Krzysztofa i Przemka łączą więzy krwi, ale dzieli wszystko inne. Wychowani w domu, gdzie przemoc, tyrania oraz alkoholizm były codziennością, próbują ułożyć dorosłe życie na własnych zasadach.
Krzysztof robi karierę w dużym mieście, Przemek – zmagający się z kalectwem i ubóstwem – znajduje oparcie u boku żony. Ich drogi są skrajnie różne, tak jak oni sami, lecz obaj z identyczną determinacją walczą o miłość.
A gdy tragiczna przeszłość znów dobija się do drzwi, codzienność rozpada się i dawne rany zaczynają krwawić, tylko brat może powstrzymać brata przed upadkiem...

Synowie jednego ojca Konrada Makarewicza to poruszająca, wielowymiarowa opowieść o sile rodzinnych więzi, bolesnej przeszłości i trudnej sztuce wybaczania – nie tylko innym, ale przede wszystkim sobie. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Novae Res. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Synowie jednego ojca. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Nie odpowiedziała werbalnie, ale wszystko, co powinien usłyszeć, wyczytał z wyrazu jej oczu. Zamierzała być dla niego niemiła i od postanowienia nie zdołały jej odwieść nawet dołeczki, które dobrze znała, a które pojawiły się na jego policzkach wraz z uśmiechem. Mężczyzna rzucił coś na pożegnanie i odszedł.
Przemek obserwował tę scenę zza firany, oparty dłonią o parapet. Przy Sławku czuł się jak otyły starzec. „Chłopak z dobrej rodziny. Zawsze otrzymywał to, czego chciał” wspomniał i w jednej chwili jego ponure oblicze rozpromieniało z satysfakcji „Jednego nie dostał… Jej”.
Do pokoju weszła Ewa.
– Powinieneś leżeć.
– Już się należałem – odparł, nie odwracając się od okna.
– Czego chciał, coś z samochodami? – Ewa podeszła do męża. Jawił się jej teraz jako ogromny pluszowy niedźwiedź.
– Taaa… ma robotę. – Przemkowi, który stał na jednej nodze, zaczęła ciążyć własna tusza, wciągnął brzuch, ale i to nie pomogło. Wciąż miał przed oczami smukłą sylwetkę Sławka.
Kobieta jak gdyby wyczuła te rozterki i w odpowiedzi na nie objęła mężczyznę wpół, sięgając dłońmi w okolice pępka. Lubiła to jego wielkie, ciepłe brzuszysko.
– Nie powinieneś się forsować, rana dopiero zaczyna się goić.
– Muszę się spotkać z Krzyśkiem – powiedział z wysiłkiem, jakby imię brata nie chciało mu przejść przez gardło. „Pożyczy mi te pieniądze i kropka!”
*
Krzysiek wrócił z pracy i zaparkował pod domem. Kotłowało się w nim, czynił sobie wyrzuty. Żałował tego, co zaszło. Żałował nawet, zanim zaszło, ale nie zmieniało to faktu, iż nie umiał postąpić inaczej. Nie był w stanie się oprzeć. Szargany poczuciem winy wpadał w kołowrót przeciwstawnych myśli. Przeskakiwały z Natalii ku Annie i po chwili znów widział twarz swej partnerki. Przeklinał się w myślach. Jedyne, czego teraz chciał, to wziąć prysznic i spłukać z siebie tę drugą.
Panował już zmrok, lecz auto Przemka stało pod lampą i było dobrze widoczne. Opel brata raziłby Krzyśka swą szpetotą i w zupełnych ciemnościach. Mężczyzna zapukał w szybę drzwi kierowcy. Ta, z metalicznym zgrzytem, zjechała w dół. Jej mechanizm, w przeciwieństwie do większości pozostałego wyposażenia, nadal działał.
– Co tu robisz? – Krzysiek udawał niewiedzę. Domyślał się, po co brat się fatygował. Domyślił się już wtedy, gdy po pożegnaniu się z Anną sprawdził telefon i zobaczył nieodebrane połączenie. A będąc precyzyjnym, to spodziewał się tak telefonowania, jak i wizyty brata od dnia, w którym odmówił udzielenia kolejnej pożyczki. Przemek, gdy mu na czymś zależało, nigdy nie odpuszczał. A Krzysiek zdążył się zorientować, że z propozycją Sławka Pikuły brat wiąże ogromne nadzieje. Nachylił się ku wnęce drzwiowej i zajrzał do środka wozu. Gdyby nie znajomy głos, uznałby, że spogląda na obce mu oblicze. Rysy kierowcy wydłużał boczny cień, nadając im wyraz brutalności.
– Różnie między nami bywało, ale nie zapominaj: jesteśmy braćmi – oświadczył Przemek zza kierownicy.
– Przestań ględzić, bo się rozczulę – parsknął starszy z rodzeństwa. – Zjawiasz się tylko wtedy, gdy czegoś potrzebujesz.
– Gardzisz mną… – mruknął Przemek, twarz mu się skurczyła i zupełnie pociemniała.
– Gówno ty tam wiesz, kim gardzę – odgryzł się Krzysiek. – A zresztą, co to zmienia? Babka tobą nie gardzi, a nie będę wypominał, jak długo jej nie odwiedzasz. Ostatnie zdanie trąciło obłudą i do Krzyśka dopiero teraz dotarły słowa wykrzyczane rano przez Natalię.
– Latem przekazałem jej słoik miodu…
– Słoik miodu! – zakpił Krzysiek. – No proszę cię…
– Czego ty ode mnie oczekujesz? – W głosie Przemka pobrzmiewał budzący się gniew. – Niczego jej nie zawdzięczam. Odkąd pamiętam, dawała mi odczuć, że woli ciebie.
– „Niczego jej nie zawdzięczam” – przedrzeźnił brata Krzysiek. – Przepisała na ciebie połowę mieszkania.
– I tak przypadło tobie – burknął Przemek.
Krzysiek wsunął głowę w otwór drzwiowy i wykrzyczał bratu w twarz:
– Ale zrzekłem się praw do połowy domu, w którym mieszkasz! Przystałeś na to!
– Bo nie chciałeś rudery! – warknął Przemek i odepchnął brata, wciskając mu kciuk w dołek nad kością obojczykową.
Krzysiek nie wytrzymał i bluzgnął, ale zaraz się wyprostował i wziął się w karby.
– Pozdrów Ewę – powiedział spokojniejszym tonem i odwrócił się w stronę kamienicy. – I przestań do mnie wydzwaniać – dodał na odchodne.
Przemek uchylił drzwi, chwycił kule oparte o fotel pasażera i krzyknął w kierunku brata:
– Krzychu! Na kolanach mam cię prosić?!…
Asfalt skrzył się w świetle lampy kryształkami lodu. Przemek nie był w stanie utrzymać równowagi. Kule rozjechały się na boki i mężczyzna runął na twarde podłoże. Grzmotnęło.
– O rany! – zawołał Krzysiek i podbiegł, uważając, aby samemu się nie poślizgnąć. W jednej chwili wszystko się odmieniło, znów miał brata.
Przemek leżał na brzuchu, jego twarz wykrzywiał grymas bólu.
– Nic ci się nie stało? – Krzysiek chwycił leżącego za ramię.
– Po-cze-kaj – wydusił Przemek przez zaciśnięte zęby, ból w udzie był nie do zniesienia.
– Z nogą się pogorszyło? Od kiedy chodzisz o kulach?
– Oddam… co do złotówki… – Przemek myślał wyłącznie o narzędziach, których potrzebował.
Książkę Synowie jednego ojca kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,
Błąd podczas pobierania komentarzy. Spróbuj ponownie.