Wydawnictwo: Pol-Nordica
Data wydania: b.d
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 304
Kolejna część kultowej serii Julii Quinn pozwoli nam poznać głębiej następną postać z rodzeństwa Bridgertonów. Tym razem będzie to Eloise, jedna z ulubionych bohaterek tej serii. Jak w każdej z części motywem przewodnim był wystawny bal, to tym razem autorka was zaskoczy. Będzie bardziej rodzinnie i cała fabuła będzie opierać się o postać Eloise oraz tajemniczego Sir Phillipa Crane, którego znajomość rozpocznie się od pięknych listów.
Samotne wychowanie dziecka to nie lada wyzwanie. A samotne wychowanie bliźniąt, którzy nie stronią od przeróżnych psikusów, to ciężkie zadanie, które nie jednego może przerosnąć.
Ta część Bridgertonów będzie emocjonalna i da wiele refleksji na końcu. Pokazuje jak wychowanie nas przez naszych rodziców oddziaływuje na kolejne pokolenia. Sir Phillip nie miał łatwego dzieciństwa, a każde jego przewinienie było silnie karane przez jego ojca. To sprawiło, że miał trudności w wychowaniu własnych dzieci, z którymi nie umiał znaleźć wspólnego języka, a może nie chciał? Dlatego też szukał żony, która wyręczy go w tym zadaniu, dzięki czemu będzie miał spokój. Teoria teorią, jednak nie tędy droga. Eloise pokaże w tej części to, co wyniosła przez całe życie ze swojego rodzinnego domu i sprawi, że życie innych zacznie w końcu nabierać piękniejszych barw.
,, Oświadczyny” to cudowna powieść sprawiająca, że będziecie chcieli poznać więcej i przeczytać więcej o tej zacnej rodzinie. Julia Quinn stworzyła barwną i charakterną rodzinę, która stoi za sobą murem. Każdy z nich przed niczym się nie cofnie, aby tylko zapewnić dobro i honor swojej rodziny. Tak jak matka tego zacnego rodu, tak i jej dzieci pragną jednego- wyjść za mąż z miłości. Co wcale nie jest proste, mając pod uwagą czasy, w jakich się znajdują. Ale nie ma rzeczy niemożliwych.
Jeśli pragniecie przeczytać serię pełną humoru, intryg, mocnych charakterów, wspaniałych dialogów, pięknych uczuć, osadzonych w czasach angielskiej regencji pełnej przepychu, pięknych strojów oraz hucznych bali, to z pewnością będzie to seria o Bridgertonach.
Bardzo polecam.💗
Od jakiegoś czasu lubię zatapiać się w książkach Julii Quinn, a ściśle mówiąc w serii z Bridgertonami w roli głównej. Tym razem bliżej poznałam Eloise.
To młoda kobieta, która w tamtych czasach mimo swoich 28 lat, była już zatwardziałą starą panną. Jej debiut odbył się kilka lat wcześniej. Od tamtego czasu miała kilka propozycji małżeńskich. Jednak Eloise uważała, że żaden kandydat nie podoła roli jej męża. Wszystkich odprawiała z kwitkiem. Z resztą miała swoją przyjaciółkę Penelope, która miała razem z nią tkwić w staropanieńskim stanie. Wszystko legło w gruzach kiedy Penelope wyszła za mąż i to za Colina, brata Eloise.
Eloise poczuła się odrzucona i fakt że jest sama zaczął jej boleśnie doskwierać. Dlatego zaczęła korespondować z pewnym dżentelmenem. Ich listowna znajomość rozwijała się powoli, aż w końcu Sir Philip listownie zaproponował Eloise małżeństwo.
Początkowo Eloise nie miała zamiaru odpowiadać na propozycję, bądź co bądź, obcego mężczyzny. Ostatecznie jednak zjawiła się u niego niezapowiedziana i do tego bez przyzwoitki. Od tej pory w życiu mieszkańców tej rezydencji jak i samej Eloise nastąpił cały ogrom zmian. Dużo będzie się działo, będzie dużo humoru i łez wzruszenia.
Jak już pisałam wyżej uwielbiam tą serię, mimo że jest napisana bardzo prostym językiem, momentami wręcz infantylnym. Jednak autorka tak świetnie przedstawia świat dam i dżentelmenów, kiedy pocałunek był czymś zdrożnym, przez który kobieta mogła stracić cenną reputację i zyskać miano zbyt rozwiązłej. A to powodowało, że mogła nigdy nie wyjść za mąż, bo żaden szanowany mężczyzna nie pojął za żonę kogoś z nadszarpniętą reputacją.
Rodzina Bridgertonów jest jedyną w swoim rodzaju. Praktycznie w każdej części poszczególni Brodgertonowie są zmuszeni do ślubów, by ratować reputację kobiet. Zresztą w ten sam sposób wyszły na mąż także panny Bridgertonówne. Boki można zrywać kiedy zaczynają się sprzeczać i dogryzać sobie na wzajem. No po prostu nie można tego czytać z poważną miną. Usta mimowolnie układają się do uśmiechu. Ale są też momenty wzruszające, wtedy w oku zakręci się łezka.
Jeżeli szukacie książki która Was rozbawi i rozluźni, to właśnie ta seria będzie najlepszym wyborem.
Polecam
Kochamy Julie Quinn! Za Bridgertonów, za ukazanie prawdziwej pięknej miłości, za wspierającą ciepłą rodzinę, za drugie epilogi, za to, że napisała takie cudowne książki.
Witajcie kochani, zapraszamy was na recenzje książki "Oświadczyny", czyli kolejną część przygód rodziny Bridgertonów, wydanie to pochodzi od Wydawnictwa Zysk.
"Tymczasem sir Phillip należał tylko do niej. Z nikim nie musiała się nim dzielić. Jego listy, związane fioletową wstążką, trzymała ukryte na dnie środkowej szuflady sekretarzyka, pod stosami papieru listowego.Był jej sekretem"
Tym razem przyszła kolej na Eloise. Jako dwudziestoparoletnia dziewczyna po odrzuceniu kilku propozycji małżeńskich zaczęła odczuwać smutek, pustkę, która wypełniała jej serce. Pewnego dnia jednak, jest daleka kuzynka umiera, a ona wysyła list do jej męża z kondolencjami. I zaczyna się wymiana zdań, piszą list za listem. Trwa to dosyć długo i w pewnym momencie dostaje list z propozycją małżeństwa od sir Phillipa. Jak potoczą się ich losy? Czy dziewczyna przyjmie oświadczyny?
Kochani na początku powiemy Wam, że jesteśmy ogromnymi fankami Julii oraz Bridgertonów, zarówno tych postaci ksiazkowych, jak i serialowych, dlatego czekamy już na drugi sezon serialu.
No dobra może teraz kilka zdań o książce.
Zawsze bardzo przeżywamy książki tej autorki, to jak wejść pod ciepły prysznic i delektować się kąpielą, ciepło rozpływa się po całym ciele i nie chcesz wyjść. Ta książka od początku do końca taka jest, zanurzasz się i zatracasz w głębinie słów oraz miłości, jednym słowem kochamy ją.
Opowieść przeczytałyśmy bardzo szybko, gdyż jest po prostu wciągająca, prosta, lekka, język jest znakomity, nie ma w niej trudnych słów, czyta się i czyta. Tu nie ma akcji, jest za to wszechobecna miłość. Autorka ma swoim stylu pisania książek coś takiego co hipnotyzuje. I po raz kolejny w przypadku tej historii się zatraciłyśmy.
Kochamy również humor książki, a w szczególności potyczki po między rodzeństwem, są dosyć zabawne, a jako, że my również mamy dużo rodzeństwa to rozumiemy to i lubimy. W tym przypadku również bardzo się uśmiałyśmy.
Powieść tą ukazuje, że pomimo wieku i doświadczenia, które mamy, to zawsze uczymy się nowych rzeczy. Ukazuje, że zawsze warto wspierać rodzinę, spędzać z nią czas i warto walczyć o nasze życie, gdyż może być pieknę, jak się postaramy.
Kochamy sagi rodzinne, a dodatkowo takie, które mają klimat! A tu tego klimatu nie brakuje, bale, piękne stroje, cudowna atmosfera i chociaż akcja tej książki dzieje się na wsi to również czuć tą atmosferę.
Główną bohaterkę poznałyśmy już we wczesniejszych częściach, lecz w tym poznajemy ją bardziej, głębiej, poznajemy jej skrywane uczucia, jej samotność, uwielbiamy ją. Co do sir Phillipa to również przypadł nam do gustu, po mimo tylu cieżkich chwil, które przeżył, był w stanie może nie całkowicie, ale w jakimś stopniu wychowac swoje dzieci, zrozumieć swoje błędy, był w stanie odpisać na list Eloise, to było już dużym krokiem w jego życiu.
Drugi epilog, czy spotykacie się w książkach z takim czymś, bo my nie. Przeważnie jest jeden. A tu autorka zdała sobie sprawę z tego, że czytelnicy chcą dowiedzieć się więcej, zobaczyć co było potem. Wspaniała sprawa, powinno być, więcej takich książkę.
Nie będziemy się już rozplywac nad tym, dlaczego każdy powinien znac książki pani Julii, a jedynie polecamy Wam tę część, jak i pozostałe z całej serii. A wy oglądaliscie już 2 sezon?
Książkę otrzymałyśmy z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl za co ogromnie dziękujemy. Milego dnia.🔥
,,Oświadczyny" to już piąty tom serii o rodzinie Bridgerton. Tym razem poświęcony jest on Elose, która powoli wkracza w staropanieństwo. Ale czy przeszkadza jej to?
Eloise to moja ulubiona postać z całej rodzinki Bridgertonów. Jest uparta, posiada cięty język i do tej pory uważała, że małżeństwo nie jest dla niej. Wszystko zmienia się gdy zaczyna korespondować z Philip Crane. Wystarczyło parę listów, by pewnego dnia zaplanować i w ukryciu przed wszystkimi wyruszyć do posiadłości przystojnego wdowca.
Philip nigdy nie sądził, że jeszcze będzie potrafił ożenić się. A jednak. Gdy Eloisa napisała do niego pierwsza zaczął zmieniać zdanie.
Czy dwoje ludzi, których więcej dzieli niż łączy będzie potrafiło znaleźć drogę do siebie? Przekonajcie się sami.
Podobnie jak poprzednie książki z tej serii i tę czytało mi się bardzo przyjemnie. Z zapartym tchem śledziłam to co może spotkać Eloise. Kobieta udając się do wiejskiej posiadłości Philipa zderzyła się nieco z innym światem. Do tego wdowiec ma dzieci, które na początku dały popalić przyszłej żonie ich ojca.
Książka dostarczyła mi wielu emocji. Przede wszystkim uśmiech nie schodził mi z ust. Zarówno zabawne dialogi prowadzone przez zakochanych jak i wkroczenie braci Eloisy były nie tylko ciekawe, ale wywoływały u mnie wybuchy śmiechu.
Autorka wspaniale oddała klimat XIX wieku. Czasy balów i sukien. Posiada ona lekki styl pisania dzięki czemu książkę czyta się nie tylko przyjemnie, ale również szybko.
Jeśli jeszcze nie czytaliście tej serii, to bardzo polecam sięgnąć po każdy tom, nowego pięknego wydania.
Czy jedno zdanie na papierze może zmienić wszystko, nawet dla kobiety tak niezależnej i pewnej siebie jak Eloise Bridgerton?
,,Oświadczyny" autorstwa Julii Quinn to książka, która może zaskoczyć nawet tych, którzy myślą, że dobrze znają reguły gry w romansie historycznym. Bo oto dostajemy opowieść, która nie jest ani słodką baśnią o miłości od pierwszego wejrzenia, ani przewidywalnym romansem z balową sceną w roli głównej. To historia pełna sprzeczności - jak sama Eloise.
Przyznam szczerze: od zawsze darzyłam tę bohaterkę sympatią. W cieniu Daphne czy Penelope, Eloise była głosem rozsądku i irytacji wobec konwenansów. Kiedy zatem dotarłam do tomu, w którym to ona gra pierwsze skrzypce, byłam pełna nadziei. I nie zawiodłam się.
Julia Quinn zabiera nas do wiejskiej posiadłości, gdzie więcej jest atramentu na twarzach dzieci niż w kałamarzu, a wdowiec Philip Crane to mężczyzna... trudny. Surowy. Milczący. Zraniony. Nie taki, którego wymarzyłaby sobie londyńska panna. Ale Eloise nie jest zwyczajną panną. A i to, co ich połączy, nie będzie zwyczajnym uczuciem.
Bardzo podobało mi się to, że ,,Oświadczyny" odchodzą od klasycznego schematu romantycznego uniesienia. Zamiast tego mamy napięcie, niedopowiedzenia, frustracje, a między tym wszystkim - iskry. Małe, ale palące. Quinn nie czaruje nas balami, tylko pokazuje codzienność. Wyzwania, jakie niesie za sobą bycie macochą dla dzikich bliźniaków. Nieumiejętność rozmowy o uczuciach. Strach przed tym, że można coś zbudować... i coś stracić.
Eloise i Philip są jak ogień i woda. Ona - z przekonaniami, że kobieta może być czymś więcej niż tylko żoną. On - z przekonaniem, że nie zasługuje już na nic dobrego. A mimo to autorce udaje się ich pięknie zderzyć i powoli, bardzo powoli, zbudować między nimi most. Bez fajerwerków, ale za to z emocjami, które naprawdę czuć.
To również bardzo ludzka opowieść o samotności - zarówno tej głośnej, jaką wykrzykują dzieci pozbawione matki, jak i tej cichej, która zamieszkała gdzieś głęboko w Philipie. I choć Quinn nie unika humoru (co bardzo sobie cenię!), to w tym tomie jest on nieco stonowany. Jakby bardziej dojrzały.
Czy ,,Oświadczyny" to moja ulubiona część serii? Nie. Ale czy to jedna z najbardziej dojrzałych, nieoczywistych, zapadających w pamięć historii w cyklu Bridgertonów? Zdecydowanie tak.
Dla wszystkich, którzy szukają romansu z czymś ,,więcej" - z pogłębioną psychologią postaci, z autentycznymi emocjami, z nutą cierpienia i nadziei - ta książka będzie strzałem w dziesiątkę.
Ocena: 8,5/10 - za dojrzałość, głębię emocji i nietypowe podejście do miłości, która rodzi się nie wśród róż, lecz wśród codziennego chaosu.
Do tej pory Eloise wierzyła, że dobrze jest jej być samej. Nie bała się zostać starą panną. Wszak miała rodzinę i wiedziała, że może na nich liczyć w każdej sytuacji. Jednak kiedy jej najlepsza przyjaciółka wychodzi za jej brata, Eloise postanawia coś zmienić w swoim życiu. Kiedy pewnego wieczoru ucieka z domu by bez uprzedzenia pojawić się w posiadłości sir Philipa Crane'a, który zaproponował jej wspólne życie wie, że nie będzie odwrotu od zmian.
Sir Philip Crane nie wierzy, że znajdzie się kobieta, która zechce za niego wyjść. Wszak jest nietowarzyskim wdowcem z dwójką nieco dzikich dzieci. Kiedy pewnego dnia na progu jego domu staje Eloise, nie spodziewa się, że wkrótce zmieni się całe jego życie.
Eloise to jedna z postaci, których nie dało się nie polubić. Jednak do tej pory była bohaterką poboczną. Niby miała sporo do powiedzenia, ale nie mieliśmy szansy poznać jej bliżej. Tym razem to się zmieniło. Teraz to Eloise grała pierwsze skrzypce. A miała nam wiele do powiedzenia... I wiele do pokazania... Świetnie bawiłam się śledząc jej miłosne perypetie. Było zabawnie. Momentami poważnie. Szczerze? Byłam miło zaskoczona fabułą. Była nietuzinkowa. Lekka. Momentami zaskakująca. Autentycznie skradła moje serce. A główni bohaterowie? Byli jak ogień i woda. Aczkolwiek potrafili zgrać się. Może troszeczkę szło im to opornie, ale ostatecznie stali się świetnym tandemem. Dodatkowo autorka Oświadczynami zapełniła lukę, która powstała w trakcie Miłosnych tajemnic. Wszak niektóre momenty w fabule obu tych części zazębiały się. Dzięki temu zyskaliśmy nową perspektywę do wydarzeń, które miały miejsce w poprzedniej części. Cóż mogę powiedzieć wobec tego... Z każdym kolejnym tomem utwierdzam się w przekonaniu, że warto było sięgnąć po cykl Bridgertonowie.
Bardzo trudna część sagi o Bridgertonach. Zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych. Nie jest już taka cukierkowa, opowiada historie trudne (próba samobójcza Mariny, osamotnienie i desperacja Eloise, szorstkie życia Phillips i sieroctwo Amandy i Olivera), które choć poprzeplatane słodkim konwenansem, to jednak są bliższe prawdziwemu życiu. Nie ma tu ochów i achów, górnolotnych słów i wielkich miłości aż po grób. Jest tu życie, którego pokręcone losy sprawiły, że dwoje ludzi zastanawia się, czy nie lżej byłoby jednak razem iść przez to życie. Miłość rodzi się z czasem i jest czymś więcej niż tylko emocją zależną od humoru i nastroju chwili. Uczucie, które połączy głównych bohaterów jest dojrzalsze, bo i oni już mają swoje lata na karku. Po raz pierwszy autorka dała sobie spokój scenie miłosnej z przygryzaniem płatka ucha. Robiło się to w poprzednich częściach już irytujące. W tej części poznajemy zupełnie nowe oblicze małżeńskiej alkowy.
Całość oceniam na plus, choć nieustannie towarzyszył mi smutek w trakcie czytania tej powieści. Nie umiem ocenić, czy był to efekt zamierzony ze strony autora, czy nie.
,,Bądź silna. Bądź sumienna. Bądź uczciwa. Nic się nie zyska, wybierając łatwą drogę".
Każdy ci powtarza, abyś całkowicie była sobą, ale kiedy nią jesteś, zaczyna się oczywiście bunt w twoją stronę. Społeczeństwo nie lubi ludzi szczerych i dociekliwych, przecież mogą oni powiedzieć coś, co ma zostać sekretem, miażdżąc przy tym aurę tajemniczości.
Sięgając po kolejny tom, byłam bardzo ciekawa tej postaci. Od samego początku była ona osoba dość różniącą się od rodzeństwa. Oczywiście, że mowa o Eloise.
Została dla niej naczepiona latka starej panny, gdyż jej czas na małżeństwo minął już jakiś czas temu, ale przecież miłość nie ma terminu ważności.
Bridgerton'ówna zaczyna wymieniać pisemną korespondencję z mężczyzną, którego jej wyobrażenie już ułożyło sobie w głowie. Więc nie pozostało niż innego niż spakować walizkę i wyruszyć w podróż. To jest tak pasujące do Eloise, iż twierdzę, że nie mogło być inaczej. Od tego zaczyna się robić coraz ciekawiej.
Podobało mi się, jaki pomysł na historię dziewczyny wprowadziła autorka. Była ona trochę inna niż poprzednich z rodzeństwa, jednak jak najbardziej przyjemna.
Momentami tęskniłam za tą Eloise, które dane nam było poznać czy poprzednich tomach, jednak nie jest ona już nastolatka i nie każde z zachowań wypada.
W tej części dostajemy o wiele więcej niż historię miłości. Poruszone zostały tutaj inne z problemów, które w tamtych czasach mogłyby całkowicie mieć inny odbiór w społeczeństwie niż teraz.
Nadal rozpaczam nad brakiem kronik Lady Whistledown, które bawiły i szydziły z całej socjety, jednak autora tworzy nowe postacie, które również potrafią rozbawić.
Tak więc wiecznie feministyczna postawa Eloise ulega zmianie. Nie możecie tego przegapić.
Sir Richard Kenworth musi w ciągu dwóch tygodni znaleźć w Londynie narzeczoną i wziąć z nią ślub. W tej sytuacji nie ma zbyt wysokich wymagań. Kiedy...
,,Julia Quinn jak zwykle niezrównana! Szaleńczo zabawna i cudownie romantyczna." ,,Romantic Times" Czasami znajduje się miłość w najmniej spodziewanym...
Przeczytane:2025-08-10,
Historia rozpoczyna się dość ponuro. Żona Phillipa Crane'a- Marina, próbuje odebrać sobie życie wchodząc do jeziora. Mąż ją, co prawda w porę wyciąga z wody jednak kobieta się przeziębia i po trzech dniach umiera. Phillip zostaje sam z siedmioletnimi bliźniakami. Z kondolencjami śpieszy kuzynka Mariny- Eloise Bridgerton wysyłając do Phillipa pierwszy list....i tak zaczyna się romantyczna i pełna humoru opowieść.
Julia Quinn, zabiera nas do wręcz namalowanego świata, w którym czytelnik swobodnie może odpocząć chłonąc świat inny niż ten wokół nas. Biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z latami 20. XIX wieku od razu nasuwa się nam klimat panujący w tamtym okresie. Stroje, dobre maniery, konwenanse. Brzmi bajecznie. Jednak czy za sprawą naszych bohaterów i ich odmiennych charakterów tak właśnie będzie?
Na początku między bohaterami panował dystans. listy, którymi się wymieniali przepełnione były ogromną uprzejmością, potem delikatnym flirtem aż w końcu Phillip zaprosił pannę Bridgerton do siebie licząc, że ta zgodzi się zostać jego żoną.
Kobietą targały emocje jednak decyduje się na ten szalony krok i bez zapowiedzi odwiedza Phillipa.
Opowieść jest wręcz wymuskana, dopracowana. Rozmowy idealnie wkomponowane w tamtejszy czas. Czytało się przyjemnie. Wręcz płynęło się wraz z historią. Lubię się zanurzać w takie opowieści, które okrywają czytelnika spokojem po to aby za chwilę móc go delikatnie poderwać do śmiechu.
W tego typu książkach najważniejsze są relacje między bohaterami. Każda zmiana stosunków została w ciekawy, a czasami humorystyczny sposób przedstawiona. Początkowo między Eloise a dziećmi nie układało się tak jak tego oczekiwano. Nawzajem się nękali, czyniąc niedojrzałe żarty. Kobieta mając ogromne doświadczenie w opiece i zabawie z dziećmi, w końcu przełamuje lody i poprawia relacje z dziećmi swojego przyszłego męża. Mało tego -potrafi zapanować nad niesfornymi bliźniakami co jest zdecydowanie trudne do wykonania.
Oczywiście wszystkie zmysły skupiają się na stosunkach Eloise i Phillipa. Ich rozkwitający romans był dość burzliwy i dynamiczny. Jasne inne czasy- inaczej "te" sprawy wyglądały. Phillip już na początku znajomości wprost przedstawił swoje zamiary- on potrzebuje żony, jego dzieci- matki. W końcu jego wybranka też nie była dość romantyczna- wcześniej nawet nie myślała o zamążpójściu(!)
ah działo się! Było i romantycznie, i zabawnie. Lekki styl autorki pozwolił na szybką lekturę przepełnioną ciepłem i spokojem (mimo, że czasami było burzliwie). "Oświadczyny", to lektura trochę do wzruszenia i do zrelaksowania się. Sięgnijcie po ten tytuł i na własnych oczach przekonajcie się jak niepokorna Panna Eloise zmienia swoje priorytety.