Młody Ziemianin Arthur Dent dowiaduje się z przerażeniem, że jego najbliższy przyjaciel Ford Prefect jest kosmitą, Ziemia zaś za chwilę zostanie unicestwiona, gdyż podobno leży na trasie planowanej kosmicznej autostrady. Stosowna informacja została nawet wywieszona w jakimś galaktycznym urzędzie na Alfa Centauri, ale... Ziemianie jej nie oprotestowali. Zniszczenie ojczystej planety to dla Arthura dopiero początek niewiarygodnych przygód w czasie i przestrzeni. Ford zabiera go statkiem kosmicznym w podróż po galaktyce. Jego przyjaciel zbiera materiały do nowej edycji przewodnika - komendium wszelkiej wiedzy i mądrości - "Autostopem przez galaktykę". W czasie tej podróży Arthur spróbuje pojąć sens życia, a także rozwiązać jedną z największych zagadek kosmosu...
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2005-06-22
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 240
Tytuł oryginału: The Hitchhiker's Guide to the Galaxy
Tłumaczenie: Paweł Wieczorek
Ilustracje:-
Kosmos absurdu
Parodia literatury science fiction w stylu Vonneguta wydawała się całkiem kuszącym wyborem. Absurdalne żarty lubię, więc – przynajmniej w założeniu – powinnam szybko odnaleźć się w lekturze. Nie przewidziałam jednak tego, że zamiast dawkowanego humoru otrzymam całą galaktykę absurdu. A nawet kosmos.
Zdecydowanie najbardziej z całej historii podobał mi się jej początek. Zestawienie zburzenia domu głównego bohatera ze zniszczeniem całej Ziemi wypadło naprawdę zgrabnie i liczyłam, że reszta będzie dla mnie równie miłym zaskoczeniem, w klimacie "Śniadania mistrzów" lub "Kociej kołyski". Jednak po udanym preludium autor, jak się zdaje, całą swoją uwagę przeniósł na wymyślanie coraz to nowych absurdalnych stworzeń i nonsensownych koncepcji, niemal całkowicie porzucając rozwój fabuły.
Sposób prowadzenia narracji w powieści jest bardzo chaotyczny i właściwie do końca (a nawet dłużej) nie wiadomo, do czego ona zmierza. Wplatanie niekończących się dygresji sprawia, że nie sposób załapać jej tempo. Naprawdę chciałabym napisać, że przynajmniej humor zwalił mnie z nóg, ale tak się nie stało i oprócz depresyjnego robota Marvina, trudno jest mi znaleźć elementy, które by mnie rozbawiły (ale sceny z Marvinem doceniam i chętnie zrobiłabym z niego bohatera pierwszoplanowego).
Nie każda klasyka jest dla każdego. Chociaż cieszące oko wydanie kusi, a humor rodem z Monty Pythona wydaje się obiecujący, to jednak całość trafiła gdzieś obok mnie. Zabrakło mi trochę rozwiązań w stylu Kurta Vonneguta, który pod płaszczykiem absurdu zwykle przemyca dość poważne tematy, a przede wszystkim trzyma balans i stara się, żeby fabuła nie zmieniła się w nonsens. Do lektury "Autostopem przez Galaktykę" jednak nikogo nie zniechęcam i jeżeli macie ochotę poznać odpowiedź na pytanie o sens wszystkiego i rozwikłać znaczenie “czterdzieści dwa”, to zapraszam, ale na własne ryzyko.
Jak miło jest sięgnąć po książki, które czytało się jako dziecko. Niedawno za sprawą @zysk w moje ręce wpadło piękne, jubileuszowe wydanie książki Douglasa Adamsa „Autostopem przez galaktykę”. Jest to uczczenie 42. rocznicy pierwszej publikacji tej książki. Wydanie to zostało zilustrowane przez wielokrotnie nagradzanego rysownika i autora książek dla dzieci, Chrisa Riddella.
Jeżeli sami, bądź wraz z dzieckiem chcecie wyruszyć na kosmiczną podróż to ta książka zdecydowanie jest dla Was. Pomimo, że czytałam ją po raz drugi to i tak bardzo dobrze się bawiłam. Jest to niesamowicie napisana opowieść o kosmicznych przygodach, w których nie zabraknie nam obcych istot, robotów, ale także filozoficznego fundamentu. Wraz z Arthurem przeżyjemy wiele, czasami wręcz absurdalnych historii. Autorowi w tak w brew pozorom krótkiej książce udało się zmieścić nie tylko fascynującą i pouczającą fabułę, ale i bardzo oryginalne postacie. Nie da się szybko zapomnieć niezwykle inteligentnego robota z depresją, czy super komputera, który bada sens życia. Prezydent Galaktyki? O mamusiu! Co to za wariat (oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa).
Sam styl pisania oraz humor pisarza bardzo przypadł mi do gustu. Używa języka i zwrotów, które potrafią oddziaływać na wyobraźnię czytelnika, a o to właśnie nam chodzi zwłaszcza w książkach dla młodszych czytelników.
Na szczególną pochwałę zasługuje wydanie z okazji 42. rocznicy pierwszego wydania. Piękne, w twardej oprawie, z niesamowitymi ilustracjami. Rysownikowi udało się bardzo dobrze odwzorować wygląd, ale i charakter postaci! Czuć od nich płynącą na swój sposób energię. Ogromnym plusem jest to, że ilustracje zostały podpisane, więc wiemy, jak Chris Riddell wyobraził sobie daną postać.
Jeżeli zainteresowała Was ta książką to zdecydowanie polecam sięgnąć właśnie po to wydanie. Ilustracje dodatkowo uatrakcyjnią lekturę, a lekka parodia science fiction sprawi, że będzie mieć uśmiech od ucha do ucha.
Książka opowiada historię Arthura Denta, zwykłego mieszkańca Anglii, który pewnego ranka dowiaduje się, że jego dom zostanie zniszczony. Między czasie okazuje się, że jego przyjaciel, Ford Prefect, jest kosmitą badającym ziemię. Ford ratuje Arthura z planety Ziemia, gdyż zgodnie z planami budowy hiperprzestrzennej obwodnicy galaktycznej Ziemia ma zostać całkowicie zniszczona. Tak oto Ford i Arthur wyruszają w podróż po Galaktyce.
Taki fabularny punkt wyjścia daje autorowi niesamowite pole do ubrania historii w śmieszne i absurdalne sytuacje. Inteligentny humor, który wylewa się z każdej strony książki dostarcza czytelnikowi radości. Douglas poprzez swoją książkę wyśmiewa postrzegania świata jako niezwykłego i wspaniałego, uwypukla jego absurd.
W tej książce autor dokonał rzeczy bardzo trudnej, jaką jest połączenie czystej rozrywki z intelektualnym rozkminianiem sensu życia. Te dwa najważniejsze aspekty książki sprawiają, że jej lektura jest warta spróbowania.
Fabuła powieści przedstawia szalone, okraszone potężną dawką humoru perypetie Ziemianina Artura Denta, galaktycznego autostopowicza i specjalisty od badań terenowych pracującym nad redakcją ,,Autostopu przez Galaktykę" Forda Prefecta, prezydenta Galaktyki i zarazem złodzieja Zaphoda Beeblebroxa, jego partnerki Trillian i pogrążonego w depresji robota Marvina. Cała historia jest poszatkowana, autor często skacze od postaci do postaci, tworząc zbiór z pozoru nie związanych ze sobą fragmentów skupiających się na poczynaniach wykreowanych przez siebie bohaterów, by doprowadzić do ich spotkania w części finałowej tomu.
,,Autostopem przez Galaktykę" to powieść o mocnym zabarwieniu satyrycznym, przedstawiona w książce historia jest niezwykle dynamiczna i lekka w odbiorze. Przeczytałam błyskawicznie i z dużą przyjemnością, choć nie do końca podobało mi się zakończenie, które urwało całą opowieść jakby w połowie - co prawda jest to w pełni uzasadnione formą powieści, która jest zapisem odcinków powieści radiowej, ale czytając finał, poczułam się tak jakbym została wysadzona ze statku kosmicznego w połowie bardzo ciekawej podróży (niewątpliwie zachęca to do sięgnięcia po kolejny tom serii, ale równocześnie jest dla mnie źródłem lekkiej frustracji ).
"Jak wiele dróg musi przejść człowiek?
Czterdzieści dwie!"
Połączenie komedii i science fiction, które przeczytałem chyba w zbyt podeszłym wieku. Humor? Owszem występuje, ale jest jakiś przewidywalny i sztampowy.
Zabłądziłam w oparach absurdu... Historia jest dużo bardziej odrealniona, niż zwykłe opowieści o UFO.
CZTERDZIEŚCI DWA LATA BŁĄKANIA SIĘ PO WSZECHŚWIECIE
Co prawda „Autostopem przez galaktykę” debiutowało już w roku 1978, jako słuchowisko radiowe, ale jego powieściowa wersja pojawiła się dopiero rok później, a co za tym idzie teraz świętuje swoją okrągła, czterdziestą drugą rocznicę powstania. Okrągłą? Czterdziestą drugą? Co to w ogóle ma być za jubileusz? Cóż, fanom serii nie musze mówić, dlaczego liczba ta jest szczególnie ważna dla cyklu, a cała reszta powinna z miejsca nadrobić nieznajomość opus magnum Douglasa Adamsa, bo to kawał wyśmienitej literatury. Nawet dla tych, którzy nie cierpią komediowej fantastyki.
W życiu czasem różnie bywa. Raz lepiej, raz gorzej, z tym, że lepiej to już tak często nie bywa. Przekonuje się o tym młody Brytyjczyk, Ziemianin, Arthur Dent, kiedy pewnego dnia odkrywa, że rada gminy chce burzyć mu dom, bo budowana jest obwodnica. A jak wiadomo, obwodnice trzeba budować. Nawet bez zgody i wiedzy mieszkańców. Ale to akurat najmniejszy problem, bo jednocześnie okazuje się, że trwa budowa kosmicznej obwodnicy, a planeta Ziemia leży na jej trasie i ją też trzeba będzie wyburzyć. Ziemianie mogli ją oprotestować, ale żaden z nich nie wybrał się do urzędu na planecie Alfa Centauri, więc cóż, dla naszego globu nie ma już ratunku. Jednak jest za to ratunek dla Arthura, bo jego przyjaciel, który okazuje się kosmitą, zabiera go w podróż w kosmos. W poszukiwaniu materiałów do najnowszego wydania arcypopularnego przewodnika „Autostopem przez galaktykę”, obaj przemierzają przestrzeń, odkrywając wszelkiej maści dziwy, a kto wie czy nie także największą zagadkę wszechświata…
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2021/05/autostopem-przez-galaktyke-edycja.html
Cóż, nawet nie znając autora, od razu widać, że jest to książka angielska. Hurom Pythona, Pratchetta i aż chce się śmiać. Tyle że zamiast gromkiego śmiechu, wychodzi ze mnie chichot.
Zdecydowanie książka wychodzi jako wstęp do czegoś szerszego, dłuższego i większego, niż zniszczenie Ziemi.
L'humour est, il faut l'avouer, assez rare en SF. Douglas Adams a relevé le défi en publiant, a partir d'un feuilleton radiophonique, une série de romans...
Czwarty tom "trylogii" to opowieść o dziewczynie, która przed unicestwieniem Ziemi nie zdążyła nikomu powiedzieć, co cały czas szło nie tak jak trzeba...
Przeczytane:2021-07-04,
„Autostopem przez galaktykę” to klasyka literatury, ale ja nie miałam okazji jej, do tej pory, czytać. Wydawnictwo Zysk i s-ka skusiło mnie pięknym wydaniem tej publikacji. I stało się – dołączyła do mojej kolekcji, została przeczytana, a ja mogę z dumą powiedzieć, że wiem na czym polega fenomen Douglasa Adamsa i tej książki.
O czym ona właściwie jest?. Ziemia zostaje przeznaczona do rozbiórki. Ponieważ jej mieszkańcy nie zgłosili zastrzeżeń do decyzji urzędników na Alfa Centauri, roboty ruszają – można powiedzieć, że załatwiła nas międzygalaktyczna biurokracja. Zdezorientowany Artur Dent dzięki pomocy najlepszego przyjaciela Forda Perfecta, który okazuje się kosmitą, łapie okazję i wyrusza w niesamowitą wyprawę po kosmosie. W tym momencie rozpoczyna się totalne szaleństwo. Wraz z bohaterami odwiedzamy różne miejsca i poznajemy mniej lub bardziej dziwne stworzenia. Wyobraźnia Douglasa Adamsa nie ma żadnych granic. Mam wrażenie, że mógłby on wymyślać kolejne postacie, perypetie, gagi do końca świata i jeden dzień dłużej.
Jest to komedia science fiction i nie ma tutaj żadnego drugiego dna: komedia bo jest śmieszna; science fiction bo dzieje się w kosmosie. Tutaj taka krótka dygresja, unikałabym w tym przypadku słowa parodia, które ma prześmiewczy charakter. Przyznaję, że można dopatrzeć się tu przedrzeźniania pewnych konwencji, jednak jest to dla mnie kwestia drugoplanowa. Najważniejsza jest zabawa i śmiech. Sceptykom, którzy pomyślą sobie teraz: „każdy ma inne poczucie humoru”, mogę z czystym sumieniem napisać, iż w „Autostopem przez galaktykę” znajduje się tyle zabawnych i absurdalnych stacji, że trudno mi uwierzyć, że znajdzie się osoba, która będzie to czytać z kamienną twarzą. Napęd nieskończonego nieprawdopodobieństwa, tomik vogońskiej poezji pt. „Oda do zielonej grudki kitu, którą znalazłem letniego poranka pod pachą” to tylko drobne przykłady pomysłów Douglasa Adamsa.
Wydanie, które posiadam – wyd. Zysk i s-ka, 2021 – jest ozdobione ilustracjami Chrisa Riddella. Rysownik przedstawiając oblicza kolejnych bohaterów wspaniale oddał klimat książki i poczucie humoru autora. Fajnym detalem są podpisy do obrazków. Dzięki temu nie ma wątpliwości, na kogo patrzymy.
„Autostopem przez galaktykę” polecam każdemu, kto lubi dobrą zabawę. Jest to doskonała komedia i doskonała powieść science fiction. Uwielbiam kiedy pisarze nie wstydzą się rozwinąć skrzydła swojej wyobraźni. Douglasa Adamsa niewątpliwie poniosło, ale dzięki temu otrzymaliśmy kawał świetnej literatury.