Finał poruszającej sagi, inspirowanej losami polskiej rodziny. „Jutrznia. Wrzeciono Boga" Andrzeja H. Wojaczka

Data: 2022-10-18 11:47:33 | Ten artykuł przeczytasz w 5 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

W wyniku nieudanej akcji wymierzonej w niemieckich konspiratorów Teofil Kłosek, trzydziestotrzyletni weteran walk o powrót Górnego Śląska do Polski, trafia za kratki. Upokorzony, dręczony poczuciem winy i skazany na samotność przez najbliższych, z okruchów wspomnień odtwarza mozaikę dawnego życia. Tymczasem Niemcy stawiają jego żonę przed dramatycznym wyborem. Czy Klara poświęci małżeństwo w zamian za życie Teofila? Zbliża się piętnasta rocznica wybuchu trzeciego powstania śląskiego, a wraz z nią premiera legendarnego spektaklu, który – u progu drugiej wojny światowej – ma przypomnieć o straszliwych konsekwencjach konfliktu zbrojnego. Ewie Majewskiej i jej młodym artystom przyjdzie zmierzyć się z niechęcią środowisk mniejszościowych oraz z agresją rosnącej w siłę bojówki młodzieżowej.

Obrazek w treści Finał poruszającej sagi, inspirowanej losami polskiej rodziny. „Jutrznia. Wrzeciono Boga" Andrzeja H. Wojaczka [jpg]

Jutrznia Andrzeja H. Wojaczka to ostatni tom trylogii Wrzeciono Boga – poruszającej sagi inspirowanej losami śląskiej rodziny. W cyklu ukazały się już powieści Kłosy oraz Wdowi groszWrzeciono Boga to głośny antywojenny manifest, powieść o niezwykłej sile kobiet, mitotwórczej roli słowa i potędze miłości zdolnej do największych poświęceń. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Dziś na naszych łamach przeczytać możecie premierowy fragment książki: 

Na dnie szybu jest ciemno i zimno. Jak w studni albo w grobie. I tak tu cicho. Trzepią mną dreszcze. To zrozumiałe, tłumaczę sobie. Pod butami grzechocze lampa, a raczej to, co z niej zostało po upadku z wysoka – w przeciwieństwie do mnie rozleciała się na kawałki. Bywają upadki, po których jedni się rozbijają, a inni – rozbudzają. Zadzieram głowę, ale w miejscu, gdzie powinien jaśnieć wylot szybu, kłębi się nieprzenikniona czerń – zatrzaśnięte wieko bezgwiezdnego firmamentu. 

Po omacku zmierzam do upadu milczącą pochylnią. Im niżej schodzę, tym ciemność staje się gęstsza, a im ciemniej, tym większy odczuwam chłód. Dalsza wędrówka zakrawa na szaleństwo, ale nie zamierzam się poddawać, gdyż pod stopami wyczuwam powierzchnię chodnika wydeptanego krokami rzeszy górników. 

Kiedy na dobre tracę poczucie czasu i przestrzeni, na tafli ciemności rozkwita kropelka światła. Jego łuna rozchodzi się w szczelinach mroku. Zaciekawiony, podchodzę bliżej, a razem ze mną cień, który im bliżej światła, tym rośnie większy na ścianach chodnika, pokraczny i koślawy, niekształtny jak rozlany inkaust, nieufny i nad wyraz płochliwy.

Na haku pod stropem wisi karbidka. Płomień zamknięty w jej wnętrzu rzuca krwawą poświatę na starego górnika. Starzec nosi długą brodę. Siedzi na kamieniu, jest odziany w powłóczystą szatę. Spracowane dłonie opiera na stylisku kilofka. 

Z szacunkiem przyklękam na jedno kolano. 

– Szczęść Boże, skarbniku.

– Co tu robisz, synku?

Opowiadam, że wpadłem do szybu, że słupek, na którym opierała się drabina, musiał być przegniły, bo jeno zatrzeszczało i… Już miałem powiedzieć: „jak nie dupło”, ale w porę ugryzłem się w język, bo przeca w obecności skarbnika grubszych słów używać nie wypadało. 

– W każdym razie rozpadło się toto z hukiem i porwało w bezdeń. I odtąd błąkam się po ciemku jak dusza pokutująca. 

– Dziękuj Bogu, że żyjesz. – Źrenice skarbnika tlą się jak węgielki pod blachą, połyskują czerwienią rubinów. – Na tych, którzy chodzą bez światła, czyha wiele niebezpieczeństw. Światła należy strzec, w przeciwieństwie do ciemności, której trzeba się strzec. Dobrze to sobie zakonotuj i bacz, byś opierał się na czymś trwałym i solidnym. 

Wiedzie mnie labiryntem korytarzy, kluczy drogą wśród poczerniałych wyrobisk i groźnych zapadlisk. Przyświeca sobie lampą, przed światłem której cienie uskakują w popłochu. 

Teofilu… 

W połowie drogi dogania mnie upiorny szept. Słyszę, jak pełznie, tylko czekać, aż ukąsi mnie w piętę. „Jeno wstecz się nie oglądaj…” Ciarki biegną mi po krzyżu, ale – pomny przestrogi skarbnika – trzymam głowę prosto. 

Teofilu… Po co tam idziesz? 

Korci mnie, by obrócić się przez ramię, choćby po to, aby splunąć w gębę temu, kto stara się mnie zatrzymać w podziemiu. 

Na powierzchni nic dobrego cię nie czeka, Teofilu. 

Szmer, którego dźwięk budzi drzemiące we mnie demony – kłamstwo, którego szpetotę łatwo dostrzec w świetle skarbnikowej lampy. Im bliżej wyjścia, tym głos robi się bardziej natarczywy. 

Złudne twe nadzieje, Teofilu. Nikt na ciebie nie czeka, a z twojego powrotu ucieszą się tylko świnie.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Jutrznia. Wrzeciono Boga. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Jutrznia. Wrzeciono Boga
Andrzej H. Wojaczek1
Okładka książki - Jutrznia. Wrzeciono Boga

W wyniku nieudanej akcji wymierzonej w niemieckich konspiratorów Teofil Kłosek, trzydziestotrzyletni weteran walk o powrót Górnego Śląska do Polski, trafia...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
The Paper Dolls
Natalia Grzegrzółka
The Paper Dolls
Słowa wdzięczności
Anna H. Niemczynow
Słowa wdzięczności
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Pokaż wszystkie recenzje