Dalsze losy bohaterów powieści Aythya przenoszą nas w głąb świata, gdzie cienka granica między energią a rzeczywistością zaczyna się zacierać. Choć tym razem to Aquila — wojowniczka o ognistej mocy i siostra Aythyi — staje w centrum wydarzeń, historia rozwija się również wokół pozostałych postaci, odkrywając ich sekrety, słabości i siłę.
Nieznane moce budzą się do życia, a z każdym krokiem trudniej odróżnić, co pochodzi z wnętrza duszy, a co z tajemniczego źródła, którego nie potrafią nazwać nawet najstarsi mędrcy. Przeszłość wciąż nie daje o sobie zapomnieć, a teraźniejszość stawia przed bohaterami nowe wyzwania, sojusze i zdrady.
W świecie przesyconym napięciem, magią i namiętnością, relacje stają się równie niebezpieczne jak walka. Kto przetrwa, a kto zapłaci najwyższą cenę za swoje decyzje?

Jeśli kochasz mroczne sekrety, intensywne emocje i bohaterów, których nie da się łatwo zaszufladkować — powieść Aquila Paoli Gampo porwie cię równie mocno jak Aythya. Zapraszamy do lektury, ostrzegając, że to propozycja dla dorosłych czytelniczek. Powieść zawiera sceny walki oraz treści o zabarwieniu erotycznym. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki Aquila:
Aquila
Zatrzymała się pod wielkimi, okutymi drzwiami komnaty Kruka, próbując uspokoić oddech. Nie mogła sobie pozwolić na stanie tu zbyt długo, ojciec wyczuł ją już zapewne, a nie pochwalał wahania, a tym bardziej okazywania lęku. Dlatego Aquila ukryła go głęboko, tak głęboko, iż zdawało jej się czasami, że już niczego się nie bała. Niczego nie czuła.
Dziś jednak wbrew jej woli języki strachu wydobywały się nie wiadomo skąd i co jakiś czas rozpełzały się po całym ciele, przemieniając się w zimne dreszcze. Możliwe, że było to związane z wszechogarniającym chłodem, bo śnieg leżał już wokół zamku jak okiem sięgnąć, a Kruk nigdy nie pozwalał ogrzewać komnat, twierdząc, iż w ten sposób hartuje się ciało i wzmacnia odporność.
Aquila się cieszyła, iż wielkie jezioro, które rozlewało się u stóp zamku, na kilka miesięcy w roku skuwał lód, dzięki czemu nie będzie musiała brać udziału w morderczym treningu polegającym na przepłynięciu go wzdłuż, niezależnie od pogody, również wtedy, kiedy zimno było skrajnie dotkliwe, ale lód jeszcze nie stężał.
W treningach brała udział od czterech lat, choć miała zaledwie dziewięć wiosen, a od dwóch towarzyszyła jej młodsza siostra Ardea. Dziś jednak ojciec zażądał, aby do ich treningowych sesji dołączyła Aythya. Miała zaledwie pięć lat i wydawała się Aquili zbyt delikatna, drobna, zbyt wrażliwa… Nie miała nawet wewnętrznego ognia, tylko jakąś inną energię, która nie grzała jej ciała i nie wiadomo, jakie dawała korzyści, mogące pomóc jej przetrwać.
Aquila bała się o nią. Odkąd ich matka odeszła, młodszymi siostrami zajmowała się niania, dziś jednak mała Aythya miała się z nią pożegnać i każdego dnia wstawać przed wschodem słońca i poddawać swoje ciało morderczej pracy. Nieustanne treningi, walki, ćwiczenia będą jej towarzyszyły przez cały rok, zamiast zabawy i odpoczynku.
Siostra nie chciała tego dla niej. Ale nie miała wyjścia. Odetchnęła ostatni raz, nie chcąc dłużej prowokować ojca, uniosła dłoń, aby zapukać, jednak zanim to zrobiła, rozległ się władczy, donośny głos zza drzwi:
— Wejść!
Wiedział, że stała tutaj od jakiegoś czasu. On wszystko wiedział. Nie było sensu niczego ukrywać.
Aquila wkroczyła do pomieszczenia oświetlonego ogniem, który palił się bez potrzeby dokładania drwa. To był ten sam ogień, który Aquila posiadała w sobie, ale nie nauczyła się jeszcze tak doskonale nim władać. Potężna postać jej ojca pochylona była nad stołem, zapewne znowu studiował mapy, planując podbój świata, o którym często rozprawiał. Był przy tym pewny siebie i złowieszczo zadowolony, jakby z góry przewidywał wynik swoich starań. Zdobędzie, co będzie chciał, a sposób, w jaki to zrobi, będzie nikczemny i okrutny. Jak on sam.
Aquila się otrząsnęła.
— Ojcze… — zaczęła, ale natychmiast zamilkła, kiedy groźny wzrok Kruka przeniósł się z mapy na nią.
— Powtórzę to ostatni raz — zaczął cicho, cedząc każde słowo, a Aquilę przeszył dreszcz. — Nigdy więcej mnie tak nie nazwiesz albo znajdę dla ciebie miejsce, w którym będziesz miała sporo czasu, aby się tego nauczyć. I nie będzie to miejsce przyjemne.
Aquila przypomniała sobie o głębokich lochach, w których siedziała już kilka razy, kiedy okazała nieposłuszeństwo, przykuta do ściany przez wiele godzin, i natychmiast się poprawiła.
— Dowódco — zwróciła się do niego, ponownie stojąc wyprostowana i patrząc przed siebie.
Wolno jej było jeszcze mówić „panie” albo po prostu „Czarny Kruku”, ale wybrała coś, co najbardziej oddalało ją od pokrewieństwa z tym człowiekiem, do którego czuła coraz mniej, a przynajmniej tak jej się wydawało.
— Jesteśmy gotowe do kolejnego treningu. Ardea przygotowała konie — zaraportowała, tak jak raportował każdy rycerz na zamku i jak została nauczona.
Kruk czekał. Wiedział. Oddech Aquili przyspieszył.
— Panie… — zaczęła i postanowiła, że musi być teraz dzielna. Tu chodziło o życie jej siostry. Musi to zrobić, musi powiedzieć, co myśli.
Zaczęła jeszcze raz pewniejszym głosem, wyrzucając na jednym wydechu:
— Chciałam prosić o jeszcze trochę czasu dla Aythyi, ona… jest nadal taka słaba i drobna, martwię się, że nie przetrzyma drogi zimą i ją stracimy — zakończyła, a głos jej się nie załamał, dała radę, powiedziała, co myśli.
Teraz, jeśli Kruk się zdenerwuje, spadnie na nią kara za bezczelność i niewypełnianie ślepo rozkazów. Odważyła się wypowiedzieć własne zdanie, a ojciec nie tolerował takiego podejścia. Czekała. Czuła, że Kruk ją obserwuje.
— Jeśli twoje młodsze siostry są zbyt słabe, aby przetrwać zwykły trening — zaczął tonem, od którego Aquili prawie zabrakło tchu — to znaczy, że są zbyt słabe, aby w ogóle poradzić sobie w tym świecie. Wyruszamy za godzinę.
Aquila otworzyła usta, chcąc na to odpowiedzieć, zaprotestować, przeciwstawić się, ale coś oplotło jej gardło i ścisnęło ją tak, iż głos się nie wydobywał, uwiązł, a wraz z nim urwał się i oddech. Tym razem rzeczywiście nie mogła nabrać tchu.
— Bez dyskusji.
Kruk zakończył rozmowę i jeszcze chwilę przytrzymał Aquilę, która czuła, iż zaraz może stracić przytomność. Niewidzialny uścisk zelżał jednak i łapczywie nabrała powietrza, czując, jak mocno pali ją gardło. Nie pierwszy raz stosował na niej tę przerażającą sztuczkę. Nauczył się jej stosunkowo niedawno i Aquila wiedziała, że Kruk może odebrać tym komuś życie. Obserwowała to już nie raz.
— Tak jest… — odpowiedziała słabo i zrezygnowana skierowała swoje ciche kroki do wyjścia.
— I jeszcze jedno. — Zimny ton zatrzymał ją w pół kroku. Jeśli kiedykolwiek zobaczę, że starasz się pomagać którejkolwiek siostrze, będziesz pierwszą, która będzie patrzyła, jak umierają. Nie pozwolę na to, aby twoja słabość nadwątliła twoje siostry, mają stać się prawdziwymi wojowniczkami i nie potrzebują niańczenia, zrozumiałaś?
— Tak jest. — Słowa wypłynęły z ust Aquili bez jej udziału, bez zgody, bez emocji.
Nic już nie czuła, zamrożona. Mogła nadal trwać, istnieć, przeżyć w tej rzeczywistości, jaką zgotował dla niej los. Jej siostry będą musiały zrobić to samo.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Aquila. Powieść kupicie na stronie internetowej autorki!
Tagi: fragment,
