Wymienione zamki w drzwiach i tajemnicza, atrakcyjna blondynka, która wygląda na wyjątkowo zadowoloną - to zdecydowanie nie jest dobry znak! Magda właśnie odkryła, że jej wielka miłość przeszła do historii i Robert... po prostu wymienił ją na lepszy model. Jak się pozbierać po takiej katastrofie?
Z pomocą niezawodnej przyjaciółki Kaśki Magda powoli staje na nogi. Los jednak nie pozwala jej wytchnąć i musi zmierzyć się z kolejnymi kłopotami oraz emocjami, które budzi w niej pewien sympatyczny mężczyzna. Czy uda jej się poukładać życie na własnych zasadach?

Marta Nowik w pełnej humoru, optymizmu i wzruszeń powieści dowodzi, że czasem to, co wydaje się końcem, może być tak naprawdę dopiero początkiem. Bo na miłość nigdy nie jest za późno, ale na samotność zawsze za wcześnie! Do przeczytania powieści Apetyt na miłość zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Apetyt na miłość. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Sobotnia wizyta mamy nie była udana. Najpierw chłodno się przywitała. Byłam na to wprawdzie przygotowana, ale i tak już po dziesięciu minutach podniosła mi ciśnienie. Sprawiła, że miałam ochotę zobaczyć ją kolejny raz dopiero na święta Bożego Narodzenia.
– Jak można żyć w takim nieporządku! Masz trzydzieści pięć lat, a bałaganisz jak nastolatka! Nie tak cię wychowałam! Wstyd mi, gdy na to patrzę!
– Posprzątam. Potrzebuję trochę czasu. Wczoraj do późna pracowałam. – Znowu się przed nią tłumaczyłam. Nie cierpiałam tego robić, ale za każdym razem matka tak na mnie działała. Wydaje mi się, że na innych również. Ludzie stając przed nią, prostowali się i zdawali relacje nawet z tego, co jedli w zeszłym tygodniu. Ja niestety na moją rodzicielkę reagowałam podobnie.
– Ostatnio obiecywałaś dbać o czystość.
– Niczego ci nie obiecywałam. To twoje słowa. Nie moje – sprostowałam.
– Mam córkę bałaganiarę! Co ludzie powiedzą?! W moim domu byłoby to nie do pomyślenia! – Matka wyglądała na załamaną tym, że trafiła się jej taka nieporadna latorośl. A do tego niesamowicie oporna na jakiekolwiek sugestie.
– Mogło ci się trafić znacznie gorzej. – Jak zwykle starałam się szukać dobrych stron.
– Nie sądzę. Czasami mam wrażenie, że jesteś jak kukułcze jajo, które ktoś kiedyś podrzucił do naszego gniazda – wypaliła matka.
Zabolało, ale nie dałam tego po sobie poznać.
– Ta nasza nieskazitelna rodzina. Wszystko pięknie na pokaz. A od wewnątrz fermentuje i śmierdzi – zripostowałam.
– Jak śmiesz tak mówić? – oburzyła się. – Dałam ci dach nad głową, wyżywienie, wykształciłam cię, choć w tamtych czasach nie mieliśmy na to pieniędzy. Niczego ci nie brakowało!
– Tak myślisz? Naprawdę tak uważasz?
– Nie powinnaś narzekać. Masz być wdzięczna za to, co otrzymałaś.
– Może i powinnam, ale nie jestem. Nie akceptowaliście z ojcem moich pasji. Walczyliście ze mną i z nimi. Kochałam swoich przyjaciół i nasze ekstremalne wypady do lasu. Survival był moim życiem. Nadzieją na lepsze jutro. Spełnieniem marzeń. Nie rozumieliście, że to było dla mnie ważne.
– Ważniejsze niż rodzina i wykształcenie?! – wykrzyczała matka.
Znowu zobaczyłam ten charakterystyczny grymas na twarzy rodzicielki. Mrużyła śmiesznie oczy. Nie znosiłam, gdy to robiła. Wyobrażałam sobie, że mnie nie widzi. Miałam wtedy ochotę zrobić dziwną minę i czasami mi się to nawet udawało.
(...)
Kaśka Miastkowska była moją najlepszą przyjaciółką. Taką na dobre i złe. Znałyśmy się od podstawówki. Siedziałyśmy razem w ławce, choć często nas rozsadzano za gadanie na lekcjach, czego nie mogłyśmy zrozumieć. My przecież zazwyczaj omawiałyśmy ważne tematy. Przyszła do mnie jak zwykle punktualnie.
– Cześć! – przywitałam ją. – Znowu jesteś na czas. Jak ty to robisz?
– Kwestia wprawy. – Zaśmiała się. Postawiła na stole czerwone wino i dwie sałatki.
– Szykuje się impreza? – Udałam zaskoczoną. Nigdy nie przychodziła do mnie z pustymi rękami.
– Najpierw posiedzimy u ciebie. Potem pójdziemy do miasta.
– Po co? – zdziwiłam się. – Wolę zostać w domu.
– Domyślam się – przyznała. – Dlatego tym bardziej musimy wyjść. Rozerwiemy się trochę. Będziemy się dobrze bawić.
Spojrzałam na swoje odbicie w wiszącym naprzeciw lustrze. Wyglądałam jak siedem nieszczęść albo jak siedemdziesiąt siedem. Widok był marny i co najmniej żałosny: włosy przetłuszczone, oczy zapuchnięte od płaczu, brak makijażu, rozciągnięta stara koszulka, spodnie dresowe z wielką plamą na prawej nogawce. Jednym słowem tragedia.
– Mam kiepski nastrój – przyznałam. – Naprawdę nie dam rady.
– Dasz. Jesteś silniejsza, niż myślisz. Nie pozwolę, abyś siedziała tu sama i płakała w poduszkę.
– Jest ze mną Bąbel.
– I chwała mu za to. Ale dziś jego pańcia ma wychodne, czy mu się to podoba, czy też nie.
– Zostanę. A ty idź i baw się dobrze. – Próbowałam postawić na swoim, ale Kaśka była uparta i nie odpuszczała.
– Nie pozwolę, żebyś przez tego dupka doprowadzała się do takiego stanu. On nie jest wart twoich łez. Bawi się teraz w najlepsze z jakąś cizią, a ty masz zamiar przez to zrezygnować z siebie i własnego życia?
– Cóż innego mi pozostało? – spytałam żałośnie. Nawet mój pies, słysząc to, ze zdziwieniem podniósł głowę i spojrzał na mnie z politowaniem.
– Powiem ci co: zadbasz o siebie, zrobisz się na bóstwo i zaczniesz żyć bez niego. Mało tego, będziesz nieziemsko szczęśliwa – zapewniała przyjaciółka.
– Kaśka, co ty gadasz? Mam prawie trzydzieści sześć lat. Mam poczucie, że najlepsze chwile już dawno przeminęły bezpowrotnie. Nie chce mi się kolejny raz zaczynać wszystkiego od nowa.
– Może i ci się nie chce. Ale musisz.
– Ja już nic nie muszę.
– Zrób to dla siebie.
– Po co? Czuję się potwornie oszukana i wykorzystana. Jak mam po tym wszystkim dalej żyć? Nie potrafię udawać, że nic się nie stało. Zawalił się mój świat.
– Zobaczysz, że jeszcze kogoś poznasz. Może nie od razu. Ale przyjdzie kiedyś taki dzień, który cię zaskoczy. I to tak bardzo, że aż zaniemówisz z wrażenia.
– Chyba cię właśnie trochę poniosło. Ląduj. Bo zaraz rozbijesz się o skały. – Wizja mojej przyszłości znacznie różniła się od tej, którą przedstawiała mi przyjaciółka. Mój świat pokryły gęste, czarne chmury, przez które nie było widać nawet najmniejszych promieni słońca.
– Nie karz się za to, że wam nie wyszło. On naprawdę nie jest tego wart. Chcesz dać mu satysfakcję, że nie potrafisz bez niego żyć, nadal tęsknisz i podświadomie czekasz, aż do ciebie wróci?
– A co, jeśli wróci?
– Magda, on kopnął cię w tyłek, a ty wciąż masz nadzieję? Chciałabyś spędzić z kimś takim resztę swojego życia? Naprawdę nie masz większych aspiracji?
– Wyobraź sobie, że nie mam.
– I właśnie dlatego mam nadzieję, że to niebawem się zmieni! Szykuj się. Za godzinę wychodzimy!
– Ale ja nigdzie się nie wybieram! Odpuść sobie.
(…)
Rozpadał się deszcz, a my nie miałyśmy parasolki. Pędziłyśmy jak oszalałe w stronę klubu, w którym Kaśka zarezerwowała dla nas stolik. Na nic się zdał mój opór i marudzenie. Była nieprzejednana. Uparcie drążyła temat, aż w końcu dla świętego spokoju się zgodziłam.
Gdy weszłyśmy do środka, ochroniarz skrzywił się na nasz widok. Musiałyśmy wyglądać jak zmokłe kury. Było mi wszystko jedno, kiedy moja przyjaciółka zaczęła mu tłumaczyć, że startujemy w konkursie na miss mokrego podkoszulka. Zdziwił się. Bez słowa wpuścił nas do środka. Kaśki nikt nie był w stanie przegadać. Nawet ja.
Ze zdziwieniem stwierdziłam, że muzyka jest całkiem przyjemna, wystrój lokalu również. Po pierwszym drinku nieco się rozluźniłam.
– Wiesz, właśnie uświadomiłam sobie, że dawno już nigdzie nie wychodziłam. Zastanawiam się, kiedy ostatnio Robert zabrał mnie dokądkolwiek – wyznałam.
Miastkowskiej nie zaskoczyło to, co właśnie usłyszała.
– Dlatego właśnie będziemy wychodziły. Jak najczęściej. Na przekór wszystkiemu – zapewniła. – Osobiście tego dopilnuję.
Byłam tego pewna. Dotrzymywała słowa za każdym razem. Mogłam na nią liczyć. Zajmowała ważne miejsce w moim życiu. Dobry przyjaciel to prawdziwy skarb.
Po kilku kolejnych drinkach miałyśmy niezły humor. Kaśka zaczęła flirtować z barmanem, ja natomiast podeszłam do parkietu i poczułam, że w końcu mogę się trochę wyluzować. Tańczyłam, nie przejmując się tym, kto patrzy. Czułam się lekka, jakby wszystkie moje problemy zostały na chwilę odłożone na bok.
Nowo poznani faceci próbowali do nas dołączyć, ale Kaśka szybko się z nimi rozprawiała, twierdząc, że „to wieczór tylko dla dziewczyn”. Śmiałyśmy się, wygłupiałyśmy i cieszyłyśmy tą chwilą. Może jednak nie było tak źle? Może jeszcze kiedyś odnajdę w sobie radość z życia? – pomyślałam, popijając kolejnego drinka.
Książkę Apetyt na miłość kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,
BĹÄ d podczas pobierania komentarzy. SprĂłbuj ponownie.