Przyda ci się zmiana otoczenia. Fragment książki "Wszystko, co skrywa twoje serce" Martyny Nowak

Data: 2024-07-17 10:34:14 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 15 min. Autor: Mirosław Kalinowski
udostępnij Tweet

Zarię Ellington trzy lata temu spotkała tragedia. Dziewczyna nie umie sobie z tym poradzić i za namową rodziców przeprowadza się do babci.

Wyjazd do stanu Indiana ma sprawić, że jej życie, wypełnione nawracającymi atakami paniki i koszmarami sennymi, stanie się łatwiejsze do zniesienia.

Jace Porter to jedyny fachowiec w okolicy, gburowaty i niezwykle pomocny. Prawdziwe oblicze pokazuje jedynie przy Penelope – swojej czteroletniej córce.

Gdy Zaria i Jace spotykają się na corocznym Festynie Radości, od razu wybucha między nimi konflikt. Po ostrej wymianie zdań oboje mają nadzieję, że ich drogi już nigdy więcej się nie przetną.

Los ma jednak inne plany, skoro Zaria potrzebuje specjalisty od remontów, a Penelope ciągle wspomina o kobiecie, która skradła jej serce...

Wszystko, co skrywa twoje serce - grafika promująca książkę

Do przeczytania książki Wszystko, co skrywa twoje serce zaprasza Wydawnictwo Jaguar. Ostatnio na naszych łamach mogliście przeczytać pierwszy fragment powieści Martyny Nowak, tymczasem już teraz zachęcamy do lektury kolejnej części pochodzącej z książki:

NOWA RZECZYWISTOŚĆ

Trzy lata później

Czasami nie wszystko idzie po naszej myśli. Czasami cały świat wali nam się na głowę i trudno jest się pozbierać. Mój świat zawalił się trzy lata temu, a mi jakoś wyjątkowo ciężko było wydostać się spod jego gruzów.

Wpatrzona w kartki nie zauważyłam mojej mamy, która zajęła miejsce po mojej prawej. Przeniosłam na nią wzrok, dopiero gdy cicho odchrząknęła. Lekko się uśmiechnęłam. Starałam się udawać, że wszystko jest dobrze, ale przecież to bez sensu, skoro co noc słyszała moje wrzaski i płacz.

Przebywanie w tamtym pokoju było męczące, próbowałam sobie z tym wszystkim jakoś poradzić. Zrobiłam przemeblowanie, a nasze wspólne zdjęcia i inne pamiątki schowałam do kartonu i wyniosłam na strych. Jednak to nie pomogło. Koszmary wracały każdej nocy, a w głowie nadal przemykały mi nasze wspólne wspomnienia. To tutaj spędzaliśmy najwięcej czasu, gdy jeszcze chodziliśmy do liceum. Pierwszy raz próbowaliśmy papierosów, trawki czy alkoholu. Moich rodziców wiecznie nie było w domu, więc czasem opuszczaliśmy lekcje, żeby spędzić ze sobą więcej czasu.

– Co czytasz, skarbie? – spytała, ostrożnie przeczesując moje splątane kosmyki.

Nie podobał jej się mój nowy styl, rozczochrane włosy, brak makijażu ani zapadnięte policzki. Wiedziałam, że byłam dla rodziców ciężarem, ale nie potrafiłam przemóc się i czegoś z tym zrobić. Czekałam tylko, aż każą mi się wyprowadzić, a moim jedynym kompanem do rozmów będzie cisza.

Zamknęłam książkę, w której treść wpatrywałam się od godziny, nie przeczytawszy ani jednego słowa. Spojrzałam na okładkę, nie wyróżniała się jednak niczym ciekawym. Zwyczajna biała weranda i zielone tereny, które nijak nie zachwycały.

– Pamiętnik. – Odchrząknęłam, gdy mój głos się załamał. – Wybierasz się gdzieś? Ładnie wyglądasz.

Jeszcze raz prześledziłam wzrokiem jej ciemnobrązowe włosy upięte w elegancki kok, makijaż oka podkreślający niebieskie tęczówki – dokładnie takie same jak moje – i usta zwieńczone czerwoną szminką. Jej ciało natomiast opinała długa i błyszcząca suknia.

– Idziemy z ojcem na bankiet, ale najpierw chciałam z tobą porozmawiać. – Zaczęłam nabierać podejrzliwości, gdy spuściła wzrok i nerwowo wygładziła materiał sukni. – Kochanie, wiem, jak ci tutaj ciężko, nie jestem w stanie na to patrzeć. Pomyślałam… razem z ojcem pomyśleliśmy, że przyda ci się zmiana otoczenia…

Przełknęłam ślinę.

– Nie wyślecie mnie do żadnego zamkniętego zakładu, prawda? – Zaczęły nawiedzać mnie same najczarniejsze scenariusze.

– Oczywiście, że nie! – Mama od razu pokręciła głową. – Dzwoniłam do babci.

– Babci Rosalie? – spytałam z lekką rezerwą.

Babcia od strony taty była dziwna i już od najmłodszych lat za nią nie przepadałam. Ona także nigdy nie pałała do mnie jakimiś wyjątkowo ciepłymi uczuciami. Przy stole pełnym ludzi potrafiła idealnie udawać kochającą, ale za zamkniętymi drzwiami zmieniała się w potwora.

– Nie, do babci Ronnie. Zgodziła się, żebyś przyjechała, robi teraz remont, przyda jej się pomoc.

Zamarłam, słysząc to imię. Nie widziałam babci od ośmiu lat, utrzymywałyśmy kontakt, który ograniczał się tylko do życzeń na wszelakie okazje. Pytała wtedy, co u mnie słychać, ja pytałam, co u niej, i tyle. A teraz miałam jechać do niej i spędzić z nią kilka miesięcy? Czy ona w ogóle chciała mnie widzieć?

– Ale… – zaczęłam, jednak matka od razu mi przerwała.

– Zario, bez dyskusji. – Pokręciła głową z zaciśniętymi w cienką linię ustami i wstała, wygładzając materiał sukni. – Mój asystent prześle ci informacje dotyczące transportu.

– Mamo, proszę. Wolę zostać tutaj. – Również wstałam, a ona odgarnęła mi kosmyki z twarzy.

– Kochanie, zmiana miejsca dobrze ci zrobi. Spróbujmy, jeśli nic się nie poprawi, to wrócisz do domu, a ja już nigdy nie zaproponuję ci nic podobnego, w porządku?

Skinęłam głową z niechęcią, a ona się rozpromieniła. Wydawało mi się, że to nie była propozycja, po prostu przymus i nawet gdybym zaprotestowała, to i tak trafiłabym do Bloomfield.

***

Autobus kilkanaście minut temu wjechał na wyboistą drogę, co utrudniało mi czytanie, więc przeniosłam uwagę na wyścig kropel. Jeszcze wcześniej obserwowałam tęczę, ale ta powoli znikała.

– Panienka przejazdem? – Starszy pan z okrągłymi szkłami uśmiechnął się do mnie, częstując mnie ciasteczkami. Odmówiłam ruchem dłoni i z jak najmniej sztucznym uśmiechem.

– Przyjechałam na trochę, mam pomóc babci z remontem – wyjaśniłam, nerwowo skubiąc nitkę od bluzy. Ostatnio odzwyczaiłam się od kontaktu z obcymi osobami i czułam dziwny dyskomfort, który kiedyś był czymś nie do pomyślenia, bo uwielbiałam rozmawiać z ludźmi, a praca z nimi przynosiła mi samą przyjemność.

Dusza towarzystwa, wiecznie uśmiechnięta i głośna dziewczyna zmieniła się w kłębek nerwów, nocnego marka i wielbicielkę ciemnych ubrań. Wyjazd do rodzinnego miasta miał mi pomóc dojść do siebie, odzyskać pierwiastek, który straciłam tamtego dnia.

– Och, skarbeńku, gdybyś miała jakieś problemy, to śmiało kontaktuj się z Jace’em. To najlepszy fachowiec w całym Bloomfield. – Staruszek posłał mi kolejny uśmiech, zajadając się ciasteczkami.

Przez stres od rana nie byłam w stanie nic przełknąć. Nie widziałam się z babcią tak długo i nagle do niej przyjeżdżam, wpraszam się do jej domu, jem jej jedzenie i nic nie daję w zamian. Obawiałam się, że wcale nie zostanę miło przyjęta.

Po wyjściu z autobusu stwierdziłam, że gdzie jak gdzie, ale tu życie nie toczy się wcale tak szybko. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło; ten sam rynek z ławkami, stara fontanna na środku i kolorowe domy, które stały tu od lat. Rześki zapach lata drażnił moje nozdrza, gdy rozglądałam się po kolejnych budynkach. Sklepik pani Lumen nadal dobrze się trzymał, chociaż niebieska farba już wyblakła i odpryskiwała w niektórych miejscach. Kwiaciarnia państwa Prescott zmieniła szyld, ale prezentowała się tak samo dobrze jak wtedy, gdy byłam małą dziewczynką. Poza tym znajdowały się tu jeszcze drogeria, sklep spożywczy, niewielki butik i… sklep budowlany, którym byłam chyba najbardziej zdziwiona. Wcześniej mieściła się tam chyba kawiarnia i wydawało mi się, że funkcjonowała całkiem dobrze.

Duży zegar nad starą, zamkniętą biblioteką właśnie wybił dwunastą w południe. Warkot silnika wyrwał mnie z zamyślenia, gwałtownie odwróciłam głowę w bok i otworzyłam szeroko oczy, gdy zobaczyłam odjeżdżający autobus.

Cholera jasna, moja walizka!

– Hej, proszę się zatrzymać! – krzyknęłam, machając ręką za pojazdem, nawet rzuciłam się za nim biegiem, ale miałam tak słabą kondycję, że poddałam się po niewielkim dystansie, okropnie dysząc. – Nienienienie! – Wplątałam palce we włosy i zacisnęłam oczy, licząc do dziesięciu. Byłam tutaj niespełna pięć minut, a już wszystko szło nie tak, jak powinno.

W końcu mój oddech się uspokoił, a ja otworzyłam oczy, kilka razy mrugając. Zacisnęłam dłoń na pasku od torby podręcznej. Ze skrzywioną miną wpatrywałam się w zakręt, za którym chwilę temu zniknął autobus. Wszystkie moje ubrania, bielizna i kosmetyki zostały w walizce. Tak to już bywa, gdy ma się głowę w chmurach częściej niż rzadziej. Miałam nadzieję, że babcia będzie wiedziała, jak skontaktować się z kierowcą, i szybko odzyskam swoje rzeczy.

Rozejrzałam się ostatni raz z nietęgą miną i pod wpływem impulsu przeszłam przez ulicę, zmierzając prosto do kwiaciarni. Stwierdziłam, że przed spotkaniem z babcią dobrze będzie kupić bukiet jej ulubionych kwiatów.

Nad głową rozbrzmiał mi dzwoneczek, gdy tylko popchnęłam drzwi. Po wejściu powitał mnie ten dobrze mi znany lekko duszący zapach. Wnętrze musiało przejść remont kilka lat temu, bo wyglądało zupełnie inaczej, niż zapamiętałam. Jedyne, co się nie zmieniło, to kwiaty, niezmiennie wypełniające każdy skrawek pomieszczenia.

Przy ladzie zauważyłam kobietę, która bacznie mi się przyglądała. Wydawało mi się, że skądś ją znam, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć skąd. Może kiedyś chodziłyśmy razem do szkoły? A może w ogóle nie jest stąd?

– Dzień dobry – zaczęłam niepewnie i podeszłam do lady. – Chciałabym kupić bukiet białych tulipanów.

– Dzień dobry, już się robi. Proszę chwilę poczekać. – Zasalutowała mi i z szerokim uśmiechem zniknęła gdzieś pomiędzy kwiatami. – Wybiorę najładniejsze! – krzyknęła gdzieś zza kwiatów, a następnie kichnęła, przewracając coś.

Powiedziałam głośno „na zdrowie” i podeszłam do słoneczników, które stały obok lady. Uwielbiałam te kwiaty. Nawet teraz, po tym wszystkim, ich żywy kolor nie zniechęcał mnie, a wręcz przeciwnie – zachwycał i budził pozytywne emocje, których obecnie było tak niewiele w moim życiu.

Miłość do słoneczników narodziła się we mnie właśnie tutaj, w Bloomfield. Mój dziadek na każdą nadarzającą się okazję kupował kwiaty. Babci białe tulipany, mamie czerwone róże, a mi właśnie słoneczniki. Zawsze mówił, że jestem jak one: pełna energii i z uśmiechem tak szerokim i jasnym, że mógł przyćmić nawet słońce.

Sprzedawczyni wróciła do mnie po krótkiej chwili, w dłoniach trzymała prześliczny bukiet białych kwiatów owiniętych w szary papier, przewiązany białą wstążką. Uśmiechnęłam się lekko na ten widok. Faktycznie wybrała najładniejsze.

– Proszę bardzo, kochana. – Uśmiechnęła się do mnie szeroko, a w jej policzkach uwydatniły się dołeczki.

– Dziękuję, są przepiękne. Ile płacę? – Odebrałam od niej kwiaty i wyjęłam portfel z torebki.

Dobrze, że on nie został w walizce.

– Pięć dolarów. – Nie przestając się uśmiechać, odebrała pieniądze.

Przypominała mi trochę Melody. Byłam pewna, że dogadałyby się, gdyby Mel mogła tutaj dzisiaj być. Nie tylko były podobne z charakteru, ale i z wyglądu. Jej płomienistorude włosy i piegi rozsypane po całej twarzy sprawiały, że wyglądała niemal jak jej lustrzane odbicie. Gdyby tylko miała ostrzejsze rysy twarzy i niebieskie oczy, zapewne stwierdziłabym, że naprawdę zwariowałam i zaczynam widzieć duchy.

– Mam nadzieję, że będą się dobrze trzymać. Pamiętaj o codziennym zmienianiu wody w wazonie, co trzeci dzień możesz też podcinać łodygi pod kątem czterdziestu pięciu stopni i koniecznie pod wodą, żeby pęcherzyki powietrza nie dostały się do środka. Odrywaj także liście zanurzone w wodzie, jeśli tego nie zrobisz, zaczną gnić. – Mrugnęłam powoli, gdy skończyła mówić, na co ona zachichotała, a jej policzki pokrył szkarłat. – Przepraszam, czasami gadam za dużo.

Machnęła niedbale dłonią i spuściła głowę, żeby szybko zapisać coś na kartce, aż w końcu wyprostowała się i z lekkim uśmiechem podała mi świstek.

– Najpotrzebniejsze fakty, żeby kwiatki przetrwały dłużej w wazonie – oznajmiła, gdy próbowałam rozczytać jej pochyłe pismo.

– Dziękuję, ale… – odchrząknęłam, gdy mój głos zaczął słabnąć od dłuższej przerwy w mówieniu – mogłam sprawdzić to w internecie.

Nowo poznana spojrzała na mnie z ukosa, zamrugała pięć razy, zanim uśmiechnęła się zakłopotana. Wyglądała, jakby zastanawiała się, czy czasem nie przywiodło mnie tutaj UFO.

– W Bloomfield mieszkają w większości starsi ludzie, więc nikt nigdy nie dbał o takie sprawy jak internet, co prawda praktycznie każda rodzina mająca nastoletnie dzieci posiada wi-fi, ale i tak bardzo słabe, więc praktycznie nikt z niego nie korzysta. Nie chcę cię zrażać, ale… Nasze miasteczko to trochę taka… dziura. – Zaśmiała się niezręcznie.

– Jak to? Myślałam, że po tylu latach ktoś coś z tym zrobił. – Nie potrafiłam w to uwierzyć i potrząsnęłam głową oniemiała.

Od przeprowadzki do Londynu, chcąc nie chcąc, kontakt ze światem poprzez media społecznościowe był ważną częścią mojego życia, a teraz nagle miałam zrobić sobie od niego dłuższą przerwę? Brzmiało abstrakcyjnie, ale chyba byłam w stanie to zrobić. Może takie odcięcie się od idealnie wykreowanego świata, który widywałam do tej pory codziennie, wyjdzie mi na dobre.

– Och, czyli jesteś stąd? – Wesołe ogniki błysnęły w zielonych oczach. – Jak masz na imię?

– Jestem… – przerwałam, gdy mój telefon zaczął wydawać z siebie melodyjkę, której nie słyszałam od prawie roku, bo nikt oprócz babci do mnie nie dzwonił. – Przepraszam.

Uśmiechnęłam się do niej speszona i odeszłam na bok, odebrałam i zmarszczyłam brwi na dźwięk jakichś szmerów.

– Babciu?

– Cukiereczku! Za ile będziesz? – zapytała wesołym głosem, coś spadło, a kobieta siarczyście przeklęła pod nosem. – Wybacz, kochanie. To wszystko przez te cholerne okulary, nie wiem, gdzie je zapodziałam.

Ogarnęło mnie nagłe zdezorientowanie, sprawiło, że zapomniałam języka w buzi i przez chwilę jedyne, co robiłam, to otwierałam i zamykałam usta. Nie spodziewałam się, że moja babcia, której nie odwiedzałam przez tak długi czas, będzie cieszyć się na mój przyjazd.

Ostatni raz widziałyśmy się dziesięć lat temu, na moich czternastych urodzinach, kiedy to pokłóciła się z moim tatą, a ten zabronił jej więcej przyjeżdżać. Od tamtego czasu dzwoniłyśmy do siebie jedynie w święta.

– Zaria? – spytała ze zdziwieniem. – Jesteś tam, cukiereczku?

– Tak, babciu – odpowiedziałam, przecierając dłonią zmęczoną twarz. – Będę maksymalnie za godzinę.

– No dobrze, uważaj na siebie! – powiedziała wesoło, a zaraz później usłyszałam długi dźwięk, sygnalizujący przerwane połączenie.

Wsunęłam telefon do kieszeni spodni i automatycznie ruszyłam do drzwi. Dopiero gdy pociągnęłam za klamkę, przypomniałam sobie o dziewczynie. Odwróciłam głowę w stronę lady, gdzie stała, zanim zadzwonił telefon, ale teraz już jej nie było. Zdziwiona rozejrzałam się po kwiaciarni i gdy w końcu nigdzie jej nie zauważyłam, wyszłam ze sklepu, zaciągając się tym charakterystycznym zapachem powietrza po deszczu. Ta specyficzna woń przywodziła na myśl dzieciństwo, które tutaj spędziłam. Pozwalała mi myśleć i mieć nadzieję, choć ulotną, że wszystkie dręczące mnie demony rozpłyną się tutaj jak mgła.

Książkę Wszystko, co skrywa twoje serce kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment, aktualności literackie,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Wszystko, co skrywa twoje serce
Martyna Nowak4
Okładka książki - Wszystko, co skrywa twoje serce

Zarię Ellington trzy lata temu spotkała tragedia. Dziewczyna nie umie sobie z tym poradzić i za namową rodziców przeprowadza się do babci. Wyjazd do stanu...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Nóż
Salman Rushdie
Nóż
Apaszka w kwiaty jabłoni
Anna Wojtkowska-Witala
Apaszka w kwiaty jabłoni
Szpital św. Judy
M.M. Perr
Szpital św. Judy
Pokaż wszystkie recenzje