Inspirująca historia o nadziei kiełkującej na gruzach dawnego świata. „Odzyskany los" Marzeny Rogalskiej

Data: 2022-05-18 13:20:50 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Któż mógłby przypuszczać, że gdy tylko ucichnie wojenna zawierucha, Karla porzuci bezpieczny Londyn dla niepewnej przyszłości w stalinowskiej Polsce? I kto mógł podejrzewać, że ta decyzja na dobre odmieni jej życie i sprawi, że nareszcie znajdzie w nim sens i cel? Czy odnajdzie po latach swoją dawną miłość? Jak wychowana w dostatku młoda kobieta poradzi sobie w zgrzebnej rzeczywistości PRL-u?

Karla staje się mimowolnym świadkiem historii trudnych powojennych lat. Na kanwie jej barwnego, prywatnego życia splatają się wątki najważniejszych wydarzeń powojennej Polski, nieoczekiwanie odmieniając losy jej i jej bliskich. A mądra szkoła Emila i Dorothy pozwala jej na to, by w najtrudniejszych chwilach zachować to, co najważniejsze: własną godność.

Obrazek w treści Inspirująca historia o nadziei kiełkującej na gruzach dawnego świata. „Odzyskany los" Marzeny Rogalskiej [jpg]

Marzena Rogalska w powieści Odzyskany los  znakomitym zwieńczeniu swojej tetralogii o dziejach Karli Linde jak nikt opowiada o kobiecej sile, ludzkiej przyzwoitości, o lojalności wobec najbliższych, i o tym, czego wszyscy przecież pragniemy – odnalezieniu sensu życia. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Znak. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki: 

Ile czasu trzeba, by opowiedzieć o dziesięciu latach życia, z których sześć zabrała wojna?

Ile, by opowiedzieć o końcu świata? O starszej pani Anieli Donimirskiej, która powędrowała w ślad za swoim mężem Hieronimem w pierwszych dniach września trzydziestego dziewiątego roku, umierając spokojnie w swoim łóżku, nim jeszcze do majątku wkroczyli Niemcy. O Janku, który ciężko ranny, cudem wyczołgał się spod trupów i dotarł półżywy do wioski, gdzie trafił na dom, w którym miłosierdzie wzięło górę nad strachem. O Winicjuszu, który zginął z bronią w ręku jeszcze we wrześniu, o jego żonie Krystynie, rozstrzelanej niedługo później. O Helenie, siostrze Krystyny, wywiezionej do Niemiec na roboty, z których już nigdy nie wróciła.

Przeszło jej naraz przez myśl, z jaką łatwością tego wszystkiego słucha. Zobojętniała na poczucie straty, bo sama straciła najbliższych, i zobojętniała na śmierć, bo sama się o nią wiele razy otarła. Tym większą czuła teraz radość, że ktoś ocalał. W Krakowie, prócz Józi i ciotki Anny, która wyszła za pana Karola i owdowiała rok później, żył jeszcze mecenas Szułdrzyński, stary już i schorowany. A gdzieś, w Warszawie lub – jak przypuszczała Józia – w Lublinie: Janek Donimirski.

Tę radość niweczyło jednak wrażenie obcości, wszechogarniającej, odpychającej dziwności, która zdawała się zewsząd otaczać Karlę i systematycznie coraz mocniej wdzierać w jej świadomość, w myśli i plany.

Od tego jesiennego dnia roku czterdziestego siódmego, gdy znalazła się w Krakowie, od chwili, w której przestąpiła próg swego dawnego krakowskiego mieszkania, miała wrażenie, że znalazła się w dziwacznym śnie. I jak we śnie oglądała ze zdumieniem i rosnącym niepokojem wszystko, co ją otaczało. Czuła się tak, jakby przeszła przez lustro do innej, zniekształconej, ponurej wersji świata, w którym życie najbliższych zostało zastąpione pamięcią o nich, a wszystkie jej wspomnienia stały się odległą, niepasującą do szarej rzeczywistości mozaiką kolorowych plam. Na pozór wszystko wyglądało jak kiedyś, jak dawniej, Kraków wciąż trwał, może brudniejszy i smutniejszy, niż kiedy wyjeżdżała z niego przed laty, ale przecież był, istniał, nie został zmieniony w morze ruin. Jednakże w istocie zmieniło się wszystko.

Mijał właśnie trzeci dzień jej pobytu, w maleńkim pokoiku, który był niegdyś służbówką Józi, i Karla z wolna zaczynała rozumieć, co miała na myśli kucharka, gdy z nieukrywaną rozpaczą powtarzała to swoje: „Dlaczego panienka wróciła…?”. Wtedy nie zdawała sobie jeszcze sprawy ze znaczenia tych słów, zbyt była zmęczona tym nagłym przejściem z jednego świata do innego, przejściem, którego dokonała z własnej, nieprzymuszonej woli. Aczkolwiek sama już nie wiedziała, ile w tej woli było rozsądku, a ile miłości i może głupoty.

Tego wieczoru, trzeciego po powrocie, gdy siedziały obie przy herbacie i chlebie z marmoladą, Józia spojrzała Karli w oczy.

– Panienko – zaczęła nieśmiało – jeśli panienka zostanie, to trzeba by panience zorganizować tu jakieś życie. Na razie dałam łapówkę w meldunkowym, żeby panienka mogła tu być, powiedziałam, że chora krewna przyjechała, co to ma od lat zrujnowane przez wojnę zdrowie, a w państwie ludowym prędzej ją wyleczą…

– Zaraz – przerwała jej Karla. – Była Józia na policji?

– Na milicji – poprawiła ją Józia. – Musiałam, zanimby ktoś doniósł, i dopiero by było nieszczęście.

– Doniósł? – zdumiała się Karla. – A o czym miałby donosić? Mam przecież paszport, przez granicę przejechałam, nikt mnie o nic nie pytał…

– Teraz są takie czasy – przerwała jej kucharka – że nie ma legalnie albo nielegalnie. Jest tak, jak oni chcą. I kropka. Jak chcą, żeby było nielegalnie, to będzie nielegalnie. Dobrze, że choć łapówki biorą – dodała trzeźwo. – I lepiej, żeby, jak panienka chce zostać, poszukać jakiejś pracy.

Karla wyczuła w głosie Józi nutę nieśmiałości. Jak zwykle zrozumiała w lot.

– Józiu – powiedziała cicho – ja…

Józia przyłożyła tylko palec do ust. Karla umilkła posłusznie, a kucharka doskoczyła do drzwi i otworzyła je gwałtownie. Do środka, tracąc równowagę, wpadła z impetem jakaś korpulentna kobiecina, która najwyraźniej, oparta głową o drzwi, starała się nie uronić słowa z toczącej się rozmowy.

– Witamy panią Pietrusińską – rzekła zjadliwie Józia. – Podróż się udała? Bo to sąsiadki nie widziałam od tygodnia prawie.

– Przywitać się przyszłam – odrzekła niestropiona Pietrusińska, otrzepując się i wstając z podłogi. – I zapoznać.

Karla w pierwszym odruchu chciała wstać, ale powstrzymała ją dłoń Józi.

– To jest sąsiadka Pietrusińska – wycedziła Józia. – A to Karolinka, moja kuzynka. Ze wsi do Krakowa przyjechała. Już się Pietrusińska zapoznała, to niech Pietrusińska teraz idzie i nie podsłuchuje pod drzwiami ludzi rodzinnych spraw. I niech się Pietrusińska nie trudzi z tym iść na milicję, bo już wszystko uzgodnione i papier z pieczątkami na to jest, że tu Karolinka ze mną jakiś czas pomieszka.

– A co mi tam… – mruknęła wrogo Pietrusińska. – Póki kto po moje nie sięga, nic mi do tego.

To rzekłszy, odwróciła się na pięcie i wyszła, zamykając za sobą głośno drzwi.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Odzyskany los. Powieść Marzeny Rogalskiej kupicie w popularnych księgarniach internetowych: 

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Odzyskany los
Marzena Rogalska1
Okładka książki - Odzyskany los

Inspirująca historia o nadziei kiełkującej na gruzach dawnego świata. Któż mógłby przypuszczać, że gdy tylko ucichnie wojenna zawierucha, Karla porzuci...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
The Paper Dolls
Natalia Grzegrzółka
The Paper Dolls
Słowa wdzięczności
Anna H. Niemczynow
Słowa wdzięczności
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Pokaż wszystkie recenzje