Kiedy sięgnęłam po "Bloody Island" Catherine Reiss, miałam wrażenie, że wchodzę w świat obiecujący egzotyczną przygodę, lekki powiew marzeń i oddech od szarej codzienności. Konkurs, tropikalna wyspa, perspektywa luksusu – to wszystko brzmi jak sen, w który chce się zanurzyć bez zastanowienia. A jednak od pierwszych stron czułam podskórny niepokój, jakby ten raj miał w sobie coś nienaturalnego, jakby sama sceneria próbowała zasugerować, że to miejsce nigdy nie było zaprojektowane do wypoczynku, lecz do czegoś o wiele mroczniejszego.
Sara Zarzycka, główna bohaterka, jest postacią bolesną w swojej prawdziwości. Wychowana w sierocińcu, bez rodziny i stabilizacji, żyje na krawędzi – finansowej i emocjonalnej. To nie jest bohaterka z powieści w stylu „bajki o Kopciuszku”, która nagle trafia do raju i w nim odnajduje szczęście. Jej przeszłość i głęboko zakorzenione traumy czynią ją wyjątkowo podatną na manipulację, na uwikłanie w cudze reguły. Na tle kolorowej, tropikalnej scenerii jej samotność wydaje się jeszcze bardziej przejmująca, jakby piękno wyspy kontrastowało z ciężarem, który nosi w sobie.
Kiedy jacht znika, a wokół zaczynają ginąć ludzie, atmosfera zamienia się w gęsty, duszny koszmar. To, co miało być nagrodą, staje się więzieniem. A wraz z pojawieniem się tajemniczego Mirona, który wydaje się wiedzieć więcej, niż mówi, czytelnik zaczyna rozumieć, że nic nie dzieje się tu przypadkiem. Reiss z mistrzostwem buduje klimat klaustrofobicznej pułapki, w której każdy ruch jest obserwowany, każdy błąd prowokowany, a każdy wybór prowadzi jeszcze głębiej w sieć manipulacji.
Najmocniejsze w tej powieści jest jednak to, że nie opiera się tylko na intrydze. Autorka sięga po motyw eksperymentu społecznego i pyta, co dzieje się z ludzką psychiką, kiedy pozbawić ją zwyczajnych trosk, a w zamian podać złudzenie wolności. Okazuje się, że zamiast harmonii pojawia się agresja, zamiast wspólnoty – podziały, a człowiek odkrywa w sobie mroczne instynkty, o których wolałby nigdy się nie dowiedzieć. Lektura sprawiła, że zaczęłam zastanawiać się nie tyle nad bohaterami, ile nad sobą – ile we mnie samej byłoby zdolności do empatii, a ile do przetrwania kosztem innych.
Zakończenie to prawdziwy cios. Kiedy wydaje się, że rozpoznałam kierunek opowieści, autorka jednym ruchem wywraca wszystko. Trudno powiedzieć, czy to bardziej satysfakcja z tak dobrze rozegranego suspensu, czy bezsilność wobec pytań, jakie zostają po ostatniej stronie. A pytania te są poważne: o cenę bezpieczeństwa, o wolność, o to, na ile nasze życie jest w naszych rękach, a na ile kształtują je niewidoczne mechanizmy kontroli.
"Bloody Island" nie jest więc tylko thrillerem, który wciąga i przeraża. To opowieść o człowieku w sytuacji granicznej, o samotności i głodzie bliskości, o cienkiej granicy między iluzją a prawdą. To książka, która nie daje spokoju i długo jeszcze rezonuje w myślach. Dla mnie była doświadczeniem intensywnym, chwilami bolesnym, ale też nieodparcie fascynującym. To lektura, po której nie można po prostu odłożyć książki na półkę i przejść do następnej – trzeba chwilę zostać z ciszą, by zrozumieć, jak mocno poruszyła nasze najgłębsze lęki.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2024-09-30
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 340
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Ewelina Białogołąbek
Emocjonujący finał mrocznej serii Fetor. Obnażenie najbrutalniejszych grzechów, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Możesz uciec z sekty, ale ona już...
Perfekcyjna niania. Idealna rodzina. Niebezpieczna gra. Laura i Adam Hallerowie wydają się mieć wszystko – bogactwo, prestiż i piękny dom. Brakuje...