Od zawsze podobało mi się niekonwencjonalne podejście do tematów, które w dość niewybredny sposób opisują niebo i jego skrzydlatych mieszkańców. Bez zbędnego opiewania ich cudownych czynów, zachwalania cnót czy wodzenia za nos. Może dlatego tak bardzo do gustu przypadły mi książki Jakuba Ćwieka i Mai Lidii Kossakowskiej, i gdy pisarka wydała kolejną powieść z cyklu Zastępy anielskie, wiedziałam, że po raz kolejny z chęcią powrócę do porzuconego przez Stwórcę Królestwa, by w towarzystwie Lampki, Moda, Gabriela, Razjela i Daimona (do którego wzdycham i nie mogę się powstrzymać, żeby tego nie robić) przeżyć przygody, o jakich nie śniło się nikomu (prócz autorki).
Regent nieba ma nie lada kłopot. Świetlista, która niegdyś była uczennicą Razjela, informuje go, że podczas jednej ze swoich niebezpiecznych wypraw odczuła wszechpotężne działanie Jasności. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie jeden drobniuteńki fakt – boska dezercja, o której wiedzą tylko nieliczni. Nie mając wyjścia, Gabriel organizuje ekspedycję rozpoznawczo-poszukiwawczą w Strefy Poza Czasem, modląc się w duchu o to, by doznania Seredy były tylko kolejną sztuczką Antykreatora, a nie rzeczywistym powrotem Najwyższego. Niestety, to dopiero początek problemów, z jakimi przyjdzie zmierzyć się nie tylko Skrzydlatym, ale również Głębianom, a przede wszystkim członkom eskapady, która z każdą kolejną milą i kilometrem będzie coraz bardziej karkołomna i szaleńcza.
Maja Lidia Kossakowska po raz kolejny zachwyca swoim kunsztem, czarnym humorem i ironicznym stylem, a Bramy światłości pochłania się z prędkością światła – chociaż może właściwsze byłoby określenie „z prędkością, jaką osiąga Boska Bestia”. Wartka akcja, pełnokrwiści, jedyni w swoim rodzaju bohaterowie, a także niezwykle barwne i dokładnie opisane miejsca sprawiają, że czytanie okazuje się nieopisaną wręcz przyjemnością.
Chociaż nie przeczytałam wszystkich tomów Zastępów anielskich (co solennie obiecuję nadrobić), nie przeszkodziło mi to w ponownym zagłębieniu się w świat, w którym aniołowie wcale nie zachowują się anielsko, a intrygi, knowania i zdrady to zjawiska codzienne i powszechne. I naprawdę nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o bohaterach. Chociaż Sereda okropnie mnie irytowała – taka cnotka, udająca anielską Larę Croft, która mimo swojej nieprzeciętnej inteligencji (panna „ach, och, jaka jestem mądra”) nie potrafiła dostrzec, kto tak naprawdę jest przyjacielem, a kto wrogiem – to dzięki Abaddonowi, który niczym Strażnik Teksasu (niebiańskiego) potrafi wyjść z najbardziej absurdalnej sytuacji, zachowując przy tym swój anielski, wredny urok; wiernemu i szczeremu do bólu Piołunowi, a także nieokrzesanemu Luckowi (i innym ważniejszym i mniej ważnym postaciom, których nie sposób wymienić) cała opowieść staje się jeszcze bardziej intrygująca i emocjonująca.
Byłam także zdziwiona, że nie męczyły mnie bardzo dokładne i szczegółowe opisy. Z niezwykłą przyjemnością poznawałam zarówno faunę, jak i florę terenów, przez które wędrowali uczestnicy swoistej robinsonady, a dzięki temu moja wyobraźnia miała nieograniczone pole do popisu (bez bicia przyznaję, że pasuje mi styl pisania autorki).
Muszę również pochwalić Fabrykę Słów, ponieważ pierwszy raz dostałam egzemplarz recenzencki opakowany w tak cudowny sposób (a to piórko w środku wywołało na mojej twarzy tak szeroki uśmiech, że – według moich bliskich – cieszyłam się jak głupi do sera). Z całego serca dziękuję!
Tak naprawdę mogłabym się przyczepić jedynie do zakończenia – gdybym była sercowcem, to z pewnością zeszłabym na zawał, a moje głośne „dlaczego akurat w tym momencie!” powtarzane jak mantra z pewnością mogłoby wzbudzić niepokój. Naprawdę nie wiem, jak ja wytrzymam tę nieznośną niewiedzę dotyczącą dalszych losów moich ulubieńców.
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2017-01-11
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 512
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Dodał/a opinię:
just_monca
Nad wyprawą do Stref Poza Czasem zawisło widmo utraty Abaddona. Świadomość, że nie ma nikogo, kto rozpozna Światłość u kresu poszukiwań, odbiera wszelką...
Sztuka walki – najważniejsza ze sztuk? Nie ma ucieczki przed przeznaczeniem. Mroczny cień śmierci wyłania się z każdą chwilą, niespodziewanie. ...