W mrokach nienawiści i śmierci można znaleźć nadzieję, że istnieją miłość, dobroć i przebaczenie. „Gniazdo sierot" Eweliny Miśkiewicz
Data: 2024-09-12 11:43:26 | aktualizacja: 2024-09-20 10:22:15 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 7 min.Czy o wojennej traumie można zapomnieć? Czy można czuć się sierotą, dziedzicząc traumę po przodkach?
Czasy obecne, Hrubieszów. Uciekając przed małżeńskim kryzysem, Małgorzata przyjeżdża do domu rodzinnego w celu opieki nad sędziwą babcią. Powrót do krainy dzieciństwa budzi w niej dawne demony lęku i opuszczenia. Pewnego dnia staruszka przywołuje wojenne wspomnienia i otwiera przed wnuczką najgłębsze sekrety rodowe…
Czy poznanie historii rodziny pomoże Małgosi zrozumieć siebie? Kwiecień 1943, Wołyń . Jaś, jedenastoletni chłopiec z polsko-ukraińskiej rodziny, ucieka nocą z ogarniętej pożogą wioski. Jego celem jest Gniazdo Sierot w Turkowicach. Gniazdo Sierot istniało naprawdę. To tutaj w najbardziej nieludzkim czasie wojny siostry służebniczki prowadziły sierociniec, opiekując się polskimi, ukraińskimi i żydowskimi dziećmi.
Ewelina Miśkiewicz sięgnęła po tę historię, by odnaleźć w mrokach nienawiści i śmierci nadzieję, że istnieją miłość, dobroć i przebaczenie.
Do lektury książki Gniazdo sierot zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment powieści Gniazdo sierot:
– Piotr, mi się wydaje, że będzie jeszcze gorzej. Ta choroba wdziera się ludziom do serc, nie myślą racjonalnie. Słyszę, co się mówi. Są tacy jak my, którzy potrafią odróżnić dobro od zła, ale niektórym podoba się to zło, dają się nim omamić. Gdy tylko będą mieli przyzwolenie…
Przyznał żonie rację. Niespełna kilka dni temu doszło do mordów w Parośli, które już zdążyły się odbić echem i zasiać niepewność oraz strach. To dlatego Piotr chodził po izbie, rozmyślał, co począć, wraz z żoną przeczuwając, że zbliża się coś bardzo niedobrego. To dlatego starał się przewidywać, do czego to wszystko doprowadzi, i zrobić, co tylko się da, by ochronić rodzinę. Nie chcieli i nie mogli opuścić zagrody, to przecież ojcowizna. Piotr czuł się w sile wieku, niestraszna mu była najcięższa praca w polu, ale we wsi byli też starcy, schorowane kobiety i mężczyźni ugięci przez pręgierz mijającego nieubłaganie czasu. Jak można ich pozostawić samych sobie? Zostanie i jeśli trzeba, przyłączy się do samoobrony, którą zorganizują z mężczyznami takimi jak on. Być może przeczuwał, że tak dobrze znana mu rzeczywistość zmierza ku czemuś naprawdę niedobremu, ale jego rozum jeszcze nie obejmował skali zła, jakie miało się wydarzyć. Być może żywił nadzieję, że zło nie wybuchnie, a gdyby nawet, to przeżyją.
W końcu trwa wojna, strach i niepewność stały się nieodłącznym elementem codzienności. Tak jak i nadzieja, dzięki niej się nie załamują. Ale na wszelki wypadek spróbują coś zrobić, aby ocalał Jaś. Jeśli mu się uda, może kiedyś tu wróci. Na chwilę między małżonkami zapadło milczenie, jakby oboje rozważali różne wizje przyszłości, odmiennej od tej, jakiej spodziewali się w dniu swojego ślubu.
– Musimy go posłać do Turkowic, do Gniazda Sierot.
Piotr na początku pomyślał, że się przesłyszał. Przecież to szmat drogi! Czy ona mówi poważnie? Żona miała w tamtych okolicach rodzinę, ale nawet w zwyczajnych czasach nie decydowali się na odwiedziny, za dużo zawsze było roboty, za daleko.
– Przecież to będzie cud, jeśli w ogóle tam dotrze! – Piotr podniesionym głosem wyraził oburzenie, żona skarciła go wzrokiem, o mały włos nie pobudził dzieci. – To pewna śmierć – dodał ciszej.
– Ale jeśli tam dotrze, przeżyje. Słyszałam o tym miejscu wiele dobrego.
Piotr również słyszał. Kiedyś przybyła do nich jakaś ciotka żony, opowiadała o dzieciach, o siostrach zakonnych opiekujących się nimi, o tym, że to wyjątkowe miejsce, swoista oaza na wojennej pustyni.
– Gniazdo Sierot. Już sam nie wiem, czy to Jaś zostaje sierotą, czy my tracimy pierworodnego syna.
– A masz lepszy pomysł, żeby choć jedno z nas przeżyło?
Piotr nie wiedział, co odpowiedzieć, czuł się tak, jakby z Ludmiłą nie mieli wyboru. Bo czyż wybór między gorszym a lepszym złem jest w istocie jakimkolwiek wyborem?
– Przynajmniej nie będziesz widział, jak… – Ludmiła rozważyła, czy wyrzucić to z siebie, ale ostatecznie postanowiła dokończyć:
– …nie będziesz widział, jak umiera.
Piotra przeszył dreszcz. W Parośli to się działo, rodzice widzieli, jak umierają ich dzieci, a dzieci widziały śmierć rodziców i dziadków. Śmierć? Ta czasami przychodzi łagodnie, we śnie, jakby chciała darować człowiekowi świadomości jej przyjścia, bólu i cierpienia. A to były po prostu dzikie mordy, zwierzę z taką zajadłością nie rzuca się na przedstawiciela własnego gatunku, z jaką człowiek jest w stanie rzucić się na drugiego człowieka.
– W porządku, niech spróbuje. Ale musimy go dobrze do tej podróży przygotować. – Mężczyzna podjął decyzję, lecz jednocześnie poczuł jej ciężar, jakby wchodził w buty Boga. Choć może to lepsze niż przyodziewać szatę samego diabła.
Ludmiła skinęła tylko głową, wiedziała, że na jej barkach będzie wikt i opierunek, a Piotr zajmie się resztą, przygotuje syna na wszelkie niebezpieczeństwa, da wskazówki, jak ma sobie poradzić oraz jak dotrzeć na miejsce. Wszystko inne będzie zależeć od Jasia. Ludmile nie pozostawało nic ponad to, aby uwierzyć w syna, mimo że jak każda matka wolałaby roztoczyć nad nim opiekę tak długo, jak się da, nawet wówczas, gdy Jaś osiągnąłby już dorosłość.
Piotr przestał chodzić i usiadł w kącie, gdzie miał widok na całą rodzinę. Wieczór sprawiał wrażenie takiego jak zwykle. Po trudach dnia właśnie udają się na spoczynek, zmęczeni, ale szczęśliwi, bo mają siebie – tak mógłby pomyśleć ktoś z boku. Czy naprawdę mają? A jeśli przyjdzie im wystawić na próbę więzi, jakie się między nimi zawiązały? Ten świat zmierza do czegoś bardzo niedobrego. W rodzinach zawsze były większe bądź mniejsze konflikty, ale zawsze się je jakoś łagodziło, ktoś z kimś może nawet się i pobił, choć morderstwo było ewenementem, który zresztą wszyscy potępiali. A co będzie teraz? Oboje z Ludmiłą dostrzegli, jak małżeństwami podobnymi do ich coraz bardziej targały konflikty. Żeby czasem mąż nie występował przeciwko żonie i na odwrót… Nie, to się w głowie nie mieści. Przecież małżeństwo to rzecz święta!
Piotr mimowolnie zaczął przyglądać się żonie, jej ruchom, zaciśniętej wardze, jakby w głowie już rozważała nadchodzącą przyszłość i rozmyślała nad decyzją, jaką przyjdzie podjąć, gdy ktoś z jej rodziny nakaże pozbyć się męża. Kozacka i hajdamacka krew… Nie! Piotr zakazał sobie tak myśleć. To Ludmiła, jego ukochana żona, człowiek, którego dobrze zdążył poznać.
A jednak uciekł spojrzeniem przed jej wzrokiem, kiedy popatrzyła na niego znad zarumienionego i gorącego bochna chleba.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Gniazdo sierot. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,