Ona nie szukała miłości. On nie wierzył, że jeszcze na nią zasługuje.
A jednak wystarczyła iskra, by odmienić ich los.
Eloise Bridgerton od zawsze była inna - błyskotliwa, uparta i całkowicie przekonana, że małżeństwo to nie dla niej. Ale jeden list zmienił wszystko.
Kiedy Philip Crane, wdowiec z dwójką dzieci, proponuje jej coś, czego się nie spodziewała - wspólne życie, Eloise postanawia zrobić coś jeszcze bardziej nieoczekiwanego: wyrusza bez uprzedzenia do jego wiejskiej posiadłości. To, co tam zastaje, nie przypomina idylli z romansów - dzieci są dzikie, gospodarz nieokrzesany, a uczucia zupełnie nieprzewidywalne.
Czy dwoje ludzi, których dzieli niemal wszystko, może odnaleźć wspólny język i... miłość?
Oto historia Eloise Bridgerton i sir Philipa Crane'a - opowieść o szalonych decyzjach, zderzeniu charakterów i uczuciu, które zaskakuje wtedy, gdy najmniej się go spodziewasz.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2025-07-01
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 376
Tytuł oryginału: To Sir Phillip, With Love
Jak dobrze, że tych Bridgertonów jest tak wielu i autorka ma o kim pisać. Ciężko by było rozstać się z finałowym tomem i całą serią. Na szczęście Julia Quinn ma głowę pełną pomysłów, a w Londyńskim świecie nie brakuje zawirowań i coraz to nowszych miłości.
Tym razem na tapetę wpada historia o Eloise Bridgerton, bohaterce, której nie da się nie lubić. Zdecydowanie jest to błyskotliwa i zabawna postać, a jej marzycielskie podejście do miłości bywa rozczulające i urocze. W jej życie wkracza Philip Crane, botanik, ojciec dwójki niesfornych dzieci i nieco cichy oraz wycofany człowiek. Kiedy po serii wymienionych wspólnie listów proponuje małżeństwo, Eloise sama nie wierzy w to co robi, ale postanawia pojechać do niego, aby poznać mężczyznę bliżej. Samotność i dojrzały wiek jak na londyńskie salony pchnęły ją do kroku, którego nie spodziewała się po sobie. Marząc o prawdziwej miłości, zderzyła się jednak z nieoczekiwaną rzeczywistością i pierwsze spotkanie było dalekie od tych wspaniałych, książkowych miłości, o których tak wiele czytała.
"Oświadczyny" to jedna z lepszych książek autorki. Uśmiałam się niesamowicie podczas czytania. Pojawienie się w fabule postaci niesfornych dzieci, które zdecydowały mieć tatę tylko dla siebie, było świetnym pomysłem. Momenty, w których postanawiają pokazać rogi i robią niemałe psikusy, bardzo mnie bawiły. Było to zdecydowanie dobre urozmaicenie całej historii romantycznej. Fajnie została ukazana również relacja między zajętym, zapracowanym rodzicem, który też miał trudne dzieciństwo i nie bardzo wie, jak okazywać uczucia i zajmować się dziećmi, a jego pociechami. Widać było trud, jaki wkłada w swoje własne zachowanie i próbuje panować nad emocjami.
Relacja Eloise i Philipa jest dobrym ukazaniem zderzenia fikcji z rzeczywistością. Główna bohaterka żyjąc nieco wyimaginowanym obrazem miłości, doświadczyła dość bolesnego zejścia na ziemię. Jednak było to bardzo ciekawe doświadczenie i fajnie obserwowało się jej zaciętość i chęci dania szansy drugiej osobie, poznania prawdziwego mężczyzny i być może zakochania. Ten tom ukazuje zupełnie inny obraz miłości, nie ten cukierkowy, pełen dynamizmu i namiętności. Z początku jest dużo skrępowania, rozczarowania i złości, aby później zrobiło się miło, przyjemnie i namiętnie. Autorka stopniowo ukazuje zmianę bohaterów, oswajanie z codziennością i rzeczywistością oraz rozwój uczuć. Przyjemnie się śledzi taką historię romantyczną. Z początku każde z nich oczekuje czegoś innego: ona miłości jak z bajki, a on dobrej żony, która zajmie się jego dziećmi. Z czasem jednak uczą się jak kochać siebie wzajemnie i być dla siebie partnerami, a nie tylko żyć w związku.
"Oświadczyny" to niezwykle przyjemna historia, którą z przyjemnością poznawałam. Ponownie utwierdziła mnie w przekonaniu, że uwielbiam tę serię i całą rodzinę Bridgertonów. Miło było ponownie wsiąknąć w ich świat, pełen braterskiej i siostrzanej rywalizacji, miłości i poszanowania więzów rodzinnych. Pojawienie się braci Eloise nadało dynamiki całej fabule i zyskała na atrakcyjności. Sam wątek miłości i budowania rodziny z mężczyzną posiadającym już dzieci jest ciekawą i wciągającą historią. Nie brakuje tutaj również przezabawnych utarczek słownych, które nadają akcji pędu i sprawiają, że zdecydowanie łatwiej poznaje się całą książkę. Sam styl autorki jest jak zawsze lekki i przyjemny w odbiorze. Dla mnie każda jej książka to idealny relaks i dawka dobrej, romantycznej historii.
Historia rozpoczyna się dość ponuro. Żona Phillipa Crane'a- Marina, próbuje odebrać sobie życie wchodząc do jeziora. Mąż ją, co prawda w porę wyciąga z wody jednak kobieta się przeziębia i po trzech dniach umiera. Phillip zostaje sam z siedmioletnimi bliźniakami. Z kondolencjami śpieszy kuzynka Mariny- Eloise Bridgerton wysyłając do Phillipa pierwszy list....i tak zaczyna się romantyczna i pełna humoru opowieść.
Julia Quinn, zabiera nas do wręcz namalowanego świata, w którym czytelnik swobodnie może odpocząć chłonąc świat inny niż ten wokół nas. Biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z latami 20. XIX wieku od razu nasuwa się nam klimat panujący w tamtym okresie. Stroje, dobre maniery, konwenanse. Brzmi bajecznie. Jednak czy za sprawą naszych bohaterów i ich odmiennych charakterów tak właśnie będzie?
Na początku między bohaterami panował dystans. listy, którymi się wymieniali przepełnione były ogromną uprzejmością, potem delikatnym flirtem aż w końcu Phillip zaprosił pannę Bridgerton do siebie licząc, że ta zgodzi się zostać jego żoną.
Kobietą targały emocje jednak decyduje się na ten szalony krok i bez zapowiedzi odwiedza Phillipa.
Opowieść jest wręcz wymuskana, dopracowana. Rozmowy idealnie wkomponowane w tamtejszy czas. Czytało się przyjemnie. Wręcz płynęło się wraz z historią. Lubię się zanurzać w takie opowieści, które okrywają czytelnika spokojem po to aby za chwilę móc go delikatnie poderwać do śmiechu.
W tego typu książkach najważniejsze są relacje między bohaterami. Każda zmiana stosunków została w ciekawy, a czasami humorystyczny sposób przedstawiona. Początkowo między Eloise a dziećmi nie układało się tak jak tego oczekiwano. Nawzajem się nękali, czyniąc niedojrzałe żarty. Kobieta mając ogromne doświadczenie w opiece i zabawie z dziećmi, w końcu przełamuje lody i poprawia relacje z dziećmi swojego przyszłego męża. Mało tego -potrafi zapanować nad niesfornymi bliźniakami co jest zdecydowanie trudne do wykonania.
Oczywiście wszystkie zmysły skupiają się na stosunkach Eloise i Phillipa. Ich rozkwitający romans był dość burzliwy i dynamiczny. Jasne inne czasy- inaczej "te" sprawy wyglądały. Phillip już na początku znajomości wprost przedstawił swoje zamiary- on potrzebuje żony, jego dzieci- matki. W końcu jego wybranka też nie była dość romantyczna- wcześniej nawet nie myślała o zamążpójściu(!)
ah działo się! Było i romantycznie, i zabawnie. Lekki styl autorki pozwolił na szybką lekturę przepełnioną ciepłem i spokojem (mimo, że czasami było burzliwie). "Oświadczyny", to lektura trochę do wzruszenia i do zrelaksowania się. Sięgnijcie po ten tytuł i na własnych oczach przekonajcie się jak niepokorna Panna Eloise zmienia swoje priorytety.
Kolejna część kultowej serii Julii Quinn pozwoli nam poznać głębiej następną postać z rodzeństwa Bridgertonów. Tym razem będzie to Eloise, jedna z ulubionych bohaterek tej serii. Jak w każdej z części motywem przewodnim był wystawny bal, to tym razem autorka was zaskoczy. Będzie bardziej rodzinnie i cała fabuła będzie opierać się o postać Eloise oraz tajemniczego Sir Phillipa Crane, którego znajomość rozpocznie się od pięknych listów.
Samotne wychowanie dziecka to nie lada wyzwanie. A samotne wychowanie bliźniąt, którzy nie stronią od przeróżnych psikusów, to ciężkie zadanie, które nie jednego może przerosnąć.
Ta część Bridgertonów będzie emocjonalna i da wiele refleksji na końcu. Pokazuje jak wychowanie nas przez naszych rodziców oddziaływuje na kolejne pokolenia. Sir Phillip nie miał łatwego dzieciństwa, a każde jego przewinienie było silnie karane przez jego ojca. To sprawiło, że miał trudności w wychowaniu własnych dzieci, z którymi nie umiał znaleźć wspólnego języka, a może nie chciał? Dlatego też szukał żony, która wyręczy go w tym zadaniu, dzięki czemu będzie miał spokój. Teoria teorią, jednak nie tędy droga. Eloise pokaże w tej części to, co wyniosła przez całe życie ze swojego rodzinnego domu i sprawi, że życie innych zacznie w końcu nabierać piękniejszych barw.
,, Oświadczyny” to cudowna powieść sprawiająca, że będziecie chcieli poznać więcej i przeczytać więcej o tej zacnej rodzinie. Julia Quinn stworzyła barwną i charakterną rodzinę, która stoi za sobą murem. Każdy z nich przed niczym się nie cofnie, aby tylko zapewnić dobro i honor swojej rodziny. Tak jak matka tego zacnego rodu, tak i jej dzieci pragną jednego- wyjść za mąż z miłości. Co wcale nie jest proste, mając pod uwagą czasy, w jakich się znajdują. Ale nie ma rzeczy niemożliwych.
Jeśli pragniecie przeczytać serię pełną humoru, intryg, mocnych charakterów, wspaniałych dialogów, pięknych uczuć, osadzonych w czasach angielskiej regencji pełnej przepychu, pięknych strojów oraz hucznych bali, to z pewnością będzie to seria o Bridgertonach.
Bardzo polecam.💗
Od jakiegoś czasu lubię zatapiać się w książkach Julii Quinn, a ściśle mówiąc w serii z Bridgertonami w roli głównej. Tym razem bliżej poznałam Eloise.
To młoda kobieta, która w tamtych czasach mimo swoich 28 lat, była już zatwardziałą starą panną. Jej debiut odbył się kilka lat wcześniej. Od tamtego czasu miała kilka propozycji małżeńskich. Jednak Eloise uważała, że żaden kandydat nie podoła roli jej męża. Wszystkich odprawiała z kwitkiem. Z resztą miała swoją przyjaciółkę Penelope, która miała razem z nią tkwić w staropanieńskim stanie. Wszystko legło w gruzach kiedy Penelope wyszła za mąż i to za Colina, brata Eloise.
Eloise poczuła się odrzucona i fakt że jest sama zaczął jej boleśnie doskwierać. Dlatego zaczęła korespondować z pewnym dżentelmenem. Ich listowna znajomość rozwijała się powoli, aż w końcu Sir Philip listownie zaproponował Eloise małżeństwo.
Początkowo Eloise nie miała zamiaru odpowiadać na propozycję, bądź co bądź, obcego mężczyzny. Ostatecznie jednak zjawiła się u niego niezapowiedziana i do tego bez przyzwoitki. Od tej pory w życiu mieszkańców tej rezydencji jak i samej Eloise nastąpił cały ogrom zmian. Dużo będzie się działo, będzie dużo humoru i łez wzruszenia.
Jak już pisałam wyżej uwielbiam tą serię, mimo że jest napisana bardzo prostym językiem, momentami wręcz infantylnym. Jednak autorka tak świetnie przedstawia świat dam i dżentelmenów, kiedy pocałunek był czymś zdrożnym, przez który kobieta mogła stracić cenną reputację i zyskać miano zbyt rozwiązłej. A to powodowało, że mogła nigdy nie wyjść za mąż, bo żaden szanowany mężczyzna nie pojął za żonę kogoś z nadszarpniętą reputacją.
Rodzina Bridgertonów jest jedyną w swoim rodzaju. Praktycznie w każdej części poszczególni Brodgertonowie są zmuszeni do ślubów, by ratować reputację kobiet. Zresztą w ten sam sposób wyszły na mąż także panny Bridgertonówne. Boki można zrywać kiedy zaczynają się sprzeczać i dogryzać sobie na wzajem. No po prostu nie można tego czytać z poważną miną. Usta mimowolnie układają się do uśmiechu. Ale są też momenty wzruszające, wtedy w oku zakręci się łezka.
Jeżeli szukacie książki która Was rozbawi i rozluźni, to właśnie ta seria będzie najlepszym wyborem.
Polecam
Kochamy Julie Quinn! Za Bridgertonów, za ukazanie prawdziwej pięknej miłości, za wspierającą ciepłą rodzinę, za drugie epilogi, za to, że napisała takie cudowne książki.
Witajcie kochani, zapraszamy was na recenzje książki "Oświadczyny", czyli kolejną część przygód rodziny Bridgertonów, wydanie to pochodzi od Wydawnictwa Zysk.
"Tymczasem sir Phillip należał tylko do niej. Z nikim nie musiała się nim dzielić. Jego listy, związane fioletową wstążką, trzymała ukryte na dnie środkowej szuflady sekretarzyka, pod stosami papieru listowego.Był jej sekretem"
Tym razem przyszła kolej na Eloise. Jako dwudziestoparoletnia dziewczyna po odrzuceniu kilku propozycji małżeńskich zaczęła odczuwać smutek, pustkę, która wypełniała jej serce. Pewnego dnia jednak, jest daleka kuzynka umiera, a ona wysyła list do jej męża z kondolencjami. I zaczyna się wymiana zdań, piszą list za listem. Trwa to dosyć długo i w pewnym momencie dostaje list z propozycją małżeństwa od sir Phillipa. Jak potoczą się ich losy? Czy dziewczyna przyjmie oświadczyny?
Kochani na początku powiemy Wam, że jesteśmy ogromnymi fankami Julii oraz Bridgertonów, zarówno tych postaci ksiazkowych, jak i serialowych, dlatego czekamy już na drugi sezon serialu.
No dobra może teraz kilka zdań o książce.
Zawsze bardzo przeżywamy książki tej autorki, to jak wejść pod ciepły prysznic i delektować się kąpielą, ciepło rozpływa się po całym ciele i nie chcesz wyjść. Ta książka od początku do końca taka jest, zanurzasz się i zatracasz w głębinie słów oraz miłości, jednym słowem kochamy ją.
Opowieść przeczytałyśmy bardzo szybko, gdyż jest po prostu wciągająca, prosta, lekka, język jest znakomity, nie ma w niej trudnych słów, czyta się i czyta. Tu nie ma akcji, jest za to wszechobecna miłość. Autorka ma swoim stylu pisania książek coś takiego co hipnotyzuje. I po raz kolejny w przypadku tej historii się zatraciłyśmy.
Kochamy również humor książki, a w szczególności potyczki po między rodzeństwem, są dosyć zabawne, a jako, że my również mamy dużo rodzeństwa to rozumiemy to i lubimy. W tym przypadku również bardzo się uśmiałyśmy.
Powieść tą ukazuje, że pomimo wieku i doświadczenia, które mamy, to zawsze uczymy się nowych rzeczy. Ukazuje, że zawsze warto wspierać rodzinę, spędzać z nią czas i warto walczyć o nasze życie, gdyż może być pieknę, jak się postaramy.
Kochamy sagi rodzinne, a dodatkowo takie, które mają klimat! A tu tego klimatu nie brakuje, bale, piękne stroje, cudowna atmosfera i chociaż akcja tej książki dzieje się na wsi to również czuć tą atmosferę.
Główną bohaterkę poznałyśmy już we wczesniejszych częściach, lecz w tym poznajemy ją bardziej, głębiej, poznajemy jej skrywane uczucia, jej samotność, uwielbiamy ją. Co do sir Phillipa to również przypadł nam do gustu, po mimo tylu cieżkich chwil, które przeżył, był w stanie może nie całkowicie, ale w jakimś stopniu wychowac swoje dzieci, zrozumieć swoje błędy, był w stanie odpisać na list Eloise, to było już dużym krokiem w jego życiu.
Drugi epilog, czy spotykacie się w książkach z takim czymś, bo my nie. Przeważnie jest jeden. A tu autorka zdała sobie sprawę z tego, że czytelnicy chcą dowiedzieć się więcej, zobaczyć co było potem. Wspaniała sprawa, powinno być, więcej takich książkę.
Nie będziemy się już rozplywac nad tym, dlaczego każdy powinien znac książki pani Julii, a jedynie polecamy Wam tę część, jak i pozostałe z całej serii. A wy oglądaliscie już 2 sezon?
Książkę otrzymałyśmy z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl za co ogromnie dziękujemy. Milego dnia.🔥
"Bridgertonowie. Oświadczyny" tom 5 - Julia Quinn
5/5 ? "- Pocałuj mnie - poprosiła cicho. Phillip się uśmiechnął. - Zawsze mi rozkazujesz. - Pocałuj. - Na pewno? - zapytał, wyraźnie się z nią drażniąc. - Bo jeśli to zrobię, nie będę mógł... Eloise nie pozwoliła mu dokończyć, tylko chwyciła za tył jego głowy i przyciągnęła ją do siebie." Wszystko zaczęło się od listu.. Od myśli przelanych na papier.. A skończyło na bezgranicznej miłości.. Eloise i Phillip ? Historia Eloise nie była tą, na którą czekałam najbardziej.. a okazała się najlepszą ze wszystkich, które dotychczas przeczytałam! To był najlepszy tom, jak do tej pory! ?? Ona, z charakterkiem, która zawsze podąża swoimi ścieżkami.. I on, wdowiec z dwójką dzieci, nad którymi nie potrafi zapanować.. Nawet nie wiedziałam, że motyw samotnego ojca może być tak dobry! Nigdy mnie do tego nie ciągnęło, a teraz chcę przeczytać więcej książek z tym wątkiem! Zaczyna się dość smutno - Phillip ma żonę, Marinę, czyli kuzynkę Eloise. Marina cierpi najpewniej na depresję, chociaż nie powiedziano tego wprost, i.. próbuje popełnić sa&&bójstwo. Próbuje, bowiem powstrzymuje ją przed tym mąż, jednak trzy dni później, po chorobie, ona i tak umiera.. A później Phillip dostaje od Eloise list z kondolencjami. Zaczynają ze sobą korespondować.. Ich dusze łączą słowa.. Aż mężczyzna składa pannie Bridgerton propozycję małżeństwa.. Eloise, jak to Eloise, chodząca własnymi ścieżkami.. ucieka do niego na wieś! Płakałam ze śmiechu, kiedy dzieci Phillipa próbowały ją odstraszyć, sprawiając jej psikusy! Ale jeszcze bardziej płakałam, kiedy odwdzięczyła się Amandzie.. rybą ? Akcja z rybą to mistrzostwo! ? Tak samo wręcz wyłam ze śmiechu, kiedy bracia Eloise, cała czwórka, zjawiła się w Romney Hall ? Pod względem humorystycznym, ten tom zdecydowanie może konkurować z pierwszym! Jednak.. nie tylko śmiechu mamy tutaj sporo. Było też smutno, nawet bardzo - zwłaszcza, kiedy Phillip nie potrafił rozmawiać z dziećmi, które tak bardzo pragnęły jego uwagi.. Strasznie mnie to chwyciło za serduszko.. No i sam Phillip jest dość.. wycofanym mężczyzną, który lubi zaszyć się w swojej oranżerii z roślinami. Dopóki nie pokochał Eloise był po prostu.. smutnym człowiekiem. Oglądanie tego, jak jego życie w końcu staje się radosne.. wywołało uśmiech na mojej twarzy. "- Zabiłbym każdego, który by cię teraz zobaczył. - Phillipie! - Jej ton miał być karcący, ale zarumieniła się i wyglądała na całkiem zadowoloną z jego oświadczenia. - Bo żaden nie mógłby ci się oprzeć - dodał Phillip, nawijając na palec jedwabisty lok. - Jestem tego pewien." Było też romantycznie i bardzo.. namiętnie! To chyba najgorętszy tom jak do tej pory, przynajmniej w moim odczuciu.. I bardzo mi się to podobało! ? W ogóle jestem totalnie zauroczona uczuciem między Eloise a Phillipem! Ich relacja jest taka.. nieoczywista? No bo z jednej strony nie potrafią ze sobą rozmawiać, a z drugiej nie chcą odpuścić. Widać, że ciągnie ich do siebie w jakiś sposób, chociaż nie od razu darzą się uczuciem. Z początku ona pragnie miłości, takiej, jaką widziała u swojego rodzeństwa.. Zaś on szuka matki dla swoich bliźniaków.. A jednak.. oboje odnaleźli drogę do swoich serc ? No piękne to było! Podobało mi się też to, że drugi epilog jest pisany z perspektywy Amandy, czyli córki Phillipa, a później i Eloise. To było coś innego i chętnie przeczytałabym osobną książkę o niej i Charlesie. No dobra, wszystko mi się tu podobało, po prostu ? Ja bardzo wam polecam tą serię, naprawdę! Nawet jeśli myślicie, że romanse historyczne nie są dla was, to serio.. też tak myślałam, do momentu, aż poznałam Bridgertonów! To jest.. AAAAAA! No po prostu czytajcie Bridgertonów! ?? "- Naprawdę pan się z nią ożeni? Szczerze mówiąc, jeśli pan ją sobie zabierze i pozwoli jej strzelać, żeby już nas więcej nie nękała, chętnie podwoję jej posag. Phillip był w tym momencie pewien, że ożeniłby się z Eloise nawet bez posagu, ale tylko się uśmiechnął i odparł: - Umowa stoi." Współpraca reklamowa z @zysk_wydawnictwo,,Nic się nie zyska, wybierając łatwą drogę"
Bardzo lubię romanse historyczne, dlatego z chęcią sięgam po kolejne tomy Bridgertonów. W pierwszych czterech poznaliśmy już trzech braci: Anthony'ego, Benedicta i Colina oraz ich siostrę Daphne, a teraz przyszła pora, by poznać lepiej Eloise, która jest główną bohaterką książki ,,Oświadczyny" - piątej księgi z cyklu ,,Bridgertonowie."
Eloise zawsze uważała, że małżeństwo nie jest dla niej, o czym wiedzieliśmy już w momencie, gdy poznaliśmy ją w poprzednich częściach cyklu. Widoczne było, że nie wpisuje się w schematy. Dała się poznać jako niepokorna dusza, która nie zamierza podporządkować się konwenansom. Inteligentna, niezależna, z ciętym językiem i przekonaniem, że życie w pojedynkę to nie porażka, lecz wybór. W świecie, gdzie kobiety miały być ciche, posłuszne i gotowe do zamążpójścia, ona wyróżniała się błyskotliwością, ciętym językiem i przekonaniem, że życie w pojedynkę może być równie pełne i wartościowe. Nie szukała męża, nie marzyła o romantycznych uniesieniach. Odrzuca kolejne propozycje, wierząc, że lepiej być samotną niż być z kimś źle dobranym. Jednak gdy jej najbliższa przyjaciółka Penelope wychodzi za mąż -- i to za brata Eloise, Colina-- coś się w niej zmienia. Kolejnym elementem, który wywołuje szereg zdarzeń jest list od Phillipa Crane'a, do którego napisała słowa wyrażające współczucie po śmierci jego żony Mariny.
Sir Philip Crane, samotny ojciec bliźniaków, zamknięty w sobie, zmęczony życiem, z przeszłością pełną bólu i rozczarowań, nie spodziewał się, że korespondencja z nieznajomą kobietą obudzi w nim coś więcej niż uprzejme zainteresowanie. Gdy pewnego dnia Eloise niespodziewanie pojawiaj się w progu jego domu bez zapowiedzi, wszystko się zmienia. Nie jest gotowy na jej energię, śmiałość i nieprzewidywalność. Ona z kolei nie spodziewała się chaosu, który zastanie: dom nie przypomina romantycznej rezydencji z powieści -- jest pełen chaosu, dzieci są dzikie i nieokiełznane, a gospodarz... nieokrzesany, zamknięty w sobie i wyraźnie zagubiony. Ich spotkanie to zderzenie dwóch światów: jej energii, spontaniczności i potrzeby działania z jego melancholią, powściągliwością i emocjonalnym dystansem.
W tej części nie znajdziemy artykułów z kroniki towarzyskiej Lady Whistledown, a szkoda. Brakowało mi jej uszczypliwości i komentarzy do bieżących wydarzeń. Były niejako wprowadzeniem lub podsumowaniem tego, o czym czytaliśmy w danym rozdziale. Znamy wprawdzie jej tożsamość, ale szkoda, że już nie zabiera głosu. Natomiast została zachowana konwencja rozpoczynania poszczególnych rozdziałów, bo teraz zamiast artykułów wprowadzają nas listy Eloise pisane do różnych osób z rodziny i przyjaciółki. Charaketrystyczny jest też drugi epilog, który w każdym tomie kończy daną historię pokazując w skrócie dalsze losy niektórych bohaterów.
Julia Quinn z mistrzowską lekkością łączy humor, emocje i głębię psychologiczną, tworząc opowieść, która sprawia, że wnikamy w daną historię czując wszystko to, co dzieje się na kartach książki. Ma styl, który bardzo lubię, gdyż skupia się na wydarzeniach i osobach z nimi związanych, bez zbędnego rozwlekania tematu. Wszystko jest we właściwych proporcjach, bez męczących długich opisów, ale towarzyszące nam emocje są naznaczone romantyzmem i współgrają z przeżyciami bohaterów. Porusza przy okazji istotne kwestie, ale też pokazuje realia epoki i panujące obyczaje. Nie ułatwia bohaterom życie i dokonywania wyborów stawiając ich w trudnych sytuacjach balansujące na granicy skandalu i społecznego ostracyzmu, przeciwko któremu w ten sposób protestuje.
,,Oświadczyny" to nie tylko kolejny tom serii Bridgertonów -- to jedna z najbardziej poruszających i zaskakujących historii, jakie wyszły spod jej pióra. Bardzo byłam jej ciekawa, gdyż znacząco różni się od dotychczasowych opowieści tej serii. To nie jest klasyczna opowieść o miłości, lecz opowieść o uczuciach, które kształtują się powoli, ale skutecznie. Bohaterowie uczą się siebie nawzajem, borykają się ze swoimi wewnętrznymi dylematami, odczuciami i krok po kroku, z potknięciami, śmiechem i łzami coraz bardziej się do siebie zbliżają i to jest w tej historii najpiękniejsze. Pokazuje bowiem, że miłość rodzi się czasami niespodziewanie i potrafi uleczyć stare rany, rozjaśnić serce, dusze i życia. To uczucie nie zawsze przychodzi w idealnym momencie, ale zawsze może być dokładnie tym, czego oboje potrzebują. To historia o dojrzewaniu do miłości, o odwadze, by wyjść poza własne przekonania, i o tym, że czasem największe uczucia rodzą się w najbardziej nieoczekiwanych okolicznościach.
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem Zysk i S-ka
,,Oświadczyny" to już piąty tom serii o rodzinie Bridgerton. Tym razem poświęcony jest on Elose, która powoli wkracza w staropanieństwo. Ale czy przeszkadza jej to?
Eloise to moja ulubiona postać z całej rodzinki Bridgertonów. Jest uparta, posiada cięty język i do tej pory uważała, że małżeństwo nie jest dla niej. Wszystko zmienia się gdy zaczyna korespondować z Philip Crane. Wystarczyło parę listów, by pewnego dnia zaplanować i w ukryciu przed wszystkimi wyruszyć do posiadłości przystojnego wdowca.
Philip nigdy nie sądził, że jeszcze będzie potrafił ożenić się. A jednak. Gdy Eloisa napisała do niego pierwsza zaczął zmieniać zdanie.
Czy dwoje ludzi, których więcej dzieli niż łączy będzie potrafiło znaleźć drogę do siebie? Przekonajcie się sami.
Podobnie jak poprzednie książki z tej serii i tę czytało mi się bardzo przyjemnie. Z zapartym tchem śledziłam to co może spotkać Eloise. Kobieta udając się do wiejskiej posiadłości Philipa zderzyła się nieco z innym światem. Do tego wdowiec ma dzieci, które na początku dały popalić przyszłej żonie ich ojca.
Książka dostarczyła mi wielu emocji. Przede wszystkim uśmiech nie schodził mi z ust. Zarówno zabawne dialogi prowadzone przez zakochanych jak i wkroczenie braci Eloisy były nie tylko ciekawe, ale wywoływały u mnie wybuchy śmiechu.
Autorka wspaniale oddała klimat XIX wieku. Czasy balów i sukien. Posiada ona lekki styl pisania dzięki czemu książkę czyta się nie tylko przyjemnie, ale również szybko.
Jeśli jeszcze nie czytaliście tej serii, to bardzo polecam sięgnąć po każdy tom, nowego pięknego wydania.
Czy jedno zdanie na papierze może zmienić wszystko, nawet dla kobiety tak niezależnej i pewnej siebie jak Eloise Bridgerton?
,,Oświadczyny" autorstwa Julii Quinn to książka, która może zaskoczyć nawet tych, którzy myślą, że dobrze znają reguły gry w romansie historycznym. Bo oto dostajemy opowieść, która nie jest ani słodką baśnią o miłości od pierwszego wejrzenia, ani przewidywalnym romansem z balową sceną w roli głównej. To historia pełna sprzeczności - jak sama Eloise.
Przyznam szczerze: od zawsze darzyłam tę bohaterkę sympatią. W cieniu Daphne czy Penelope, Eloise była głosem rozsądku i irytacji wobec konwenansów. Kiedy zatem dotarłam do tomu, w którym to ona gra pierwsze skrzypce, byłam pełna nadziei. I nie zawiodłam się.
Julia Quinn zabiera nas do wiejskiej posiadłości, gdzie więcej jest atramentu na twarzach dzieci niż w kałamarzu, a wdowiec Philip Crane to mężczyzna... trudny. Surowy. Milczący. Zraniony. Nie taki, którego wymarzyłaby sobie londyńska panna. Ale Eloise nie jest zwyczajną panną. A i to, co ich połączy, nie będzie zwyczajnym uczuciem.
Bardzo podobało mi się to, że ,,Oświadczyny" odchodzą od klasycznego schematu romantycznego uniesienia. Zamiast tego mamy napięcie, niedopowiedzenia, frustracje, a między tym wszystkim - iskry. Małe, ale palące. Quinn nie czaruje nas balami, tylko pokazuje codzienność. Wyzwania, jakie niesie za sobą bycie macochą dla dzikich bliźniaków. Nieumiejętność rozmowy o uczuciach. Strach przed tym, że można coś zbudować... i coś stracić.
Eloise i Philip są jak ogień i woda. Ona - z przekonaniami, że kobieta może być czymś więcej niż tylko żoną. On - z przekonaniem, że nie zasługuje już na nic dobrego. A mimo to autorce udaje się ich pięknie zderzyć i powoli, bardzo powoli, zbudować między nimi most. Bez fajerwerków, ale za to z emocjami, które naprawdę czuć.
To również bardzo ludzka opowieść o samotności - zarówno tej głośnej, jaką wykrzykują dzieci pozbawione matki, jak i tej cichej, która zamieszkała gdzieś głęboko w Philipie. I choć Quinn nie unika humoru (co bardzo sobie cenię!), to w tym tomie jest on nieco stonowany. Jakby bardziej dojrzały.
Czy ,,Oświadczyny" to moja ulubiona część serii? Nie. Ale czy to jedna z najbardziej dojrzałych, nieoczywistych, zapadających w pamięć historii w cyklu Bridgertonów? Zdecydowanie tak.
Dla wszystkich, którzy szukają romansu z czymś ,,więcej" - z pogłębioną psychologią postaci, z autentycznymi emocjami, z nutą cierpienia i nadziei - ta książka będzie strzałem w dziesiątkę.
Ocena: 8,5/10 - za dojrzałość, głębię emocji i nietypowe podejście do miłości, która rodzi się nie wśród róż, lecz wśród codziennego chaosu.
Do tej pory Eloise wierzyła, że dobrze jest jej być samej. Nie bała się zostać starą panną. Wszak miała rodzinę i wiedziała, że może na nich liczyć w każdej sytuacji. Jednak kiedy jej najlepsza przyjaciółka wychodzi za jej brata, Eloise postanawia coś zmienić w swoim życiu. Kiedy pewnego wieczoru ucieka z domu by bez uprzedzenia pojawić się w posiadłości sir Philipa Crane'a, który zaproponował jej wspólne życie wie, że nie będzie odwrotu od zmian.
Sir Philip Crane nie wierzy, że znajdzie się kobieta, która zechce za niego wyjść. Wszak jest nietowarzyskim wdowcem z dwójką nieco dzikich dzieci. Kiedy pewnego dnia na progu jego domu staje Eloise, nie spodziewa się, że wkrótce zmieni się całe jego życie.
Eloise to jedna z postaci, których nie dało się nie polubić. Jednak do tej pory była bohaterką poboczną. Niby miała sporo do powiedzenia, ale nie mieliśmy szansy poznać jej bliżej. Tym razem to się zmieniło. Teraz to Eloise grała pierwsze skrzypce. A miała nam wiele do powiedzenia... I wiele do pokazania... Świetnie bawiłam się śledząc jej miłosne perypetie. Było zabawnie. Momentami poważnie. Szczerze? Byłam miło zaskoczona fabułą. Była nietuzinkowa. Lekka. Momentami zaskakująca. Autentycznie skradła moje serce. A główni bohaterowie? Byli jak ogień i woda. Aczkolwiek potrafili zgrać się. Może troszeczkę szło im to opornie, ale ostatecznie stali się świetnym tandemem. Dodatkowo autorka Oświadczynami zapełniła lukę, która powstała w trakcie Miłosnych tajemnic. Wszak niektóre momenty w fabule obu tych części zazębiały się. Dzięki temu zyskaliśmy nową perspektywę do wydarzeń, które miały miejsce w poprzedniej części. Cóż mogę powiedzieć wobec tego... Z każdym kolejnym tomem utwierdzam się w przekonaniu, że warto było sięgnąć po cykl Bridgertonowie.
Daniel Smythe-Smith, hrabia Winstead, przez trzy lata ukrywał się w Europie przed ścigającymi go zabójcami. Teraz powraca do domu. Jest przekonany, że...
Gdy skandal przekreśla marzenia, serce podpowiada właściwą drogę... Georgiana Bridgerton nie jest przeciwna małżeństwu. Po prostu myślała, że będzie...
Przeczytane:2025-09-01, Ocena: 5, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, 12 książek 2025, 26 książek 2025, 52 książki 2025,
„Oświadczyny” to już piąty tom sagi o rodzinie Bridgertonów i jednocześnie jedna z najbardziej nieoczywistych opowieści w całym cyklu, bo zamiast balowych zalotów i flirtów przy dźwiękach walca, dostajemy historię, która zaczyna się od listu.
Eloise Bridgerton to bohaterka, której trudno nie podziwiać. W świecie, w którym od kobiet oczekuje się uległości, ona od zawsze wybierała własną drogę. Inteligentna, niezależna, z ciętym językiem i przekonaniem, że samotność nie jest porażką, wydawała się pogodzona z losem niezamężnej panny. A jednak wystarczyła zmiana w życiu jej najbliższej przyjaciółki, by w sercu Eloise pojawiła się tęsknota, której dotąd nie dopuszczała do głosu. To właśnie ta nuta samotności sprawiła, że korespondencja z sir Philipem Cranem nabrała dla niej szczególnego znaczenia. Philip to przeciwieństwo wszystkiego, czego moglibyśmy się spodziewać po bohaterze romansu. Zraniony przez przeszłość, zamknięty w sobie, zmagający się z rolą samotnego ojca, wydaje się pozbawiony energii, którą Eloise wnosi ze sobą, gdziekolwiek się pojawi. Jego dzieci, niesforne i nieokiełznane, są odbiciem chaosu, w jakim znalazła się rodzina. I właśnie w ten nieuporządkowany świat wkracza Eloise, uzbrojona w upór, ciekawość i determinację.
Quinn pokazuje w tej części, jak dwie zupełnie różne osoby uczą się siebie nawzajem. Ich spotkanie to nie romantyczna idylla, to szereg zgrzytów, nieporozumień i spięć, które dopiero z czasem zaczynają tworzyć fundament czegoś głębszego. Miłość nie pojawia się tu nagle jak grom z jasnego nieba, dojrzewa powoli, przez wspólne rozmowy, gesty, kłótnie i pojednania. To uczucie, które musi pokonać bariery, zarówno te stawiane przez otoczenie, jak i te, które bohaterowie noszą w sobie. Ogromnym atutem powieści jest przemiana, jaka dokonuje się w postaciach. Eloise, odważna i błyskotliwa, odkrywa, że jej serce potrafi być równie uparte jak rozum. Philip, zamknięty w skorupie dawnych porażek, uczy się otwierać na drugiego człowieka i na własne dzieci. Ich relacja jest pełna iskier, raz prowadzi do śmiechu, raz do łez, innym razem do wybuchów złości, które kończą się jeszcze większym przyciąganiem.
Nie brakuje w powieści charakterystycznych dla Quinn elementów: wartkiej akcji, humoru w dialogach, szczypty dramatyzmu i scen, które pulsują namiętnością. Dzieci Phillipa dodają fabule lekkości i uroku, ich psoty potrafią wywołać rozbawienie. Z kolei wkroczenie braci Eloise do akcji to moment, który elektryzuje atmosferę i udowadnia, że Bridgertonowie w każdej sytuacji potrafią namieszać. Chociaż ten tom nieco różni się od poprzednich części (brak Lady Whistledown i jej uszczypliwych komentarzy wyraźnie zmienia ton narracji) autorka nadrabia to w inny sposób. Zamiast kroniki towarzyskiej otrzymujemy listy Eloise, które otwierają poszczególne rozdziały i pozwalają zajrzeć jeszcze głębiej w jej myśli.
„Oświadczyny” to opowieść o odwadze, by podjąć ryzyko, by wyjść poza własne przekonania, by pozwolić sobie na miłość, nawet gdy wydaje się nie na miejscu. To także opowieść o przemianie, o tym, że nawet z najciemniejszych chwil życia może narodzić się coś pięknego, jeśli tylko znajdzie się ktoś, kto wprowadzi do tego życia odrobinę światła. Ta powieść bawi, wzrusza i rozgrzewa, a jednocześnie nie boi się pokazać cienia. Niezmiennie polecam, jak zresztą całą serię 🤎