Złowieszcza wojna

Oś fabularna to wojna między Straszliwą Szóstką a Złowieszczą szóstką. Zbieranina przeciwników Spidermana wyjątkowo zamiast obrać go jako wroga na cel, zaczynają toczyć wewnętrzną wojnę, jednak nawet ta sytuacja nie sprawa, że Parker może spać spokojnie.
W tej historii akcja pędzi na łeb na szyję, a intensywność akcji wypełnionej licznymi starciami, które są niezwykle widowiskowe, nie dają chwili oddechu.

Oprócz wojny złoczyńców równie ważny dla mnie był wątek Kindreda, postaci która od dawna rzucała cień na życie Petera. Ten tom wreszcie dostarcza odpowiedzi na wiele pytań dotyczących jego tożsamości i motywacji. Muszę przyznać, że nie każde w rozwiązań dało mi satysfakcję. Mimo to przyznaję, że ta wizja była jakoś spójna z wizją Spencera i dopiął swego kończąc to w sposób, jaki sobie od początku zaplanował.


Graficznie muszę przyznać, że dawno żaden komiks mnie tak nie zadowolił, ponieważ warstwa artystyczna jest znakomita. Mamy tutaj mnóstwo detali, potęgowani chaosu barwnymi kontrastami, podkreśloną dynamikę, no jest świetnie. Sceny walki to osobna dziedzina, bo są spektakularne, okraszone licznymi eksplozjami i niczym nieograniczonymi akrobacjami Spidermana. Momenty poświęcone scenom Kindreda mają bardzo specyficznie oddany mroczny ton fabuły, co także wyszło znakomicie.


Ta historia dostarczyła mi wielu epickich doznań artystycznych, pod względem fabuły pozamykano pewne wątki i chociaż nie każdy finał był tym wyrażonym, to nie sposób tej wizji nie docenić. Jeśli jesteście fanami widowiskowych historii, to będzie coś dla was, a jeśli jesteście pajęczymi fanami, to zupełnie nie trzeba nikogo zachęcać.