Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: b.d
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 176
#współpracabarterowa
Tajemniczy głos z głębi, zapewne z podwodnego R'lyeh szepnął mi, że pora na kolejny, przeklęty tekst. Tym razem padło na "Czyhającego w progu", czyli historie, które powstały z niedokończonych notatek Lovecrafta, połączonych w całość przez Derletha.
August Derleth był korespondencyjnym przyjacielem Lovecrafta i jednym z głównych propagatorów jego twórczości. Kto wie, może gdyby nie jego upór, twórczość Samotnika z Providence nie byłaby obecnie tak znana? Czy udało się Derlethowi podjąć tego trudnego zadania? W moim odczuciu - tak! Czuć ducha twórczości Lovecrafta! Być może patrzę na to zbyt kolorowo, ale nic nie poradzę, że mam słabość do wszelakiej mitologii Cthulhu.
"Czyhający w progu" to opowieść o Ambrosie Dewarcie, który zostaje dziedzicem podupadłej posiadłości w prastarym lesie. Pragnie ją wyremontować i zaznać spokoju, ale odkrywa enigmatyczny dokument swojego prapradziadka... i tak zostaje wciągnięty w otchłań mrocznych sekretów swoich przodków, gdzie prawda kryjąca się pod powierzchnią naszego świata potrafi zmrozić krew w żyłach. Dokąd go to całe śledztwo poprowadzi?
Poprzez listy, rękopisy i relacje kolejnych narratorów wyłania się mroczny świat nadprzyrodzonych, plugawych istot... Nie brakuje tu miejsc owianych złowieszczą legendą. Tajemnicza wieża, dziwne dźwięki i niewytłumaczalne zjawiska. Zakazane, bluźniercze manuskrypty. Echa zdarzeń przeszłych w Innsmouth... Jednym słowem to jest niezwykła przygoda z elementami kosmicznego horroru. Tutaj poczucie kruchości i maluczkości człowieka wobec gargantuicznej grozy uśpionej przez eony jest namacalne.
To co? Gotowi wejrzeć poza niewidzialną zasłonę w nieznane ukryte przed oczami zwykłych śmiertelników? Polecam, zwłaszcza fanom twórczości Samotnika z Providence.
Przeczytane:2025-05-29, Ocena: 4, Przeczytałem,
Opowieść absolutnie duszna, przepełniona często niewypowiedzianym lękiem i sporą dozą takiego nienamacalnego niepokoju, który pomimo tego, że jest odczuwalny to trudno go jednoznacznie zdefiniować.
Nasz bohater Ambrose Dewart pojawia się w posiadłości rodem z powieści grozy, gdzie echa tajemnic, niedostępne miejsca kuszą niczym masło w dyskoncie po 3 zł. Dewart pomimo ostrzeżenia, nie do końca rozumiejąc sytuację zagłębia się w historię ku jej poznaniu, nie ma jednak świadomości, że każdy kolejny krok będzie krokiem ku obłędowi i szaleństwu zmysłów.
Jako że Derleth podjął się wyzwania ,,ogarnięcia" pozostawionych notatek i scenopisów Lovecrafta to czy tutaj jego wizje, która jest nieco bardziej uporządkowana i chyba jednak skręca nieco w kierunku thrillera z elementami grozy, ale nie ma w tym nic złego moim zdaniem, bo mnie ta wizja zdecydowanie kupuje.
Chociaż styl Derletha jest nieco mniej oniryczny, bardziej fabularny w porównaniu do Lovecraft to ,,podoba się to dla mnie" i nie mogłabym powiedzieć, że taka zmiana pozbawia czy umniejsza jakkolwiek poziom lęku, jaki daje ta historia. Powieść dobrze wykorzystuje znane motywy tajemnicy, zakazanych ksiąg, przerażającego i niejasnego dziedzictwa rodziny i tworzy bardzo spójny obraz, który niejednemu czytelnikowi zjeży włosy na głowie.
Jako czytelniczka sympatyzująca z grozą jestem zdecydowanie zadowolona i połączenie lovecraftowego koszmaru w nieco bardziej uporządkowanej narracyjnie scenerii dało mi to, czego od grozy oczekuję.