Okładka książki - Tkająca wiatr /barwione brzegi/

Tkająca wiatr /barwione brzegi/


Ocena: 5.33 (3 głosów)

Jej przeznaczeniem jest burza, lecz burza szaleje również w jej sercu

Rozdarte wojną Anwyvn ogarnął strach przed plagą maegii. Półelfy tacy jak Rhya Fleetwood są zabijani na miejscu. Jednak jej egzekucję przerywa niespodziewany wybawca, jeszcze bardziej przerażający niż niedoszli zabójcy - tajemniczy dowódca Scythe. Uwięziona przez nowego wroga Rhya przemierza jałowe pustkowia Norlandii. W trakcie drogi będzie stopniowo odkrywać prawdę na temat swojego porywacza, zarazy, która pustoszy jej dom, a przede wszystkim - swojego przeznaczenia. Dziwny znak na jej piersi i umiejętność przywoływania wiatru oznaczają, że jest Reliktem, jedną z czterech dusz rozproszonych po Anwyvn, które mogą przywrócić równowagę maegii.

Jednak opanowanie tej mocy to nie wszystko. W jej sercu szaleje pragnienie mężczyzny, któremu tak boi się zaufać. Rhya musi dokonać wyboru: czy zdusić w sobie ten płomień miłości, czy dać mu się pochłonąć...

Tkająca wiatr to epicka opowieść o magii, miłości i starożytnej przepowiedni, która może uratować świat lub skazać go na zagładę.

Informacje dodatkowe o Tkająca wiatr /barwione brzegi/:

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2025-10-07
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN: 9788383356716
Liczba stron: 544
Tytuł oryginału: The Wind Weaver

Tagi: fantasy

więcej

Kup książkę Tkająca wiatr /barwione brzegi/

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Tkająca wiatr /barwione brzegi/ - opinie o książce

To czy książka jest dobra można poznać po zarwanej nocy, niewyspaniu i poważnym problemie z oderwaniem się od wciągającej fabuły. I tak właśnie miałam z "Tkającą wiatr". Nie potrafiłam odczepić się od niej, koniecznie chciałam poznać dalsze losy bohaterów i tak mnie porwała, że dosłownie ją pochłonęłam. Po prostu w naszym życiu trafiają się książki, które otwierasz i od razu czujesz, że coś w tobie drży. „Tkająca Wiatr” to właśnie taka historia, pełna wichru, magii i pragnień, które potrafią zrównać z ziemią nawet najbardziej odporne serce. Mamy tutaj elfy, maegię, bitwy, wędrówkę, królestwa, dobrze wykreowany i przedstawiony świat, waśnie, nie brakuje wątku romantycznego i cóż... PILNIE potrzebuję drugiego tomu, nie wytrzymam z tą niewiedzą, co dzieje się dalej. 🌪 
Rhya Fleetwood nie jest zwykłą bohaterką. Półelfka, odrzucona przez świat, w którym się urodziła. Ścigana przez ludzi, którzy nienawidzą jej krwi, zostaje wrzucona w sam środek burzy, dosłownie i metaforycznie. A gdy już wydaje się, że to koniec, na jej drodze pojawia się on, Scythe, dowódca o spojrzeniu zimnym jak stal i duszy, której nie sposób odczytać. Ratuje ją, ale nie bezinteresownie. Między nimi rodzi się coś, co przypomina wicher, gwałtowne, niebezpieczne, ale nieuchronne. Jedno spojrzenie w oczy może wywołać w sercu burze.

Nie można zapomnieć też o Sorenie, tajemniczym księciu, którego namiastkę dała nam autorka. Jest fenomenalną postacią i z całą powieścią namiesza w fabule. I jak na razie to właśnie on skradł moje serce, nie Scythe. I mam nadzieję, że to się nie zmieni.

Autorka tka tę opowieść niczym pajęczynę z magii, gniewu i pożądania. Świat Anwyvn jest brutalny, podzielony, skażony wojną i strachem przed maegią, a mimo to zachwyca. Powiewa w nim echo znanych już motów, ale jednocześnie trochę czegoś całkiem nowego. To właśnie ta mieszanka sprawia, że trudno odłożyć książkę, choć czasami chciałoby się potrząsnąć bohaterami, by szybciej zrozumieli, czego pragną.

Rhya to postać, którą jedni pokochają, a drudzy znienawidzą, bowiem jest silna, ale jednocześnie uparta, czasami wręcz za bardzo czym wywoływała we mnie frustrację. Jednocześnie jest mocno emocjonalna, przez co niekiedy również naiwna. Scythe natomiast to typowy „ciemny rycerz” romatasy: z tajemnicą, traumą i uśmiechem, który obiecuje więcej, niż powinien. Jego uczucia są mocno ukryte, aby stopniowo wypływać na światło dnia. Ich relacja rozwija się powoli, na pograniczu nienawiści i pożądania, i choć momentami miałam ochotę krzyczeć: „No całuj ją już, do diaska!”, to doceniam, że autorka pozwoliła temu uczuciu oddychać i stopniowo budowała namiętność i wzajemne pożądanie. Nie nadawała tej relacji niepotrzebnego lukru, raczej była to słodko-gorzka mieszanka pragnień.

Największym atutem powieści jest atmosfera, która już od samego początku jest bardzo dobrze budowana. Czuć chłód północy, szum wiatru i iskrzenie w powietrzu. Każda strona pachnie przygodą, a tempo powieści było jak dla mnie idealne. Autorka nie skupia się na nic nie wnoszących do fabuły elementach, serwuje dobrą dawkę akcji, emocji, tajemnic i maegii, jednocześnie w tym wszystkim pięknie opisując otaczający bohaterów świat i krajobraz, z należytą starannością, ale bez zmęczenia czytelnika. Jako zapalona fanka romantasy część fabularnych rozwiązań przewidziałam wcześniej, ale to wcale nie odbierało mi przyjemności z czytania, wręcz czekałam, aż wreszcie wszystko, co przeczuwałam, wybuchnie jak nawałnica. Mnie po prostu ciężko zaskoczyć, ale mimo wszystko autorka umiała we mnie wzbudzić napięcie. A kiedy już wszystko wybuchło pozostałam z pytaniem „Jak mam teraz żyć do premiery drugiego tomu?”

I może niektórzy pomyślą, że nie jest to powieść idealna, ja też tak nie uważam, ale bawiłam się przy niej świetnie. Trochę miałam zgrzyt w momencie, gdy główna bohaterka dostała piękną suknię i stwierdziła, że już nie wygląda na niedożywioną, a minęło kilka dni odkąd zaczęła jeść, a jeszcze mniej od wyruszenia z gospody, gdzie wyglądała okropnie. Czasami ten upływ czasu robił bardzo duży przeskok i nawet nie wiem kiedy. Niezgodności w słowach autorki wyłapałam też, gdy Rhyu była w lesie, a Penn zasłonił jej usta, aby nie krzyczała, bo może przywołać żyjące w nim stwory, po czym beztrosko zaczęli się kłócić. Zdarzało się, że bohaterowie dość absurdalnie się zachowywali, jak wzniecanie mocy poprzez silne emocje w Opuszczonym Lesie, gdzie Penn ma świadomość, że żyją Lodowe Olbrzymy. Generalnie wiecznie opanowany właśnie tam momentalnie traci nad sobą panowanie. I rozumiem, miało dać to dreszczyk emocji, ale nie do końca wyszło.

„Tkająca Wiatr” to romantasy z serca i z krwi, pełne magii, emocji i namiętności. To nie jest powieść idealna, ale jest prawdziwa w swoich emocjach. Ma w sobie coś z żywiołu: raz porywa, raz wycisza, a czasem zostawia po sobie spustoszenie. Wykreowany świat jest świetny, a autorka z precyzją oddaje poszczególne królestwa czy krajobraz ziem. Bardzo dobrze prowadzi również sceny walk i przede wszystkim nie kreuje głównej bohaterki jako niezwyciężonej w boju przy użyciu maegi, którą dopiero poznaje. Jeśli lubicie slow burn, świat rozdzierany wojną, elfy, magię, bohaterkę, która dopiero uczy się swojej mocy i mężczyznę, którego można nienawidzić równie mocno, co kochać, to sięgnijcie po „Tkającą Wiatr”. Bo czasem, by poskromić burzę, trzeba najpierw pozwolić jej zaszaleć.

Link do opinii

"Największym zagrożeniem, przed jakim kiedykolwiek staniesz, najtrudniejszą bitwą, jaką kiedykolwiek stoczysz, jest walka z własnymi ograniczeniami"

Rebelia, wojna. Kiedyś tak było a teraz? Okrucieństwo, zło. Prześladowanie i śmierć. To właśnie spotyka półelfy, choć czasami śmierć jest zbawieniem, bo okazuje się, że może być coś gorszego. Rhya to półelfka i wydaje się, że ją również czeka taki los. Jest gotowa na śmierć. Nie boi się. Jednak nieoczekiwanie nie kończy martwa, bo ktoś niespodziewanie ją uwalnia. Co ją teraz czeka? Niby wybawca, ale to jednak teraz on ją więzi. Dlaczego? Jaki ma w tym cel?

Ale to była historia pełna emocji. Od początku jest bardzo ciekawie, pełno pytań, a odpowiedzi na razie brak. Rhya i Penn. Ona odważna, nie bojąca się śmierci, a jednak niepewna swojego losu. I Penn, który coś wie na jej temat, ale nie ma zamiaru się tym podzielić. Podróż bohaterów jest pełna niebezpieczeństw i niespodzianek. Na ich drodze pojawiają się tajemnicze stworzenia, do tego krok po kroku ktoś za nimi podąża. Akcja jest tutaj dosyć dynamiczna i szybko się zmienia. Wręcz trzyma w napięciu i oczekiwaniu co będzie dalej. Początkowo bohaterzy podróżują sami, ale z czasem ktoś do nich dołącza. Ekipa, która od razu wzbudziła moją sympatię, naprawdę bardzo ich polubiłam i jestem zdecydowaną fanką Jaca. A bohaterka? Znalazła rodzinę. Osoby, z którą nie łączą ją więzi krwi, a które zrobiłyby wiele dla niej. 

Świat fantastyczny został bardzo dobrze przedstawiony. Uwielbiam. Wszystko zostało tutaj w bardzo dogłębny sposób wyjaśnione, a dodatkowo na końcu książki znajduje się słowniczek, który pozwala w szerszym aspekcie poznać znaczenie pewnych pojęć. Do tego pojawia się motyw przepowiedni, a sama bohaterka jest dosyć wyjątkowa.


Relikt, Tkająca wiatr. Jednak nie tylko ona, bo są trzy inne relikty– woda, ogień i ziemia, z którymi wiąże się duża nadzieja.  Odpowiadają im Dwory - ognia, wody, nieba i ziemi, ale tylko dwa z nich do dzisiaj istnieją. Dlaczego? 

"Cztery żywioły. Ich cztery wcielenia. Relikty noszące znaki bogów. Rozrzucone po całej krainie. Jeśli wszystkie cztery spotkają się i połączą...

Jest brutalnie, okrutnie i nie ma litości. W pewnym momencie historia trochę zwolniła i przeszło mi przez myśl, że jest za spokojnie, ale to było chwilowe, bo kilka stron później zrobiło się bardzo gorąco. I smutno. Końcówka była bardzo, bardzo dobra, wręcz nie potrafiłam się oderwać, a z drugiej strony wywołała we mnie smutek. Ile się tu działo i jak się działo. Pokazała potęgę głównej bohaterki i to, że jeszcze wiele musi się nauczyć. No i Soren. Nie było go tu dużo, ale uwielbiam go i zdecydowanie wzbudził moją większą sympatię niż główny bohater.

Scythe to to bardzo tajemnicza postać i intryguje od samego początku. Kim tak naprawdę jest? Jaki ma cel? Nie do końca go polubiłam. Nie podobał mi się jego stosunek wobec bohaterki. Nie informuje, nie udziela informacji o tym kim ona jest, cały czas milczy, nawet wówczas kiedy prawdę na swój temat bohaterka dowiedziała się od całkiem obcej osoby. W ciągu jednej, krótkiej rozmowy z obcym dowiedziała się więcej niż przez całą podróż. I mogłabym to jeszcze zaakceptować, gdyby nie to, że nawet wówczas po tym nie był chętny żeby udzielić jej jakikolwiek informacji. Co więcej, bohaterka ma umiejętności władania wiatrem, powietrzem a on? Dla niego najlepszym rozwiązaniem jest to, że ma siedzieć zamknięta w pokoju i nic nie robić. No kurcze, to po co jej taka moc? Przecież ma wrogów na pęczki, jakoś musi się bronić, prawda? Zwłaszcza, że faktycznie jak się okazuje nigdzie nie jest bezpieczna i tak naprawdę nie wszyscy są godni jej zaufania. Bohaterkę z kolei polubiłam od pierwszej strony. Nieustraszona, odważna, ale to nie jest tak, że się nie boi. Wiele zła widziała czy była świadkiem. Dobra, walcząca, nie poddająca się i przede wszystkim pomagająca słabszym.

Nie mogło zabraknąć wątku romantycznego, który jednak nie odgrywa bardzo dominującej roli. Początkowo relacja bohaterów ma formę delikatnego enemies to lovers, a później w stopniowy i naturalny sposób przekształca się w coś więcej. Stosunki pomiędzy bohaterami rozwijają się w bardzo powolny sposób, co uwielbiam. Zachowanie mężczyzny? Dosyć zmienne, bo raz zachowuje się wobec bohaterki jakby mu na niej zależało, a za chwilę ją unika, co jednak z drugiej strony miało pewne uzasadnienie w jego przeszłości.

To było naprawdę bardzo cudowna lektura. Do tego ta piękna oprawa. Zdecydowanie jedna z pięknej prezentujących się książek. Z wielkim zniecierpliwieniem będę wyczekiwać kontynuacji.

Link do opinii

,,Tkająca wiatr" to opowieść o Rhya Fleetwood, która została porwana przez tajemniczego dowódcę Scythe. Uwieziona przemierza jałowe pustkowie Norlandii. W trakcie tej tułaczki będzie powoli odkrywać prawdę o swoim porywaczu i zarazie, która zbiera żniwo.

 

,,Tkająca wiatr" to pełna przygód i emocji opowieść o poszukiwaniu swojego przeznaczaniu i o miłości. Rhya to postać, której nie da się nie lubić. Jest silna i odważna, a zarazem delikatna i nieufna. Wspaniale było wraz z nią przemierzać pustkowie i odkrywać kolejne tajemnice. Jest ona dość ciekawą postacią również ze względu na znak, który nosi na piersi tajemniczy symbol. Okazuje się, że jest ona jedną z czterech dusz rozproszonych po Anwyvn, które mogą przywrócić równowagę maegii. Jej zdolność to umiejętność przywołania wiatru.

 

Mamy tutaj wątek miłosny, który bardzo lubię w fantastce. Relacja głównych bohaterów rozwija się powoli i nie wiadomo jak się skończy. Dostarczy ona wielu emocji.

 

Książka napisana jest lekkim i przyjemnym stylem dzięki czemu, czyta się naprawdę szybko i zapartym tchem. Dodatkowo książka posada malowane brzegi i prezentuje się pięknie na regale.

 

Polecam ten tytuł każdemu kto lubi połączenie romansu i fantastyki.

 

 

Link do opinii
Inne książki autora
Zakochani rozbitkowie
Julie Johnson0
Okładka ksiązki - Zakochani rozbitkowie

Julie Johnson, światowej sławy autorka romansów w trzymającej w napięciu historii o sile przetrwania i potędze zakazanej miłości. Nie sądziła,...

Wbrew grawitacji
Julie Johnson0
Okładka ksiązki - Wbrew grawitacji

To coś więcej niż przyjaźń. Może nawet więcej, niż miłość. Dwudziestoletnia Brooklyn walczy z bolesną traumą. Jako dziecko była świadkiem morderstwa ukochanej...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy