Mieszkańcy Królestwa Pięciu Krain przestają odczuwać niektóre emocje, choć w większości nie zdają sobie z tego jeszcze sprawy. Maksowi nowa sytuacja jest na rękę. Wiele by oddał, żeby nie zadręczać się już złością na ojca. Jednak to właśnie Maks będzie musiał zrobić wszystko, żeby do Królestwa wrócił dawny ład. I to jak najszybciej, bo mieszkańcom archipelagu zaczynają przydarzać się rzeczy, których nikt się nie spodziewał...

Królestwo Pięciu Krain Aleksandry Srokowskiej-Ziółkowskiej to niezwykłe połączenie powieści psychologicznej z fantastyką. Historia, która wciąga i zmienia perspektywę. Głęboka, a jednocześnie lekka w odbiorze. Zaskakująca. Inna. Potrzebna. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Skórka Pomarańczy. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment książki Królestwo Pięciu Krain:
Gdy tylko weszli do przedsionka, ogarnął ich radosny gwar, po czym od razu potrąciło ich kilkoro dzieci, które bawiły się w berka. Jako że skórę Ferroni mieli jak z żelaza, było to dość bolesne. Mimo to Maks uśmiechnął się na widok dziecięcej radości i spontaniczności.
W chatce pachniało konfiturami. W kuchni, przy garnkach, stała pani domu – Fresa. Obok, tak jak Maks przewidział, siedziała jej siostra bliźniaczka – Frambuesa. W przeciwieństwie do dzieci obie gospodynie wyglądały na raczej przybite. Było to widać zarówno po ich wyrazach twarzy, jak i po kilku pomarańczowych motylach, które siedziały im na klatkach piersiowych.
– Maks, Noblen! – zawołała Fresa, ożywiwszy się nieco na ich widok, podobnie jak dwa dni wcześniej ożywiła się Roblina. – Siadajcie – dodała, podsuwając im taborety i kładąc na stole po misce ryżu ze smażonymi jabłkami. – Co was tutaj sprowadza?
– Mamy... mamy coś do załatwienia przy Życiodajnym Strumieniu – powiedział Maks i chrząknął, bo znowu dopadły go wyrzuty sumienia. Żeby nie musieć odpowiadać na niewygodne pytania, szybko dorzucił: – Ale oprócz tego chcieliśmy podpytać, czy może nie wiecie, kto zakupił ostatnio na waszej wyspie bardzo, bardzo dużo żyłki?
Fresa machnęła ręką i wytarła brudne od owoców ręce w fartuch.
– Mamy tu teraz gorsze zmartwienia.
Maks zdał sobie sprawę, że do tej pory nie zorientowali się, co zostało odebrane tej wyspie.
– To tragikomedia, co się dzieje. Wszyscy pogłupieli – ciągnęła Fresa, kręcąc głową i mieszając drewnianą łyżką w garnku z konfiturami. Po chwili milczenia dodała: – Począwszy od męża Frambuesy, tutaj to się przynajmniej pośmiać można.
Frambuesa spojrzała na nią spode łba, ale po chwili widocznie uznała, że musi przyznać siostrze rację, bo sama zaczęła opowiadać:
– Mamy takiego sąsiada, co to większy od innych jest i silniejszy. I on się zawsze chwali, że jego seler jest najpiękniejszy na naszej wyspie. A to, odkąd pamiętam, mojego męża ogromnie złościło, bo mój mąż się w selerze specjalizuje. I trzeba mu to przyznać, jego seler też jest niczego sobie. Może i nawet jest najładniejszy – dorzuciła po namyśle. – Ale nie o tym miałam opowiadać... – upomniała sama siebie, po czym podjęła wątek: – No i ze trzy dni temu mój małżonek przechodził obok domu tego sąsiada. Idzie sobie spokojnie, przynajmniej tak opowiadał, i nagle sąsiad mówi: „Słyszałem, że ci seler słabo urósł w tym roku”. Bo to i prawda, ten rok nie był najlepszy. Mój mąż normalnie to by poszedł dalej, pomstując tylko pod nosem. Sąsiad nie ma złych zamiarów, czasem się tak przechwala po prostu i mój mąż wie, że zwady szukać nie trzeba. Ale coś w niego wstąpiło, w męża mojego, nie w sąsiada, i dalejże mu gadać, że sąsiadowy seler krzywy, że kształt nie ten, że smak nie taki... I przesadził chyba, bo mu tamten porządnie przyfasolił, tak że się żółtych motyli chyba z trzydzieści zleciało.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Królestwo Pięciu Krain. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,
