"Na skraju przepaści" to kolejna z cyklu „mocnych” książek autorstwa Moniki Koszewskiej. Tym razem na kanwie kryminału obyczajowego zostaje podjęty wstydliwy – aczkolwiek stanowiący coraz większy problem społeczny – temat alkoholizmu wśród kobiet. Główna bohaterka, Ewa, to kobieta dojrzała i wykształcona, o ustabilizowanej pozycji zawodowej i
prywatnej. Solidnym i wieloletnim doświadczeniem Ewy jest… picie. Kobiecie nigdy nie brakowało i wciąż nie brakuje powodów, żeby odmówić, i nigdy nie wystarczało i nadal nie wystara motywacji, żeby przestać… Problem złożony i nieoczywisty, jak i fabuła obfitująca w zaskakujące sploty zdarzeń opisane w tym kryminale.
Na tle trójmiejskiego życia poznamy między innymi wątek znalezionych w dziwnych okolicznościach zwłok, a także skomplikowanego życia rodzinnego i zawiłych relacji biznesowych.
Autorka – w charakterystyczny dla siebie sposób – poprzez znane nam wszystkim, choćby pośrednio, sytuacje, dotyka ważnej kwestii społecznej, skłaniając tym samym czytelników do refleksji.
Muszę wejść do biura tak, żeby nie spotkać Marcina. Chyba czuć ode mnie alkohol. Miętówki nie pomagają. Zajdę do kawiarni po ciastko. W sumie to już zgłodniałam. Czekolada powinna zabić zapach wina. Rano, jak zjadłam batona i zapiłam kawą, było w sumie nieźle.
Rozmawiałam z Marcinem i Zośką i niczego nie wyczuli.
Pani Viola zadzwoniła po swojego kierowcę. Mąż jej zagroził, że jak jeszcze raz wywinie numer z alkoholem, to jej nie pomoże. Przeraziła ją wizja siedzenia w areszcie z narkomankami i prostytutkami. Jestem ciekawa, jak często sięga po alkohol. W sumie to niczego jej nie brakuje – dość szczupła, świetnie ubrana, spełniona zawodowo, wakacje trzy razy do roku, gosposia, niania do dziecka, korepetytorki, personalny trener, dietetyk, cera gładka jak dupcia niemowlęcia. Nie ma powodów do picia, a jednak też pije.
Wydawnictwo: 1PUNKT
Data wydania: 2023-04-14
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 440
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗡𝗶𝗲𝗻𝗮𝘄𝗶𝗱𝘇ę 𝘀𝗶𝗲𝗯𝗶𝗲 𝗶 𝗰𝗮ł𝗲𝗴𝗼 ś𝘄𝗶𝗮𝘁𝗮!
Nie wszystkie książki czyta się bezpiecznie, z dystansem i spokojem. 𝑁𝑎 𝑠𝑘𝑟𝑎𝑗𝑢 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑝𝑎ś𝑐𝑖 Moniki Koszewskiej to jedna z tych opowieści, które bolą, uwierają i nie pozwalają o sobie zapomnieć. To nie jest literatura na poprawę humoru ani miła rozrywka na wieczór. To bezkompromisowy, brutalnie szczery portret kobiety uwikłanej w uzależnienie, której życie stopniowo wymyka się spod kontroli. Autorka nie owija w bawełnę, nie próbuje łagodzić przekazu. Pokazuje dramat osoby uzależnionej i tych, którzy trwają obok niej, z całą jego złożonością, wstydem, samotnością i nieustannym zaprzeczaniem. Każda scena i każdy dialog zdają się mieć znaczenie. Dawno żadna książka nie poruszyła mnie tak mocno. Notowałam niemal każdą myśl, bo zbyt wiele z nich uderzało prosto w serce. Szczególnie jeśli zna się to doświadczenie z bliska jako osoba współuzależniona lub ktoś towarzyszący komuś, kto stoi na krawędzi.
Ewa ma czterdzieści dwa lata. Świetnie zarabia, pracuje w cenionej kancelarii, ma kochającego męża, dwóch synów i piękny dom. Z pozoru jej życie jest uporządkowane, pełne sukcesów i stabilizacji. A jednak wszystko to toczy się jakby na krawędzi. Ewa jest wysokofunkcjonującą alkoholiczką. Pije codziennie, w ukryciu, tłumacząc się stresem, gorszym nastrojem, przemęczeniem. Wciąż udaje, że ma wszystko pod kontrolą. Przekonuje samą siebie, że kieliszek wina to nic, a bóle głowy i zmęczenie są skutkiem przepracowania. Nie dostrzega, że codzienność wymyka się jej z rąk.
W jej otoczeniu wszyscy widzą, że coś jest nie tak. Mąż, który coraz częściej czuje od niej alkohol, klientki, które popijają z nią podczas spotkań, a nawet szef, który choć wie o problemie, przymyka oko, bo Ewa to przecież najlepsza adwokatka w sprawach handlowych. Nikt nie mówi jej tego wprost, a Ewa jest bardzo dobra w udawaniu. Jej wymówki to codzienny rytuał. Zawsze znajdzie powód, by sięgnąć po alkohol. Bo ktoś ją zawiódł, bo dzieci, bo mąż, bo wszystko ją przytłacza.
Choć z zewnątrz wciąż funkcjonuje, coraz trudniej jej ukryć to, co dzieje się naprawdę. Miętówki, batoniki, kawa nie zagłuszają już zapachu alkoholu. Obiecuje sobie, że wypije tylko trochę. Mała małpka, kieliszek na dobranoc, coś dla zdrowia, coś na rozluźnienie. Zazwyczaj kończy się na całej butelce. Kiedy spędza miły dzień z synem, celebruje go kolejnym drinkiem. Gdy ten sam syn zostaje zatrzymany przez policję, Ewa nie potrafi zareagować jak matka. Próbuje moralizować, lecz jej słowa nie mają już wagi. Nie jest autorytetem. Straciła szacunek własnego dziecka.
Chciałaby schudnąć, zadbać o siebie, poczuć się piękna, ale do tego potrzebna jest siła, a alkohol tę siłę odbiera. W pracy stara się być profesjonalna, lecz nawet tam pojawia się głód alkoholowy. Planowany zakup cukierków z koniakiem wydaje się niewinną pokusą, ale za każdym razem przekracza kolejną granicę. Jej relacje z mężem pogarszają się. On próbuje z nią rozmawiać, proponuje leczenie. Ewa reaguje agresją, zarzuca mu winę, odwraca kota ogonem. Nie chce być wariatką, nie chce zamknięcia w ośrodku. Jest przekonana, że się stara, że to wszystko nie jej wina. Ale czy naprawdę się stara? Obietnice składane samej sobie nic nie znaczą, jeśli nie idą za nimi czyny.
Nie pamięta, kiedy ostatnio była u kosmetyczki. Dieta to dla niej koszmar, siłownia wzbudza kompleksy. Wszystko, co mogłoby jej pomóc, budzi opór i lęk. Kiedy znowu sięga po alkohol, nie wie już, czy to wybór, czy konieczność. Próby rozmowy z mężem kończą się awanturą. Znów się upija, znów wymiotuje, znów budzi się z obrzękłą twarzą, rozczochranymi włosami i brakiem siły. Nienawidzi siebie. Czuje, że jeśli nic się nie zmieni, za kilka lat będzie zgorzkniałą, samotną kobietą, bez pracy, bez rodziny, z butelką jako jedynym towarzyszem.
Monika Koszewska nie pokazuje drogi w uzależnienie. Gdy przedstawia Ewę, jest już głęboko wciągnięta w nałóg. Od razu uderza z impetem i pokazuje, jak subtelnie, jak niepostrzeżenie alkohol przejął kontrolę nad życiem Ewy. To wróg podstępny, który nie zabiera wszystkiego od razu. Robi to powoli, krok po kroku. Znika uroda, zdrowie, miłość. Znika zaufanie dzieci, poczucie wartości, sens. Jednak Ewa ciągle uważa, że to jeszcze nie alkoholizm. Że pije, bo życie ją przytłacza, że inni mają lepiej, że jej trudna codzienność usprawiedliwia wszystko.
W chwilach trzeźwości poświęca dzieciom czas, ale kiedy pije, zapomina o wszystkim. Przekonuje samą siebie, że alkohol to jedyna droga do spokoju. Nie jest jeszcze źle, bo przecież nie zatacza się, nie śpi na podłodze, więc to nie może być alkoholizm. Starszy syn coraz częściej wytyka jej kłamstwa i hipokryzję. Nie chce z nią rozmawiać, nie chce jeść wspólnych posiłków. Woli sąsiadów. A Ewa, zamiast walczyć o relacje, sięga do lodówki po kolejną butelkę.
Pomimo, że ma stabilną pracę i jest w niej ceniona, to sukces zawodowy nie daje jej poczucia wartości. Alkohol staje się schronieniem, namiastką ukojenia. Wierzy, że pije, bo lubi. Że kontroluje sytuację. Ale prawda jest inna. Kiedy próbuje nie pić, jej myśli zaczynają wirować. Złość, frustracja, lęk nie pozwalają jej wytrwać. Wciąż obiecuje sobie poprawę. I wciąż przegrywa.
Rozmowy z mężem kończą się krzykiem. On chce jej pomóc, ale ona każdą próbę odczytuje jako atak. Dzieci widzą, że mama nie jest sobą. Adam coraz częściej zastaje ją z kieliszkiem w ręku. Ona go przekonuje, że nic się nie dzieje, że wszystko ma pod kontrolą. Ale przecież on wie. Wie, że jeździ pod wpływem, że zaniedbuje szkołę synów, że coraz częściej zawala. Zaskakujące jest to, że wciąż nie zawaliła żadnej sprawy. Jeszcze funkcjonuje, ale coraz bardziej balansuje na cienkiej linie.
Bywają momenty, w których Ewa się zatrzymuje. Zadaje sobie pytanie: dlaczego piję? Czasem nawet wydaje się, że zna odpowiedź. Ale nie robi z tym nic. Patrzy, jak mąż i synowie zbliżają się do jej sąsiadki i zamiast walczyć, jeszcze bardziej pogrąża się w nałogu. Widzi błędy, ale nie umie ich naprawić. Zamiast przyjąć odpowiedzialność, wciąż ucieka. Potrafi manipulować, potrafi się maskować, potrafi udawać. Ale nie potrafi już kochać siebie.
Powieść Moniki Koszewskiej oparta jest w dużej mierze na dialogach. Dla niektórych może się to wydać zbyt rozgadane, ale istota tej książki leży gdzie indziej. 𝑁𝑎 𝑠𝑘𝑟𝑎𝑗𝑢 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑝𝑎ś𝑐𝑖 to opowieść o uzależnieniu. O kobiecie, która przestała nad sobą panować, ale wciąż twierdzi, że panuje nad wszystkim. To książka, którą powinien przeczytać każdy. Nie tylko ci, których ten problem dotyczy bezpośrednio. Alkohol jest wszędzie. Pije się z radości i ze smutku. Dla zabawy i dla ukojenia. Bez okazji i z każdej okazji.
Autorka porusza również wątki społeczne, pokazuje kulisy pracy szkoły, gdzie dzieci często traktowane są jak pionki, a nauczyciele walczą między sobą. Przemycony został także wątek kryminalny, którym zajmuje się Adam, ale to tylko tło. Serce tej powieści bije razem z Ewą. I z każdą kolejną stroną coraz bardziej słychać, jak to serce bije w rozpaczy. Bo nikt nie pomoże alkoholikowi, jeśli on sam nie powie: dość. Jeśli nie zacznie od siebie. Jeśli nie odkryje w sobie siły, by walczyć. Zanim będzie za późno.
𝐺𝑑𝑦𝑏𝑦 𝑜𝑑𝑠𝑡𝑎𝑤𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒 𝑎𝑙𝑘𝑜ℎ𝑜𝑙𝑢 𝑏𝑦ł𝑜 𝑡𝑎𝑘𝑖𝑒 𝑝𝑟𝑜𝑠𝑡𝑒, 𝑡𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑚𝑦𝑠ł 𝑠𝑝𝑖𝑟𝑦𝑡𝑢𝑠𝑜𝑤𝑦 𝑑𝑎𝑤𝑛𝑜, 𝑏𝑦 𝑧𝑏𝑎𝑛𝑘𝑟𝑢𝑡𝑜𝑤𝑎ł.
Monika Koszewska słynie z podejmowania trudnych i odważnych tematów. Jej książki mają w sobie pewną wartość, nie można przeczytać i zapomnieć. Nie da się przejść obojętnie obok tak ważnych zagadnień. O czym jest tym razem?
Ewa, znana i ceniona prawniczka, wydawać się może, wiedzie ułożone i szczęśliwe życie. Jest dobra w tym, co robi, ceniona przez klientów i szefa. Mąż to znany i zdobywający coraz większą popularność prokurator. Ma dwóch nastoletnich synów, którzy raczej nie przysparzają większych kłopotów. Ale jednak jest coś, co burzy jej codzienną sielankę i nie daje spokoju. To zmora dzisiejszych czasów, alkoholizm. Choroba, która dotyka nie tylko mężczyzn, ale również kobiety. Widzimy to doskonale na przykładzie naszej bohaterki, kobiety dojrzałej, o ustabilizowanej pozycji zawodowej, którą raczej problemy omijają szerokim łukiem. A jednak nie jest tak kolorowo, jakby mogło się nam wydawać. Zadaję sobie pytanie, dlaczego Ewa codziennie pije? Co to jej daje? Dlaczego nie może się opamiętać? Gdzie tkwi problem? I nie potrafię dać jednoznacznej odpowiedzi. Problemy, z którymi ona się boryka, nie zasługują aż na taką uwagę. Co z tego, że ma nadwagę? Puszyste też są piękne? Jest zazdrosna o młodą i piękną sąsiadkę, mąż tak na nią łapczywie zerka. Wystarczy, że Ewa o siebie zadba, odwiedzi fryzjera i spali kilka kilogramów, i nie będzie miała argumentów na rzecz zazdrości. Ale ona nie potrafi się zmobilizować, dać z siebie więcej. Nie ma silnej motywacji.
Na skraju przepaści to powieść obyczajowa z ciekawym wątkiem kryminalnym. W Gdańsku w dziwnych i niejasnych okolicznościach są znajdywane kolejne zwłoki. To gruba sprawa, którą prowadzi mąż Ewy. Gdyby sprawnie poprowadził tę sprawę, ma szansę na awans. Jak się okaże, dzięki zbiegowi okoliczności, ta kryminalna sprawa ma związek ze sprawami, które prowadzi Ewa. Jak bardzo te sprawy są ze sobą powiązane i do czego doprowadzi wspólny mianownik w relacjach zawodowych małżonków? Czy to czyjeś celowo działanie czy przypadek?
Autorka porusza w najnowszej powieści problem alkoholizmu. Ten, kto nie ma wokół siebie osób dotkniętych tych nałogiem, pewnie nie ma świadomości, jakie to wielkie zło. Jak potrafi niszczyć relacje rodzinne i życie zawodowe. Jak trudno alkoholikowi powiedzieć: stop, od dzisiaj nie piję! Dla nas to łatwe, ale alkoholik bez pomocy specjalisty sam nie poradzi sobie z tym problemem. Musi mieć silną motywację i pomoc od innych. Wsparcie i zrozumienie. I Monika Koszewska – na przykładzie Ewy – pokazuje nam walkę z alkoholizmem, trudną i siermiężną, walkę z każdym kolejnym dniem. Jak się okazuje, dla bohaterki dzień bez alkoholu to sukces. Ale jak pokazuje jej historia, bardzo szybko te jej sukcesy się rozpływają się w powietrzu.
Muszę przyznać, że główna bohaterka bardzo mnie irytowała. Ona nie uważała, że robi źle. W jej przekonaniu, jedna lampka wina dziennie jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Dla mnie Ewa stanowiła zły przykład, była to osoba nieodpowiedzialna i samolubna, myślała tylko o sobie, nawet dzieci zostały odsunięte na bok. I wiele przewinień przechodziło jej bezkarnie.
Lektura godna uwagi, czyta się szybko, mimo, że temat trudny i istotny. Historia skłania do refleksji i przemyśleń. Można się przekonać, w jakim świecie żyją alkoholicy i czy można im pomóc.
Polecam, ciekawe stadium przypadku alkoholika. Oby takich było jak najmniej wokół nas …
Piwo, wino, wódka, gin, koniak, whisky. Jest wiele okazji, żeby się napić. Imieniny, urodziny, wesela, imprezy integracyjne. Alkohol dozwolony jest dla ludzi dorosłych. Jednak niektórzy nie znają umiaru. Z każdym dniem piją coraz więcej. Zagłuszają nim swoje smutki i zmartwienia.
Tak jest w przypadku bohaterki książki "Na skraju przepaści". Ewa to inteligentna kobieta w średnim wieku. Jest matką dwóch synów, żoną Adama, pracownicą kancelarii prawnej. Wiedzie ustabilizowane życie, ale nie jest szczęśliwa. Pije coraz więcej. Często wraca do domu na rauszu. Zdarza jej się prowadzić samochód pod wpływem procentów.
Czy Ewa będzie walczyć z nałogiem? Czy w porę się opamięta i zacznie się leczyć? A może straci pracę, rodzinę i stoczy się na samo dno?
"Na skraju przepaści" to powieść, która zaczyna się od kłótni. Adam ma do Ewy pretensje. Chce, żeby wzięła się w garść. Bohaterka uważa, że jej mąż przesadza. Wydaje jej się, że świetnie kontroluje swoje picie. Alkohol niszczy jej relacje prywatne i zawodowe. Ewa nie dogaduje się z mężem, zaniedbuje dzieci, ma problemy w pracy.
"Na skraju przepaści" to książka, która daje do myślenia. Pokazuje zjawisko alkoholizmu. To opowieść trudna, bolesna, szczera, bez lukru.
Osią przewodnią powieści jest uzależnienie głównej bohaterki. Wątki poboczne dotyczą niezidentyfikowanych zwłok i śledztwa, które ich dotyczy. To połączenie dobrego obyczaju z kryminałem.
Lektura wymagająca, ciężka, miejscami przytłaczająca. A zarazem potrzebna. Wpaść w nałóg jest o wiele łatwiej, niż z się z nim zmierzyć. A wygraną w tej batalii, może być ludzkie życie.
Akcja powieści rozpoczyna się w samolocie, którym główna bohaterka, trzydziestoletnia atrakcyjna singielka, wraca z Kijowa. Właśnie rozstała się ze swoim...
Jej bohaterem jest trzydziestoczteroletni singiel, właściciel dużej, świetnie prosperującej firmy Inwestycje Rozwojowe. Dla niejednej kobiety taki przystojniak...