Na Żuławy, urokliwą krainę poprzecinaną siecią wód i samotnymi wierzbami, przybyła grupa osadników z Wołynia, gdzie zostawili swoje domy i dawne życie. Ziemie Odzyskane, które miały się stać ich ziemią obiecaną, zapewniają im jedynie niebezpieczeństwa, ciężką pracę, głód, niepewne jutro i nikłą nadzieję, że z czasem będzie lepiej. W obliczu nieustannych trudności - od nieprzychylnych żywiołów po bezustanne spory - pozostawieni sami sobie bohaterowie muszą stawić czoło swoim lękom i wątpliwościom. Jak poradzą sobie z przeciwnościami losu? Czy ich marzenia o szczęściu i dostatku mają szansę się spełnić?
"Nowe nadzieje" to poruszająca opowieść o odwadze, determinacji oraz sile więzi międzyludzkich. To historia, która pokazuje, że nadzieja potrafi rozkwitnąć nawet w najtrudniejszych chwilach, a nowe życie można zbudować na fundamentach wspólnej walki, uporu i nieustępliwości. Przygotuj się na emocjonującą podróż, która przeniesie cię w czasy, gdy marzenia były jedynym światłem w mrokach niepewności, a zalewające żuławskie pola wody były niczym w porównaniu z ogniem rozpalającym serca gotowych na wszystko osadników.
Wydawnictwo: Flow
Data wydania: 2025-03-26
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 336
"Nowe nadzieje" to drugi tom cyklu "Osadnicy na Żuławach" autorstwa Sylwii Kubik. Bohaterowie powieści próbują rozpocząć nowe życie na zupełnie obcych im ziemiach. Szkoda, że na każdym kroku spotyka ich rozczarowanie. Urodzajne ziemie okazały się zalanymi terenami, a puste domy — ruinami. Jednak determinacja, chęć życia w godnych warunkach, bezpieczeństwo i poczucie stabilizacji są dla przesiedleńców priorytetami. Zrobią wszystko, aby w końcu poczuć się jak u siebie.
To powieść, w której lęk o teraźniejszość i przyszłość przeplata się z tęsknotą za domem i nadzieją na lepsze. Autorka z niezwykłą wrażliwością prezentuje rys historyczny i łączy go z fikcyjnymi postaciami.
Bohaterowie tej książki pochodzą z różnych zakątków Polski, każdy z nich ma inny, a jednak bardzo podobny bagaż osobistych tragedii. Nie mogą pozwolić na to, aby to, co ich łączy, teraz ich podzieliło. Muszą postarać się zbudować od podstaw własną społeczność, w której będą żyć i funkcjonować w harmonii.
To wzruszająca, pełna emocji książka. Pokocha i doceni ją każdy, kto lubi powieści historyczne osadzone w okresie powojennej Polski oraz obyczajówki. Smutna, do bólu prawdziwa, napisana lekkim piórem i pięknym stylem, sprawiając, że świat przedstawiony wciąga czytelnika już od pierwszych zdań.
Zakończenie pierwszej części było tak dynamiczne, że nie mogłam się doczekać, aby przeczytać drugi tom. Nie zamierzam zdradzać, kto i w jaki sposób ucierpiał, bo wtedy sami nie sięgniecie po książkę.
Rodziny, które poznałam w pierwszej części, wciąż zmagają się ze swoimi problemami. Nowa ziemia i klimat Żuław są dla nich obce, muszą się wiele nauczyć, aby móc utrzymać się z pracy własnych rąk. Mają nadzieję, że władza im pomoże, ale najpierw muszą zadbać o stolicę i własne interesy.
Wspaniała pisarka, swym literackim piórem, odmalowała obraz ówczesnych czasów. Historia splata się z fikcją literacką, co sprawia, że otrzymaliśmy powieść, od której trudno się oderwać. Pełna emocji, z pewnością niejedna łza zakręci się w oku czytelnika podczas lektury. Trudne losy ludzi w tamtych czasach z pewnością wzruszą nawet najbardziej odpornego czytelnika.
Oczywiście, dom podcieniowy wciąż ma wiele do powiedzenia. Bardzo go polubiłam i trudno mi się z nim rozstać, ale znając grono czytelników Sylwii Kubik, jestem pewna, że wywalczą sobie dalsze losy bohaterów.
“Uczyli się życia na obcej ziemi, oswajania jej i tworzenia własnej wspólnoty…”
Drugi tom cyklu “Osadnicy na Żuławach” w niczym nie ustępuje części pierwszej. Wręcz przeciwnie. Wołyń dla nich był całym światem. Wraz z końcem II wojny światowej, musieli podjąć najtrudniejszą decyzję w ich życiu. Pozostawili za sobą wszystko, co kochali, co stanowiło o nich. Wyruszyli na zachód, na ziemie nieznane, tam mieli zacząć wszystko od nowa. Miał czekać na nich poniemiecki dobrobyt. Na miejscu okazało się, że obietnice, jakie im składano, mają niewiele wspólnego z prawdą. Zniszczenia, rozgrabione majątki, szabrownicy, bezprawie i bezkarna Armia Czerwona. Teren, na którym mieli osiąść, bardzo różnił się od tego, w którym do tej pory żyli. Wszystko było zupełnie inne, nieznane, nawet dziwne, ziemia zupełnie inna, pojedyncze wierzby. Nasi bohaterowie muszą zmierzyć się z wieloma trudnościami, wciąż panuje głód, bywa niebezpiecznie. Ludzie nawykli do ciężkiej pracy nie poddają się. Coraz mocniej zaczyna tlić się iskierka nadziei, że jeszcze kiedyś będzie lepiej, będzie dobrze.
Akcja powieści toczy się swoim rytmem, niesie ze sobą ogromne, skrajne emocje, przenosi nas do strasznych czasów tuż po II wojnie światowej, na ziemie Żuławskie, Malbork i okolice. Fabuła zajmująco poprowadzona, dopracowana w każdym szczególe, czuć ogromną wrażliwość pióra Autorki. Jest realnie, naturalnie, przejmująco, trudno, bardzo trudno, aż boli. Bohaterowie, to oni są niepodważalnym atutem powieści. Zwykli ludzie, różne osobowości, swojscy, ciepli, serdeczni i ich zupełne przeciwieństwa. I ta rewelacyjnie poprowadzona narracja… domu. Domu, który stoi na tych ziemiach od bardzo dawna, rozrastał się, widział i słyszał nie jedno, witał i żegnał kolejnych właścicieli. I stara wierzba, jakby rozumiał, próbowała pomóc…
Przykuwające uwagę, chwilami dramatyczne, złożone, ludzkie losy. Wyraźnie czujemy atmosferę, jaka panowała wśród ludzi, czujemy ich obawy, niepokój, strach, rozpacz. Ale i coraz większą nadzieję. Ludzie pozostawili samym sobie, mogą liczyć na siebie nawzajem, ratują się swoją pomysłowością. Ich odwaga zadziwia, choć nie brakuje i bolesnych upadków. Są zdeterminowani, walczą o swoje, o lepszy byt. Jest i miłość, namiętność, sięganie po marzenia, zazdrość, zawiść, plotki, niesnaski. Zwykła codzienność.
Losy wysiedleńców z Wołynia, strach, niepewność, ale i nadzieja. Trudno przejść obok niej obojętnie, daje do myślenia. I to przepiękne, dopracowane w każdym szczególe wydanie! Bardzo, bardzo polecam. Tatiasza i jej książki :)
Żuławy nie przywitały ich z otwartymi ramionami. Ciężkie warunki zastali. Woda, głód, szabrownicy, brak opału. Nastała trudna codzienność, walka o przetrwanie, o życie zwyczajne o jakim każdy człek marzy. Tyle zdradzić Wam mogę, bo resztę na kartach książki znajdziecie.
Na kartach powieść o odwadze prostych ludzi, o walce z zastanymi przeciwnościami, o relacjach międzyludzkich i o miłości, przede wszystkim. Często trudnej, jako i te czasy, w których przyszło im żyć.
Wspaniale pisarka, swym literackim piórem odmalowała obraz ówczesnych czasów. I choć historia miesza się tu z fikcją, to otrzymujemy powieść, od której trudno się oderwać. Pełną emocji, bo i niejedna łza skapnie na karty książki, a tego odporniejszego czytelnika to wzruszenie też dopadnie. Takie bowiem były losy tych prostych ludzi.
Mnie najbardziej, jako pedagoga, zainteresowały opisane losy szkolnictwa na Ziemiach Odzyskanych. Od początku kibicowałam Celinie i jej drodze w niesieniu kaganka oświaty, wśród tamtejszej ludności.
Bo rzec Wam muszę, że i bohaterowi są nietuzinkowi, tacy prawdziwi z ich wadami i zaletami. Nie sposób ich nie polubić lub zgoła odwrotnie znienawidzić.
Wspomnieć mi też wypada, że jest i mój ulubiony bohater podcieniowy dom, który i w tym tomie snuje swoją opowieść, o tych którzy w nim mieszkali, o ludzkiej naturze i ze swej perspektywy ocenia ludzką mentalność i przybliża, nam czytelnikom człowieczy los.
I żal tylko w sercu czytelnika pozostaje, że to już koniec... I nadzieja, którą wlewa na końcu w serca czytelników pisarka, że może w innej powieści odwiedzimy żuławskich osadników. Tak Pani @sylwia.kubik_pisarka powróćmy na żuławską ziemię jeszcze raz, zobaczmy jak potoczyły się losy bohaterów. Powróćmy choć jeszcze raz...
Ważna lekcja historii, ale podobnie jak w pierwszej części, tu także miałam wrażenie, że ciągle powtarzają się te same wywody, ciągle takie same rozmowy między bohaterami- mieli dać, a nie dali, to teraz jest nasze, nam się należy.
Warto jednak przeczytać, by być świadomym jak kiedyś ludzie mieli ciężko i że dali radę i wzajemnie sobie pomagali.
,,Bo w życiu jest tak, że nikt niczego nie daje za darmo. Jak się człowiek sam przy swoich sprawach nie zakręci, to inny tego za niego nie zrobi"
Huk po wybuchu miny długo niósł się po żuławskiej ziemi. Mieszkańcy sparaliżowani strachem, bali się zrobić choćby najmniejszy krok. Z oddali słychać było jedynie rozdzierający serce krzyk. Ktoś, zupełnie niespodziewanie stracił szansę by żyć. Ktoś inny, dostał możność by uczynić swoją codzienność jeszcze lepszą i zawalczyć o swoje marzenia. Dla wszystkich wokół, była to niezwykle okrutna lekcja jak kruche i ulotne, może być ludzkie życie.
Nowa codzienność dla przesiedleńców jest bardzo trudna. Na karku czują już powiew zimy, na którą nie są przygotowani. Zalane pola, marne zbiory i brak opału, nie napawają optymizmem. Nie łudzą się również, że rząd pomoże im rozwiązać te problemy. Wiedzą, że są zdani sami na siebie i ogromną zaciętością walczą o lepsze jutro.
Celina, która ucierpiała po wybuchu miny, nie potrafi się pozbierać. Czuje, że nic dobrego już na nią nie czeka. Tkwi w zawieszeniu, niezdolna do jakiejkolwiek reakcji. Z marazmu, wyrywa ją rozmowa z Feliksą, która niezbyt delikatnie ale za to niezwykle skutecznie uświadamia ją, że straciła mnóstwo cennego czasu na użalanie się nad sobą. W Celinę niespodziewanie wstępuje nowy duch i postanawia walczyć o swoje marzenia. Mimo początkowego zagubienia, Cela wykazała się wielkim hartem ducha. Nie schowała się przed światem ale z całą mocą postanowiła odmienić życie dzieci, prowadząc szkołę. Jest absolutną bohaterką tej historii. Bardzo szkoda mi Feliksy, która marząc o wielkiej miłości, stała się jej ofiarą. Tak wiele niesłusznych oskarżeń i pretensji padło w jej stronę, bez choćby najmniejszej chęci szczerej rozmowy. Postępowanie Wandy, również niczego nie ułatwiało a niewypowiedziany żal i bezpodstawna zazdrość, skutecznie zatruwały jej życie.
Dom Loewena niestrudzenie dzieli się swoimi przemyśleniami. Jest szczery do bólu, nie przejmując się zupełnie zdaniem innych. Ma w sobie ogrom spokoju i dumy, ale tej wyłącznie pozytywnej. Zna swoją wartość i nikt ani nic, nie jest w stanie zburzyć jego spokoju.
Mimo tak wielu zdarzeń i zawirowań, akcja niczym strumień, ma swój powolny bieg. Nie ma w niej zbędnego pośpiechu a jedynie spokój. Bardzo to doceniam, gdyż mogę spokojnie delektować się powieścią. Nie mogę nie wspomnieć o przepięknym wydaniu i równie czarujących barwionych brzegach. Niezmiennie uwielbiam książki Sylwii. Mimo trudnych tematów, jakie niejednokrotnie porusza, zachowuje swoją delikatność i wrażliwość.
Każdy ma prawo do szczęścia. Do normalnego, godnego życia. Do życia w zgodzie z drugim człowiekiem, naturą i swoimi przekonaniami.
Z takimi nadziejami osadnicy, których poznaliśmy w pierwszym tomie cyklu Sylwii Kubik, kontynuują urządzanie swojego życia na nowej ziemi. W ,,Nowych nadziejach" autorka po raz kolejny przenosi nas na Żuławy, gdzie codzienność bohaterów upływa na ciężkiej pracy, pokonywaniu trudności i budowaniu relacji z niełatwą rzeczywistością. Ich droga nie jest usłana różami - muszą mierzyć się z rozczarowaniami, przeciwnościami losu i walką o przetrwanie. A jednak niesłabnący optymizm oraz przedsiębiorczość, choć amatorska, pozwalają im patrzeć w przyszłość z coraz większą pewnością.
Ponownie jednym z najbardziej wyjątkowych elementów tej powieści jest narracja prowadzona z perspektywy domu - niemego świadka i zarazem uczestnika wydarzeń. To właśnie on staje się swoistym przyjacielem dla osadników, kibicując im w codziennych zmaganiach czy wspierając w najtrudniejszych chwilach.
Sylwia Kubik z wyczuciem i empatią kreśli losy ludzi, którzy zostali rzuceni w nieznane, ale z determinacją starają się stworzyć sobie nowy świat. Ich historia wzrusza, inspiruje i przypomina, jak wielką siłę ma nadzieja. Bo niezależnie od tego, ile razy upadniesz, zawsze warto znaleźć w sobie odwagę, by się podnieść i walczyć dalej. Zachęcam do lektury!
Tych kilka rodzin, które poznaliśmy w poprzedniej części nadal musi mierzyć się z tak innym od znanego im klimatu, inną ziemią i jakże innymi możliwościami. Żuławy to piękna kraina, ale dla ludzi wychowanych przy lasach, pagórkach, górach, wartkich strumykach w otoczeniu mnóstwa różnorodnych drzew, jawi się jako kara za grzechy... Ziemie Odzyskane wymagają od nich wiele nakładu pracy, a władza...cóż władza w pierwszej kolejności musi zadbać o stolicę i niby jest, ale tak jakby jej nie było. Łatwo nie jest, jednak upór, wizja czegoś lepszego pcha osadników do przodu.
Pierwsza część skończyła się w takim momencie, że na kontynuację czekałam z niecierpliwością. Nie napiszę Wam jakie były skutki tego wydarzenia, za to gorąco zachęcę do sięgnięcia po całą dylogie. To jak Sylwia Kubik przelała na papier historię powojennych Żuław, ludzi którzy tam trafili zasługuje na pełne uznania słowa. Bohaterzy są niezwykle dobrze wykreowani, tacy żywi, realni do szpiku kości, niektórych można lubić i kibicować im całym sercem, a niektórych...ech, ma się ochotę postawić do pionu.
Powojenna zawierucha, szukanie własnego kąta, własnej drogi życiowej, walka o przetrwanie, o to aby było co jeść, marazm po ciężkich przeżyciach i chęć poprawy egzystencji. Nadzieja jaka tli się w mieszkańcach nie mogła mieć lepszego finału niż przy ostatniej wigilijnej scenie. Bo czyż nie tym właśnie jest Boże Narodzenie... nadzieją na lepsze?
Ponownie, podobała się mi narracja domu Loewena, który nie owija w bawełnę, jak trzeba to i deską przyłoży...a i on też czeka...
Ja również czekam, bo autorka nie zamknęła tak całkiem drzwi tej niezwykłej historii. Chętnie przeczytam dalszy ciąg bo naprawdę ciężko było mi opuścić bohaterów... Czytajcie lub słuchajcie, naprawdę warto.
"Jąkało! Kulawa ofermo!” – te słowa wbijały się w serce Antosia niczym cierń. Każdego dnia. Jego życie odmieniło się, kiedy poznał… przyjaciela...
Ile potrzeba siły, by pogodzić się z przeszłością i ruszyć naprzód? Ta dziewczyna nie ma szczęścia. Dorastała w poprawczaku, jest kelnerką w nocnym klubie...
Przeczytane:2025-05-19, Ocena: 5, Przeczytałem, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku,
Książka "Nowe nadzieje" jest drugim tomem dylogii "Osadnicy na Żuławach" i zarazem kontynuacją powieści "Dziki Zachód". Zatem książki z tego cyklu należy czytać w odpowiedniej kolejności żeby zrozumieć wszelkie zależności oraz ciąg przyczynowo - skutkowy wszystkich wydarzeń. Autorka pierwszy tom zakończyła w taki sposób, że jak na szpilkach wyczekiwałam dalszych losów bohaterów. Muszę oczywiście wspomnieć, że książka urzekła mnie piękną szatą graficzną, cudownymi grafikami w środku oraz barwionymi brzegami, które idealnie nawiązują do fabuły. Stylistyka i język jakim posługuje się autorka jest bardzo przyjemny w odbiorze, a dodatkowego smaku tej historii dodają wstawki z ówczesnym językiem, co sprawia, że książkę czyta się naprawdę szybko i z dużym zainteresowaniem oraz zaangażowaniem. Ja od pierwszych stron zostałam ponownie pochłonięta przez wykreowany przez pisarkę świat, co sprawiło, że przeczytanie tej historii zajęło mi jeden wieczór. Fabuła została w interesujący sposób nakreślona, przemyślana, dopracowana i dobrze poprowadzona. Uważam, że autorka w rewelacyjny sposób oddała klimat tamtego okresu ukazując to jak wyglądało wtedy życie ludności, z czym musieli się oni zmagać. Ta historia ma naprawdę bardzo bogate tło historyczne. Widać, że autorka zrobiła naprawdę dogłębny reaserch. Zadbała tutaj o detale co bardzo mi się podobało, wiele elementów mnie zaskoczyło i mocno mną wstrząsnęło. Natomiast plastyczne i pobudzające wyobraźnię opisy sprawiły, że czułam się tak jakbym towarzyszyła bohaterom we wszystkich poczynaniach, codziennych obowiązkach, co uwielbiam w tego typu powieściach. Bohaterowie dylogii zostali w realistyczny sposób wykreowani. Jestem pewna, że nawet pomimo dzielących nas lat i okoliczności z powodzeniem moglibyśmy się z nimi utożsamić w niektórych kwestiach, podzielając podobne troski i dylematy moralne. Na kartach powieści mogłam tak naprawdę poznać kilka rodzin osadników. Jedni całkowicie skradli moje serce już w pierwszym tomie i z całych sił im kibicowałam, inni irytowali mnie wcześniej swoim zachowaniem, a moje zdanie na temat niektórych postaci ulegało zamianie w tej części historii. Jednak każdy z nich nie zasługiwał na to z czym musieli się mierzyć: strach o bezpieczeństwo siebie i swoich bliskich, walka o przetrwanie, ciężka praca, głód czy też trudne decyzje mające swoje konsekwencje. Ważne są tutaj również relacje międzyludzkie. Pisarka w cudowny sposób pokazała jak ludzie w skrajnych, niebezpiecznych i trudnych sytuacjach potrafili się zjednoczyć, pomóc sobie nawzajem, podzielić się tym co mają i nie oczekiwać niczego w zamian. Autorka świetnie buduje napięcie, tak naprawdę trudno przewidzieć co wydarzy się na kolejnych czytanych stronach, jak zachowają się bohaterowie, jak potoczą się ich losy i jakie kłody jeszcze zostaną rzucone im pod nogi! Z przejęciem, strachem i czasami łzami w oczach czytałam niektóre fragmenty tej opowieści. Udało mi się zżyć z bohaterami. "Nowe nadzieje" to emocjonująca, poruszająca i wartościowa historia, która pokazuje, że nadzieja umiera ostatnia. Świetnie spędziłam czas z tą książką oraz jej bohaterami i czekam już na kolejne powieści spod pióra autorki w takim klimacie. Polecam!