Historia genialnego lekarza. „Fleck. Ocalony przez naukę" Marii Ciesielskiej i Anny Wacławik

Data: 2025-09-19 13:09:01 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 8 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Urodzony we Lwowie Ludwik Fleck (1896-1961) - lekarz, mikrobiolog i filozof nauki doświadczył międzywojennego antysemityzmu. Po wybuchu wojny w getcie lwowskim pracował nad innowacyjną szczepionką na tyfus. Był więźniem Auschwitz i Buchenwaldu. Jego wiedza i mądrość pozwoliły mu ocalić życie własne i wielu innych.

Po wojnie odbudowywał polską naukę i edukację medyczną w Lublinie i Warszawie. Jego wybitne osiągnięcia nie zostały jednak docenione, padł ofiarą antyżydowskiej nagonki, a ostatnie lata spędził w Izraelu. Dorobek filozoficzny Flecka wyprzedzał swoją epokę, został odkryty i doceniony na świecie w latach 60.

Fleck. Ocalony przez naukę Marii Ciesielskiej i Anny Wacławik - grafika promująca książkę

Książka Fleck. Ocalony przez naukę Marii Ciesielskiej i Anny Wacławik powstała na bazie wieloletnich badań autorek w Polsce, Ukrainie, Niemczech i Izraelu. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Agora. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment publikacji: 

DWA METRY,

WALIZKA, GWÓŹDŹ

Ulicą Słoneczną, potem pod wiaduktem kolejowym i przez bramę śmierci do getta sunął wielobarwny tłum. Powiedzieć „cały Lwów” to za dużo, ale przez kilka dni z aryjskiej strony przychodzili gapie zobaczyć, jak wyglądają ciała powieszonych urzędników Judenratu i żydowskich policjantów. Ciała kołysały się na balkonach wzdłuż ulicy Łokietka, która łączyła się z ulicami Hermana (dziś Łemkowska) i Kuszewicza nieopodal szpitala. „Nieprzebrane tłumy niemców, polaków i ukraińców przyjeżdżało patrzeć na »widowisko«. Ucinali sobie nawet sznur na pamiątkę” – wspominała Fryderyka Bratspiel, jedna ze świadkiń tego spektaklu. Był 1 września 1942 roku.

Ten końcowy akord akcji sierpniowej był też początkiem budowy „getta z prawdziwego zdarzenia”. Odgrodzonego od reszty miasta, zamkniętego, niewielkiego skrawka ziemi przeznaczonego dla niedobitków Wielkiej Akcji. Pretekstem do egzekucji urzędników Judenratu miało być rzekome zabójstwo „jakiegoś gestapowca” przez „jakiegoś Żyda”. Niemcy zabronili pochować ciała. Miały wisieć ku przestrodze.

Na koniec wystawili nowemu Judenratowi rachunek za sznurek zużyty przy egzekucji.

*

Po akcji sierpniowej ze 102–105 tysięcy Żydów mieszkających przed wojną we Lwowie zostało 50–60 tysięcy. Wegetowali w osamotnieniu i rozpaczy po stracie bliskich, ze świadomością, jaką śmiercią ginęły ich dzieci, rodzice, rodzeństwo, przyjaciele. Wielu nie dowierzało, ale Bełżca nie dało się utrzymać w tajemnicy. Ludwik Fleck pisał: „(…) jak się potem dowiedziano z plotek, zostali zagazowani [w Bełżcu]”.

Otaczanie zmniejszonego terenu getta parkanem trwało ponad dwa miesiące. Drewniany płot budowała brygada cieśli w asyście żydowskiej policji. Przy krawężnikach chodników wkopano w ziemię słupy, połączono je solidnymi poprzeczkami i zabito szczelnie deskami. Aryjska ludność straciła dostęp do dzielnicy, a jej mieszkańcy zostali całkowicie odcięci od potencjalnej pomocy. Szybko umierali. Kolejne akcje, głód, samobójstwa, tyfus.

Ludwik Fleck: „Przeniesiono getto w inne miejsce, na obrzeża miasta, gdzie prawie nie było już murowanych budynków. Na każdego Żyda przypadały tu dwa metry kwadratowe powierzchni mieszkalnej. Nie było sklepów tylko jedzenie przeszmuglowane z miasta. Warunki sanitarne były katastrofalne. Około 70 procent ludności żydowskiej zapadło na tyfus plamisty. Każdego dnia esesmani kradli i plądrowali, w nocy przeprowadzali pojedyncze akcje i dokonywali mordów”.

Zdystansowaną, sprowadzoną do niezbędnych faktów relację Ludwika Flecka uzupełniają wspomnienia syna. Dzięki Ryszardowi dowiemy się więcej o kilkunastu następnych tygodniach ich życia w lwowskim getcie. „Przeniesiono nas do jednego pokoju, wraz z jeszcze dwiema rodzinami. »Królestwo« każdego mieszkańca getta, to znaczy jego teren koncentrował się wyłącznie na łóżku: spał na nim, siedział i jadł. Pod łóżkiem leżały walizki, a nad nimi na gwoździach zawieszone było ubranie i ręcznik (…)” – pisał Ryszard Fleck.

Sześć metrów przestrzeni życiowej, walizki i gwóźdź znalazły się w nowym miejscu zamieszkania Flecków przy ulicy Wybranowskiego, parę kroków od szpitala na Kuszewicza. Rodzina musiała opuścić sowicie opłacony lokal przy Piastów, bo znalazł się on poza wyznaczonym przez Niemców terenem, na którym Żydzi mogli przebywać.

Ryszard Fleck: „W getcie panował głód. Przez mur otaczający getto przemycano jedzenie za dużą sumę pieniędzy lub w zamian za ubrania i kosztowności. Ludzie puchli z głodu. Żywiliśmy się konserwami, które niesamowicie łatwo można było zdobyć. Jadaliśmy mięso koni i wron. Byli ludzie, którzy w swoich piwnicach hodowali pewien rodzaj grzybów. Wielu ludzi załamało się psychicznie i w końcu popełniło samobójstwo. Trucizna – cyjanek potasu – znajdowała się w wolnym handlu. Matki naradzały się z lekarzami, jak można otruć dziecko, żeby oszczędzić mu cierpień”.

Cyjanek potasu był towarem chodliwym i niezwykle pożądanym. Niemal wszyscy lekarze w getcie mieli do niego dostęp i jak pisał ocalały lekarz Marek Redner, każdy tubkę z cyjankiem „nosił troskliwie przy sobie, ażeby w ostatniej chwili mógł ją łatwo znaleźć i zażyć (…). Cyjankali okazało się w praktyce wielkim dobrodziejstwem dla wielu naszych Męczenników”.

Niektórzy próbowali ratować życie, uciekając ze Lwowa. Taką próbę podjęła chemiczka Anna Seeman, która po akcji sierpniowej wyszła z getta z mężem Jakubem i dziesięcioletnim synem Brunonem. Pomoc zaoferował im Polak, który przedstawił się jako oficer, lotnik w jakiś sposób związany z polskim korpusem lotniczym w Wielkiej Brytanii. Faktycznie ktoś o takim nazwisku służył w tym czasie w siłach RAF-u. Obiecał umieścić Seemanów w bezpiecznej kryjówce w leśniczówce pod Rzeszowem. Wywiózł ich na Podkarpacie, ale na miejscu z „lotnika” wyszedł szmalcownik. Ukradł im bagaże, ich cały majątek. Szybko okazało się też, że papiery, które im zostawił, są nic niewarte. Przerażeni Seemanowie uciekli mu i we wrześniu 1942 roku wrócili do Lwowa.

Anna Seeman i jej mąż, nauczyciel hebrajskiego i doktor filozofii, po powrocie do getta dołączyli do grupy Flecka w laboratorium przy Kuszewicza.

*

Z 560 zarejestrowanych rok wcześniej lekarzy akcję sierpniową przetrwała jedna piąta, około 120 osób. Szpital żydowski dogorywał. Ze względnie bezpiecznego schronienia zamienił się w ostatni przystanek przed śmiercią. Był wypełniony chorymi na tyfus, z których codziennie umierało kilkunastu.

Zbliżała się zima 1942 roku. Kolejna rejestracja mieszkańców dzielnicy przyniosła podział na zatrudnionych oraz „nieprzydatną” resztę. Ryszard Fleck relacjonował: „W tym czasie pojawiły się oznaki szybkiej likwidacji lwowskiego getta. Niemcy wypracowali system, według którego na miejscach pracy grupowano również wszystkich pracowników. Zaraz pojawiły się wątpliwości i dyskusje: co jest lepsze – mieszkać w zakładzie pracy czy zostać od razu zabranym do obozu. Mieszkanie w miejscu zamieszkania oznaczało pozostanie tam razem z rodziną, cierpienie i drżenie każdego dnia i nocy przed wysłaniem do obozu… Natomiast w obozie pracy gwarantowana była dzienna porcja chleba i zupy, ale kontakt z rodziną zostawał całkowicie zerwany”.

Zatrudnieni zostali podzieleni na pracujących dla Wehrmachtu lub w zbrojeniówce i oznaczeni opaskami ze stosownymi literami: „W” jak Wehrmacht lub „R” – Rüstung (ekwipunek). Grupa Ludwika Flecka została zaliczona do pracujących dla Wehrmachtu i wróciła do pracy, gdy tylko stało się to możliwe. Po akcji sierpniowej praca przy szczepionce była ich ostatnią tarczą oraz jedynym wycinkiem rzeczywistości, który poddawał się kontroli.

„W kilka miesięcy po tym [po ogłoszeniu pozytywnych wyników badań nad szczepionką] zostali zamordowani moi dzielni współpracownicy, nieodżałowanej pamięci dr Elsterowa i dr Anhalt, lecz pracę prowadziłem dalej, aż do naszego aresztowania, z dr Umschweifem” – wspominał po wojnie Fleck.

Jego zespół pracował w dwóch podgrupach i dwóch miejscach: Fleckowie i Umschweifowie w „Laokoonie”, Seemanowie w getcie, w szpitalu żydowskim. Anna Seeman była szefową szpitalnego laboratorium. Pracowało tam osiem osób, w tym jej mąż, który z nauczyciela przeobraził się w laboranta. Grupa szpitalna zajmowała się wówczas wyłącznie zbiórką moczu chorych Urinspender. Konserwowali śmierdzącą ciecz i codziennie wysyłali butle do „Laokoona”, gdzie Ludwik Fleck i jego zespół produkowali przeciwtyfusową szczepionkę.

„To podnosiło ważność istnienia szpitala – wspominała Anna Seeman. – Ekspedycja moczu odbywała się w ten sposób, że personel szpitala odstawiał butle z moczem do bram ghetta a stamtąd odbierali je pracownicy Laokoona”. Status placówki zaangażowanej w produkcję szczepionki dla Wehrmachtu chronił pacjentów: „Rano dowiedzieliśmy się że ghetto jest obstawione, że na bramach znajduje się b. dużo wojska i wyższych oficerów SS rozporządzających planami nie tylko ghetta ale i bunkrów. Dyrektor szpitala dr. Kurzrok wyszedł pod pretekstem odstawienia butli do bramy i tam udało mu się mówić z kierownikami akcji i przekonać ich o ważności instytucji szpitalnej. W jego obecności wydano nakaz ominięcia szpitala”.

Pracownicy mieli specjalne pieczątki na meldkartach (kartach meldunkowych), ale jak okazało się już wcześniej, podczas akcji sierpniowej, licha to była ochrona. Tak zginął zabrany z ulicy podczas kolejnej łapanki członek zespołu ze szpitalnego laboratorium, biolog Jan Badian[1], mimo że miał zaświadczenie o pracy przy produkcji szczepionki. Żadne tłumaczenia ani pieczątki nie pomogły.

[1]  Doc. Jan Badian, biolog, botanik z Instytutu Anatomii i Fizjologii Roślin UJK.

Książkę Fleck. Ocalony przez naukę kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Fleck. Ocalony przez naukę
Maria Ciesielska0
Okładka książki - Fleck. Ocalony przez naukę

Urodzony we Lwowie Ludwik Fleck (1896-1961) - lekarz, mikrobiolog i filozof nauki doświadczył międzywojennego antysemityzmu. Po wybuchu wojny w getcie...

Wydawnictwo
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje