czy ona to dostrzeże, nie jest takie pewne.
Oprócz opowieści o Kai czytelnik zagląda także do Alicji, Marianny, Doroty, Józefiny... znanych mu już z poprzednich dwóch tomów. Choć „Anielska zima” to część cyklu, można ją czytać bez znajomości „Magicznego lata” i „Karmelowej jesieni”. Tylko dlaczego odmawiać sobie większej dawki przyjemności płynącej z tychże lektur? Prezentowany teraz tom łapie za serce. Autorka prócz humoru, dozy romantyzmu i szczypty kryminału wplata też bardziej istotne zagadnienia, nad którymi warto pochylić się na dłużej.
Dumna, zadzierająca nosa Kaja naiwnie sądzi, że problemy przestaną istnieć tylko dlatego, że o nich nie mówi, a ludzie zatańczą do jej melodii bez żadnego protestu tylko dlatego, że jej tak pasuje.
I mniej więcej taką ją poznałam na dzień dobry.
Jej zachowanie w stosunku do innych jest momentami tak naganne, że nie było mi jej żal, gdy okazało się, że kłopoty się nawarstwiały. Cóż, nawet jeśli się nie lubi dzieci, to nazywanie ich „gnojami” jest grubą przesadą!
A mimo to uważam, że autorka świetnie poradziła sobie z kreowaniem tej postaci i poprowadziła ją w tak intrygujący sposób, że choć Kaja bulwersowała mnie na każdym kroku, chciałam o niej czytać dalej, ciekawa jej losów i czy coś sprawi, że dziewczyna się zmieni. Bo na jakąś wielką zmianę miałam nadzieję już po pierwszych dwóch rozdziałach, gdy myślałam: otrząśnij się kobieto!
Znalazła się też wesoła postać. Głupiutka i naiwna, a tworzy w tej powieści klimat zabawnej odskoczni. Mowa o komendancie. Jego podejście do gderania żony rozbrajało mnie, a ta baba po prostu wkurzała, gdy zamiast wspierać swojego życiowego partnera, wymyślała nie wiadomo co, jakby nieświadoma, że słowa mogą cholernie ranić!
Pierwsze strony sprawiły, że zakochałam się w mieszkaniu starszego małżeństwa i w sumie trochę żałowałam z początku, że to nie w tym miejscu, przy nich zostanę już do końca. Ich rozmowy i sam opis wnętrza sprawiły, że poczułam się jak w domu z dzieciństwa.
Najpiękniejsze, co tu odnalazłam, to proza życia. Klimat świąt, gdy w realnym świecie też już zaczynam go czuć. A Wigilię przeżyję w tym roku dwa razy. Pierwszy właśnie przy tej lekturze.
Dała mi ona szansę nacieszyć się teraźniejszością, bo odkładając ją poczułam wielką radość, że moje prawdziwe święta dopiero przede mną. Aż do teraz w ogóle nie myślałam o Bożym Narodzeniu i nie cieszyłam się, że zjawią się lada dzień. Anielska zima to zmieniła.
Dla mnie ta powieść ma tylko dwa minusy. Gdy zdążyłam się przyzwyczaić do jednej osoby, za chwilę pojawiało się kolejne imię. I owszem, wiem, że już było. Ale co to za człowiek? Więc wertuję książkę w tył, by przypomnieć sobie, o co chodziło. Wydaje mi się, że bohaterowie wprowadzeni są szybko i z taką pewnością, że czytelnik wie o kogo chodzi, wiec się nie pogubi. A ja się trochę gubiłam, prawdopodobnie dlatego, że nie czytałam poprzednich części z tej serii.
Drugim minusem jest zakończenie. Nie spodziewałam się pozostawienia pewnego wątku otwartego. Mam nadzieję, że w wiosennym tomie autorka pociągnie go odpowiednio i wreszcie doczekam się porządnej chemii i motylków między bohaterami.
Anielska zima to spokojna, klimatyczna opowieść o życiu. Obserwujemy tu przemianę zimnej, wyrachowanej dziewczyny o kamiennym sercu. Jednak gdy zajrzymy głębiej w jej wnętrze, okazuje się, że tam coś jest. I to coś autorka powoli wydobywała na światło dzienne. Pokazała jak poradzić sobie z przeciwnościami losu i zachować się przyzwoicie, gdy niespecjalnie wiemy, jak tego dokonać. Pokrzepiająca historia na zimowe wieczory, którą polecam zwłaszcza, gdy życie Was nie rozpieszcza i przydałby się jakiś łagodny impuls dobrej energii.
"Bo anioły, moja droga, chodzą po ziemi." (str. 85)
Na koniec dodam, że książka została bardzo porządnie wykonana, a mimo targania jej w torebce, nie pozaginały mi się żadne rogi, ani grzbiet.
Alicja samotnie wychowuje siedmioletnią Matyldę. Córka bez przerwy choruje, ma obniżoną odporność. Za radą lekarki wyjeżdżają na wieś, żeby dziecko zmieniło...
Na głowę Izabeli, młodej, samotnej dziennikarki spadają kolejne problemy. Zawierucha w pracy, nagły wyjazd jedynej przyjaciółki, kłopoty finansowe –...