Miasto pełne kolorów może skrywać mrok. „Szalone Porto" Jolanty Kosowskiej

Data: 2025-07-29 09:03:01 | Ten artykuł przeczytasz w 5 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Życiowe plany Martyny runęły jak domek z kart. Gdy na kilka tygodni przed ślubem odkryła, że ukochany ją zdradza, odwołała uroczystość. Zamierza zrezygnować także z długo wyczekiwanej podróży poślubnej do Portugalii.

Odwodzi ją od tego Clara. Znajoma lektorka proponuje jej gościnę w mieszkaniu w Porto, a Martyna przystaje na jej propozycję. Po dotarciu na miejsce, zachwyca się pięknem miasta, jednak dostrzega też jego drugie oblicze – ubóstwo. Wkrótce poznaje jednego z bezdomnych, młodego Gaspara, a on stopniowo wciąga ją do swojego nietypowego świata.

Z czasem Martyna odkrywa, że ci, którzy nie mają nic, znajdują się w ogromnym niebezpieczeństwie. Ktoś na nich poluje. Morderca pozostaje nieuchwytny, a na jego celownik trafia także Gaspar. Martyna mimowolnie angażuje się w sprawę. Wkrótce – wśród ludzi, których nikt nie zauważa – odkryje, po co tak naprawdę tu przyjechała…

Szalone Porto - grafika promująca książkę

Do przeczytania powieści Jolanty Kosowskiej Szalone Porto zaprasza Wydawnictwo Zaczytani. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki Szalone Porto

– Nie będzie ślubu?  – Głos Clary wyrwał mnie z zamyślenia.

– Nie będzie – mruknęłam.

– Tak po prostu?

– Tak po prostu.

– Będzie później? – Zżerała ją ciekawość.

– Po prostu nie będzie  – powiedziałam chłodno.  – Rozstaliśmy się.

 – Rozstaliście się? – powtórzyła za mną jak echo. W głowie jej się to nie mieściło. – Jakaś nic nieznacząca kłótnia zdołała zniszczyć waszą miłość?

– To nie była nic nieznacząca kłótnia – stwierdziłam zdecydowanie. – Sądzę, że to też nie była miłość – dodałam zachowawczo.

Zaskoczona tonem mojego głosu zamilkła, o nic więcej już nie pytała. Za to ja nagle chciałam jej to opowiedzieć.

– To nie była kłótnia – powtórzyłam. – Nie padło zbyt wiele słów, ale i tak wszystko stało się jasne. Chciałam przed trzema dniami zrobić Miłoszowi niespodziankę i przyszłam po niego do biura. Zastałam go na zapleczu ze współpracowniczką. Bawili się w najlepsze. Kochali się na stojącym tam biurku. Na mój widok nawet nie przerwali. No, może niezupełnie. On chciał, ale ona właśnie szczytowała i nie miała ochoty nagle tego zakończyć. Wyszłam stamtąd.

Nie wiem, kiedy usiadłyśmy. Wcześniej stałam już w progu gotowa do wyjścia. Teraz Clara zajmowała miejsce na sofie. Ja naprzeciw niej w fotelu. Zamilkłam na chwilę. Czekała na to, co jeszcze powiem.

– W domu spakowałam rzeczy Miłosza i wystawiłam mu je przed drzwi – powiedziałam z trudem, bo jakaś klucha urosła mi w gardle. Łzy piekły pod powiekami. – Przyjechał po walizki wieczorem. Klucze od mojego mieszkania zostawił na wycieraczce. Dołączył do nich kartkę z jednym słowem: Przepraszam. Potem zaczął wysyłać mi wiadomości. W kółko słowo „przepraszam”. Chyba nie rozumie, że nie za wszystko da się przeprosić.

– Nie za wszystko – przyznała. – Zablokowałam go w telefonie. Działałam jak w transie. Jakby to wszystko nie dotyczyło mnie, tylko kogoś zupełnie innego. To było trzy dni temu. Wczoraj obdzwoniłam wszystkich zaproszonych gości. Skontaktowałam się też z księdzem Andrzejem. Odwołałam skrzypaczkę. Poinformowałam fotografa. Dobrze, że mieliśmy zaraz po ślubie prosto z kościoła jechać na lotnisko i lecieć do Portugalii, to przynajmniej nie musiałam rezygnować z rezerwacji w domu weselnym. Udało mi się też odwołać rezerwację noclegów w Porto – wyliczałam. – Z lotu za to nie można zrezygnować. Można tylko zmienić termin. Trudno, bilety przepadną. Przekonałam się, że ludzie są żałośni – dodałam. – Nikt nie miał odwagi zapytać, co się stało. Nawet moja przyjaciółka, Majka, która miała być moją druhną, o nic nie zapytała. Jakby co drugie narzeczeństwo kończyło się na kilka tygodni przed ślubem. Poczułam się rozczarowana Majką…

– Sądzę, że zbyt srogo ją oceniasz – przerwała mi Clara. – Na pewno przeraził ją twój telefon. Nie pytała, bo nie chciała cię zranić.

– Może – przyznałam bez przekonania. – Poza panią chyba tylko jej będę w stanie to opowiedzieć.

– Dobrze, że to stało się teraz, a nie po ślubie. Wtedy byłoby ci jeszcze ciężej – weszła mi w słowo. Zauważyła łzę na moim policzku. – Nie płacz! To nic nie zmienia.

– Płaczę z wściekłości – skłamałam. – Jeżeli z wściekłości, to dobrze. Nie ma czego żałować. Dobry Bóg czuwał nad tobą. Widocznie pisane jest ci coś zupełnie innego i zupełnie inny człowiek.

– Tak pani myśli?

– Nie myślę, a wiem – rzuciła pewnie. – Wszystko w naszym życiu dzieje się dla czegoś. Nic nie dzieje się niepotrzebnie. Wszystko ma swój sens. To też ma na pewno.

– Nawet takie gówno? – wątpiłam. – Nawet takie gówno – powtórzyła za mną. – Miałam Miłosza za dojrzałego mężczyznę, a zachował się jak dupek. Nie serce, nie rozum, a penis. Skończony idiota, będzie żałował tego do końca życia.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Szalone Porto. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Szalone Porto
Jolanta Kosowska 5
Okładka książki - Szalone Porto

Miasto pełne kolorów może skrywać mrok… Życiowe plany Martyny runęły jak domek z kart. Gdy na kilka tygodni przed ślubem odkryła, że ukochany ją...

Wydawnictwo
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje