Każdemu wolno marzyć. Fragment książki „Odzyskany los"

Data: 2022-05-25 10:02:31 | Ten artykuł przeczytasz w 11 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Któż mógłby przypuszczać, że gdy tylko ucichnie wojenna zawierucha, Karla porzuci bezpieczny Londyn dla niepewnej przyszłości w stalinowskiej Polsce? I kto mógł podejrzewać, że ta decyzja na dobre odmieni jej życie i sprawi, że nareszcie znajdzie w nim sens i cel? Czy odnajdzie po latach swoją dawną miłość? Jak wychowana w dostatku młoda kobieta poradzi sobie w zgrzebnej rzeczywistości PRL-u?

Karla staje się mimowolnym świadkiem historii trudnych powojennych lat. Na kanwie jej barwnego, prywatnego życia splatają się wątki najważniejszych wydarzeń powojennej Polski, nieoczekiwanie odmieniając losy jej i jej bliskich. A mądra szkoła Emila i Dorothy pozwala jej na to, by w najtrudniejszych chwilach zachować to, co najważniejsze: własną godność.

Obrazek w treści Każdemu wolno marzyć. Fragment książki „Odzyskany los" [jpg]

Marzena Rogalska w powieści Odzyskany los  znakomitym zwieńczeniu swojej tetralogii o dziejach Karli Linde jak nikt opowiada o kobiecej sile, ludzkiej przyzwoitości, o lojalności wobec najbliższych, i o tym, czego wszyscy przecież pragniemy – odnalezieniu sensu życia.

„Odzyskany los" stanowi doskonałe dopełnienie obyczajowej sagi, docenionej przez czytelniczki i czytelników.

- recenzja książki „Odzyskany los"

Do lektury zaprasza Wydawnictwo Znak. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Odzyskany los. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii: 

Józia odczekała chwilę, aż ciężkie człapanie sąsiadki ucichnie na korytarzyku, po czym odwróciła twarz do Karli.

– Niech mi panienka wierzy – powiedziała – że nawet mi się śmiać nie chce. Niech panienka tylko uważa, bo tu jeden drugiego by jak Judasz wydał, i to nie za trzydzieści srebrników, tylko za meldunek w mieszkaniu albo i pokój więcej…

– Ale przecież… – zaczęła Karla. Józia przerwała jej jednym gestem.

– Panienko – odrzekła z troską – panienka to chyba nic nie rozumie. Teraz w tym kraju nic panienka już nie ma. Ani Byszewa, co to teraz jest w Związku Sowieckim, ani kamienicy przy Karmelickiej, nie mówiąc już o mieszkaniu, które pan Emil, świeć Panie nad jego duszą, w swojej kamienicy tak ładnie przysposobił. I niech ręka boska panienkę broni, żeby się za łatwo do tego przyznawać, że panienka to jego córka. Zaraz powiedzą, że pani z wyzyskiwaczy, kamieniczników i że dosięgła takich sprawiedliwość ludowa.

– A co to ma do rzeczy?

– Panienko, niech się panienka przyzwyczai. Dawniej bywało różnie. Raz lepiej, raz gorzej, jednak jak ktoś miał do czegoś prawo, to je miał. Teraz już tak nie jest. Niech panienka o tym pamięta.

Karla pokiwała smętnie głową.

– Zapamiętam – rzekła strapiona. – A co do tego, co Józia mówiła, to damy sobie radę. Mam jeszcze trochę pieniędzy, a za łapówkę zwrócę. I do utrzymania przecież się dołożę…

– Obcych pieniędzy? A dużo?

– Nie za dużo, ale na kilka miesięcy dla nas obu wystarczy…

– Niech panienka to dobrze schowa – mruknęła Józia nieco uspokojona. – Będzie na gorsze czasy. I niech sobie panienka pracy jakiej poszuka. Byle jakiej. Byle papier był, że panienka pracuje.

– I jeszcze jedno – powiedziała Karla z uśmiechem. – Niech Józia przestanie do mnie wciąż mówić: panienko i panienko. Niech Józia zwraca się do mnie jak do kuzynki ze wsi. Karolinka, Karolcia czy jak tam Józia chce. Przecież prócz ojca to Józia mnie wychowała, nie matka… – urwała nagle. Widać było, że pożałowała tego słowa. Słowa, które od przyjazdu ani razu nie padło z jej ust.

Kucharka przytuliła Karlę.

– O pani Barbarze – szepnęła jej do ucha – nie pora teraz mówić. I lepiej na przyszłość nie wspominać. I tak dobrze, że z panem Emilem się rozeszli jeszcze przed wojną, bo to tak, jakby umarła.

– A żyje?

– Kto ją tam wie… Może i żyje, choć na pewno nie w Polsce. Niech panienka nie pyta. Szkoda słów.

Karla uwolniła się z objęć Józi i pokiwała głową.

– Nie będę pytała – przyrzekła. – A co do pracy: co ja mam właściwie robić?

– A co panienka… co pani Karla umie robić? Dziewczyna z trudem opanowała uśmiech.

– Tak Józia mówi do kuzynek ze wsi? – zażartowała.

– Do panienki… do pani Karli nie umiem inaczej. To co pani Karla umie?

– Skończyłam na Oksfordzie prawo i nauki polityczne. Jestem pielęgniarką z angielskim dyplomem. Dobrze jeżdżę konno. Gram na fortepianie, nieźle sobie radzę z brydżem. Mówię świetnie po angielsku, dobrze po niemiecku, znam łacinę, grekę…

– To wszystko na nic – skrzywiła się Józia. – A rosyjski?

– Rosyjski nie.

– Czyli że pani Karla nic nie umie – skwitowała kucharka. A do bycia pielęgniarką to niech się lepiej pani Karla nie przyznaje.

– Dlaczego?

– Trudną pracę niech sobie panien… niech sobie Karla zostawi na lepsze czasy. A poza tym więcej teraz pieniędzy się dostanie za sprzątanie niż za szpital. Coś jeszcze? Umie pani Karla może szyć na maszynie?

– Szyć to nie, ale pisać na maszynie umiem, i nawet szybko. Tyle że na angielskiej.

– To już lepiej. Przyuczy się pani Karla raz-dwa. To nie to samo po prawdzie co rok temu, ale i teraz chcą zatrudniać. Tylko na miłość boską, nie przyznawać się do Byszewa ani do tego, kim się było przed wojną. Lepiej mniej mówić, to mniej będzie w papierach. No to kim pani Karla była przed wojną w Polsce?

– Dzieckiem – odpowiedziała niefrasobliwie Karla. – Nieświadomym dzieckiem, córką lekarza społecznika, co to był jak doktor Judym, i matki, która ją opuściła, rozwiódłszy się z ojcem.

– O, tak! – Józia kiwnęła głową wyraźnie usatysfakcjonowana. Już pani Karla rozumie. To i dobrze. Od jutra zaczynamy.

– Jutro chciałam wreszcie odwiedzić ciotkę Annę. I mecenasa Szułdrzyńskiego…

– Więc pojutrze. A jak by co nie poszło dobrze, zawsze się może Karla ze mną wziąć do sprzątania. Najważniejsze to mieć zatrudnienie. A jeszcze ważniejsze, żeby miała jakiś dobry papier.

– Ja mam dobre papiery – oburzyła się Karla. – Mam brytyjski paszport, zaświadczenie z Norymbergi z procesu zbrodniarzy, ostemplowane pozwolenia na przekraczanie stref okupacyjnych…

– Dobre papiery – przerwała jej Józia – to papier, że Karla jest Polką. Trzeba zrobić zaświadczenie, i to jak najszybciej.

– Jakie zaświadczenie?

– Wziąć świadków, iść do urzędu i potwierdzić, że Karla urodziła się i mieszkała w Krakowie. Potem wymyślimy jakąś historię, taką, żeby urzędnik zapłakał nad sierotą, odtworzył akt urodzenia i dał papier. Teraz papier jest ważniejszy od człowieka. Niech Karla o tym pomyśli.

– Co tu myśleć. Imię? Karla. Nazwisko? Linde.

– Zaraz powiedzą, że niemieckie… Karla roześmiała się serdecznie.

– Wtedy ja powiem, że mój przodek Samuel Bogumił Linde wydał pierwszy słownik języka polskiego, a przecież gdyby był Niemcem, to jak by to zrobił?

– To prawda? – Józia popatrzyła na nią z zaskoczeniem.

– Oczywiście, że nie, ale co z tego? Kiedyśmy jechali z ojcem do Paryża i jakiś oficer, pewnie z Abwehry, próbował tacie wmówić, że jest żydowskim lekarzem, tata mu odpowiedział, że jest krewnym Carla von Linde, szlachcica i przemysłowca, który miał wielką fabrykę gazów szlachetnych. No i tamten uwierzył. To dlaczego moim przodkiem nie mógłby być Samuel Bogumił Linde? A kto mi udowodni, że jest inaczej?

– Karla też nie udowodni.

– Też. I co z tego?

– Nic. Co dalej?

– Ojciec Emil Linde, lekarz. Umarł w czasie wojny. Józia skrzywiła się lekko.

– Lepszy byłby robotnik – powiedziała. – Albo chłoporobotnik.

– Kto to jest chłoporobotnik? – zdumiała się Karla.

– To jest chłop, który uprawia własne pole, ale pracuje też w fabryce – uświadomiła ją Józia. – Musi się Karla takich rzeczy wyuczyć. Kupię Karli gazetę.

– Będzie lekarz – powtórzyła Karla z naciskiem.

– To i będzie. Matka?

– Matka nieznana – rzekła twardo Karla. Józia popatrzyła na jej nagle zaciętą twarz.

– Tak nie może być – zaoponowała.

– Nie tylko może, ale i musi. – Z głosu Karli biła żelazna stanowczość. – Wychowała mnie Józia z wdzięczności za to, że ją ojciec uleczył z ciężkiej choroby, i to nie żądając pieniędzy. To lepsza historia niż o matce, która miała tyle romansów, że nie wiedziała, kiedy się kończy poprzedni, a zaczyna następny. Poza tym sama Józia nie chce przecież o niej rozmawiać.

– Ale co sobie ludzie pomyślą… – zaczęła Józia i nagle parsknęła dławionym śmiechem. – A co mi tam, niech sobie głupi ludzie myślą, co chcą. Toż przecież każdy na oko widzi, że nie mogłabym mieć takiej pięknej córki nawet z tak przystojnym mężczyzną jak pan doktor, świeć Panie nad jego duszą.

Karla uśmiechnęła się, patrząc na kucharkę z czułością.

– Józia to zawsze umiała mnie rozbawić – rzekła. – Co dalej? Wykształcenie: średnie, matura przed wojną. W Anglii pracowałam jako maszynistka w redakcji gazety, a potem, gdy kapitaliści wyrzucili mnie z pracy, imałam się różnych zajęć, sprzątałam w szpitalu, byłam niewykwalifikowaną siłą roboczą. Tak chyba dobrze?

– O, tak! – W głosie Józi słychać było aprobatę. – Pani Karla napisze sobie teraz życiorys, będzie łatwiej wypełniać te papiery przy zatrudnieniu, a potem jakoś to będzie. Tylko trza schować ten paszport! Koniecznie!

– Dobrze, już dobrze. Jutro idę do mecenasa i do ciotki Anny. Ciotka Anna miała wrócić z Łodzi, może i wróciła, a nie chciałam do mecenasa, zanim się z ciotką nie porozumiem. Chociaż co ja mówię, jakie to ma teraz znaczenie, do kogo się wpierw idzie z wizytą.

– Może i nie ma, ale dawniej było jednak jakoś lepiej. Dziewczyna kiwnęła głową.

– Tylko mi Józia adres napisze.

– To dwa kroki stąd. Kamienica obok starszej pani Anny. Przy Loretańskiej.

Karla zapisała na skrawku papieru adres.

– A co do pieniędzy – powiedziała – niech się Józia nie martwi. Damy radę. Najpierw ciotka i mecenas, potem na pewno znajdę jakąś pracę. I listy roześlę.

– Jakie listy?

Karla popatrzyła na Józię z pobłażaniem.

– Z Jankiem się muszę przecież zobaczyć. Kucharka sprawiała wrażenie spłoszonej.

– Ale… – zaczęła.

Karla powstrzymała ją jednym gestem.

– Nowe czasy – powiedziała – nowe życie. Może jeszcze mnie coś w nim czeka?

Józia popatrzyła na nią tylko. Obie milczały.

– Każdemu wolno marzyć… – odezwała się wreszcie cicho Karla. – Każdemu wolno marzyć.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Odzyskany los. Powieść Marzeny Rogalskiej kupicie w popularnych księgarniach internetowych: 

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Odzyskany los
Marzena Rogalska1
Okładka książki - Odzyskany los

Inspirująca historia o nadziei kiełkującej na gruzach dawnego świata. Któż mógłby przypuszczać, że gdy tylko ucichnie wojenna zawierucha, Karla porzuci...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Znajdziesz mnie wśród chmur
Ilona Ciepał-Jaranowska
Znajdziesz mnie wśród chmur
Pokaż wszystkie recenzje