HISTORIA ZŁEGO CZŁOWIEKA, KTÓRY MUSIAŁ URATOWAĆ ŚWIAT
*
Bernard Witten nie lubi ludzi, a zwłaszcza marzycieli. Problem w tym, że w jego warmińskiej wsi żyje ich wielu. Wierzą w dyduki, leczą się u Baby, a o tym, jak żyć, szepcą im duchy. To tutaj Śmierć wyczytuje nazwiska z kartki (i czasem się myli), diabły wpadają z wizytą do księdza i można zaprosić lisa na wesele. Za takie bzdury Bernard najchętniej wybiłby wszystkim zęby.
Kiedy jednak nad Warmię nadciąga wyniszczająca susza, słońce wypala ziemię i ludzi, a magia przestaje działać, mieszkańcy rozpaczliwie szukają ratunku. A tylko Bernard Witten wie, jak ocalić wieś przed katastrofą. Wierzy jednak, że zmieniać coś na Warmii to jakby popełniać grzech. I że dobry gospodarz nie zmienia się nigdy.
Bo jest tylko jedna Warmia i jeden Bernard Witten.
Łukasz Staniszewski w swojej wciągającej warmińsko-magicznej powieści opisał historię mityczną, a zarazem bardzo współczesną, w której czarny humor, ironia i erotyzm wtórują pieśni o końcu i początku świata.
Łukasz Staniszewski - pisarz, dramaturg i autor słuchowisk radiowych. Zadebiutował literacko w 2020 roku zbiorem opowiadań ,,Małe Grozy", jest laureatem wielu nagród literackich i teatralnych, m.in. Nagrody im. Byrskich, wyróżnień Instytutu Teatralnego, a także konkursów prozatorskich. Związany z Olsztynem, inspiruje się Warmią, gdzie profanum przemienia się w sacrum. Tworzy w ciszy - czasem dla radia, czasem dla teatru, zawsze dla ludzi.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2025-08-13
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 360
“Pieśni łaciatych krów” Łukasza Staniszewskiego to książka, która intryguje zarówno tytułem jak i okładką. Dlatego ja, jako typowa sroka, nie mogłam się jej oprzeć. Tym bardziej, że autor fabułę książki umieścił w krainie, która jest mi bardzo bliska, bo mieszkam rzut beretem od Warmii.
"Warmia nie ma jasno wyznaczonych granic, chociaż wszyscy są świadomi, kiedy przekraczają granice. A każdy w niej zakochany nie wie, za co ją kocha.
Jest wieżą Babel, o której opowiada się naraz wieloma językami."
W warmińskiej wsi Skowycze mieszka typowy bogaty gbur. Bernard Witten jest złym człowiekiem, tak naprawdę chyba nie był nigdy szczęśliwy. Zawsze coś mu się nie podobało, zawsze miał zły humor i nie rozumiał, jak można w ogóle o czymś marzyć. Może więc właśnie dlatego nie lubi ludzi, za to kocha swoje krowy..., które jednak potem i tak sprzedaje lub zjada... Można tylko współczuć Annie takiego męża, poślubił ją po to, by mu prała i gotowała. Wittenowie nie doczekali się potomstwa, co zupełnie nie przeszkadza Bernardowi, gdyż i tak nikogo nie lubi...
W tej wsi, zresztą jak w każdej porządnej na Warmii, mieszka Baba, która zajmuje się leczeniem ludzi. I chociaż takie "leczenie" nie przynosi zbytniego pożytku, to i tak nikt nie wierzy lekarzom z miasta. Oprócz Baby znajdziemy we wsi jeszcze wiele innych nie do końca oczywistych postaci, które mają znaczący wpływ na fabułę.
Miasto i ich mieszkańcy źle się kojarzą Bernardowi, uważa, że przyciągają do wsi samo zło, dlatego nie popiera nowej mody, czyli letników, którzy zaczęli przyjeżdżać do wsi.
"Bernard uważał, że to letnicy doprowadzili Matysów do zguby. Dziewczyna miała prawo brać od nich pieniądze, karmić ich nadpsutym jedzeniem i trzymać w chlewiku. Ale po jakiego diabła łaziła za nimi do lasu i szukała po łąkach spadających gwiazd? Mówiono, że na miastową modłę trzy razy w tygodniu brała kąpiel i bez powodu stroiła kwiatami chałupę. Posądzano ją nawet, że nie jadła mięsa!"
Życie na wsi jest monotonne, każdy dzień wygląda tak samo. Jednak ostatnio zaczynają pojawiać się tajemnicze znaki, wskazujące nadchodzącą suszę. Bernard postanawia zaopatrzyć się w zapas wody. Co z tego wyniknie? Czy uda się ocalić wieś przed katastrofą?
„Pieśni łaciatych krów” to książka nietypowa, nieoczywista i napisana tak pięknym, innym językiem, że potrafi zadziwić. Już dawno nie czytałam takiej książki.
Lubię serię książek "Proza PL", których kilka mam w swojej domowej biblioteczce i każda mnie na swój sposób zachwyciła.
Książkę przeczytałam dzięki BONITO i Dobre Chwile.
Hipnotyzująca i magiczna opowieść z serca Warmii Stary Jerycho hoduje pod powiekami perły, Michał Toporek konstruuje niemożliwe maszyny, moc opowieści...
Przeczytane:2025-10-09, Ocena: 5, Przeczytałem,
“Wszystko, co jasne, miało wkrótce sczernieć, co żywe - zwiędnąć, a co nienasycone - poczekać do wiosny na swoje spełnienie”.
Bernard Witten to człowiek twardo stąpający po ziemi. Gospodarz z krwi i kości, hoduje krowy, zwierzęta, dba o swoje pola. Od urodzenia mieszka na Warmii — surowej, pięknej, pełnej tajemnic. Nie lubi ludzi, raczej ich unika. Woli milczenie obory od ludzkiego gadania. Żyje z żoną spokojnie, w rytmie pracy i zmieniających się pór roku. Anna pragnie dziecka, lecz czas płynie, a upragnione życie nie przychodzi. Wokół nich ludzie wierzą w różne rzeczy — w Boga, w gusła, w opowieści starej Baby, do której czasem chodzą po radę i pomoc. A potem przychodzi ona — susza. Cicha, okrutna, nieubłagana. Odbiera ziemi oddech, a ludziom nadzieję. I tylko Bernard wie, że nie można się przeciwstawiać naturze. Ale to grzech…
Nietuzinkowa, inna, chwilami dziwna, ale niesamowicie wciągająca. Powieść przenosi nas do niewielkiej warmińskiej wsi – Skowycze. Akcja toczy się powoli, jak życie tamtejszych ludzi. Intryguje, hipnotyzuje, budzi niepokój. Fabuła jest niebanalna – zwyczajna i niezwykła zarazem. Ukazuje codzienność ludzi ciężko pracujących na roli, ich zmagania, wiarę, grzechy i marzenia. Styl Łukasza Staniszewskiego jest osobliwy – lekki, naturalny, a momentami brutalny. Łączy poetyckość z ironią, czarnym humorem i subtelnym erotyzmem. Bohaterowie to zwykli ludzie – prości, nieidealni, a przez to tak prawdziwi.
Powieść, jakiej jeszcze nie czytałam. Wciąga od pierwszych stron i zaskakuje z każdą kolejną. Realizm miesza się tu z magią, wiara z zabobonem, radość z cierpieniem, a życie nieodłącznie z cieniem śmierci. To codzienność przesiąknięta ciężką pracą, niedostatkiem, chwilami czułości, ale też pokorą wobec losu. Deszcze bez końca, śniegi po horyzont, mrozy i wreszcie susza – wszystko to, staje się próbą dla ludzi. A wraz z nią wychodzą z ludzi ich słabości, grzechy, zwątpienia, tęsknoty pragnienia i nadzieje. I te opisy Warmii – zachwycające, niemal mistyczne.
Książka nieoczywista – trudna, a zarazem piękna. Rzeczywistość zlewa się z iluzją, a każda strona tchnie sielskim urokiem, poezją natury i ludzkimi sprawami. Wymyka się schematom, wywołuje uśmiech, by za chwilę zadrżeć od niepokoju. Bardzo polecam! Tatiasza i jej książki :)