Dlaczego niespodziewaną? Pozwólcie mi na mały wstęp „historycznoliteracki”.
Michaels jest u nas praktycznie nieznana – dla mnie była całkowitym novum – a w USA zbiera naprawdę dobre recenzje wśród fanek gatunku. Jak wynika z szybkiego przeszukania Amazona i GoodReads, książki tej autorki wydawane są przez nieznane szerzej BAAE Publishing, a dokładniej – jest to najwyraźniej selfpublishing pisarki (brak strony internetowej, wydane wyłącznie książki Michaels). Czy to dobrze? Zależy, jak na to spojrzeć, osobiście włącza mi się w tym momencie żaróweczka alarmowa. Jednak na popularnych platformach w USA Consolation dostaje świetne oceny i podobno równie świetnie się sprzedaje.
Autorka w swoich książkach skupia się głównie na losach „kobiet żołnierzy” – żon, kochanek i narzeczonych komandosów oraz innych militarnych bohaterów. Prawdopodobnie z dwóch powodów:
Połączenie wiarygodności z nośnym tematem i romansem przyniosło jej sukces :)
Ale skupmy się teraz na samym Consolation.
W Consolation mamy prostą, chociaż z założenia naładowaną emocjami fabułę: Natalie to żona komandosa. Na pierwszych stronach dowiadujemy się, że jest w ostatnich tygodniach ciąży… i jesteśmy świadkiem tego, jak zostaje wdową. Jednak przyjaciele męża się nią zajmują – bo żołnierska solidarność jest silniejsza niż więzy krwi – a jeden z nich, wyjątkowo przystojny i urzekający Liam, najlepszy przyjaciel zmarłego – opiekuje się nią dość… zawzięcie, powiedzmy.
Jak na debiut, wydawnictwo wybrało dość kontrowersyjną tematykę: wdowieństwo, samotne macierzyństwo i nową miłość tuż po stracie ukochanego. Mimo że od momentu, w którym Liam staje na progu Natalie wiemy, że zostaną parą, przy lekturze trzyma nas świadomość, jak kontrowersyjny będzie to związek i jakie problemy potencjalnie spowoduje. Z tego można zrobić naprawdę ciekawy motyw!
Trudno jednak powiedzieć, czy to z powodu tłumaczenia, czy z winy samej autorki, ale ta pełna emocji sytuacja wyszła dość… płasko. Jakby postaci wypowiadały kwestie w kiepskim filmie. Sprawiającą mi podczas lektury pewien problem szybkość, z jaką postępują wydarzenia (zakochanie się circa 6 miesięcy po stracie męża), można uzasadnić „efektem mostu wiszącego”, czyli oficjalnie „błędnym określeniem przyczyn pobudzenia” – błędną interpretacją emocji pojawiającą się w momencie, gdy dana osoba jest w stanie silnego pobudzenia, np. zagrożenie życia, utrata bliskiej osoby – ale nadal jest kilka rzeczy, które nie każdemu się spodobają.
Do tego Liam jest zbyt idealny: na każdym kroku podkreślana jest jego wybitna seksowność, uroda, troskliwość, czułość, przywiązanie, miłość do małej córeczki Natalie etc., aż chciało się przeskakiwać te momenty. A karuzela wydarzeń w Consolation jest dość przewidywalna dla stałych czytelniczek romansów – musi pojawić się w jakiejś formie ta trzecia lub ten trzeci. Jedyne zaskoczenie, które naprawdę zmusiło mnie do uniesienia brwi w zdumieniu, to cliffhanger na końcu – przyznaję, że tego, co się tam zadziało, się nie spodziewałam.
Emocje targające Natalie – od rozpaczy, poprzez poczucie winy, chęć ucieczki, po szczęście i spokój, zmieniające się jak w kalejdoskopie, to ciekawe studium przypadku i chyba najlepsza (chociaż miejscami denerwująca) część Consolation. Widać, że Michaels postarała się pokazać, że nie ma hop-siup, a strach przed własnymi uczuciami oraz osądem otoczenia to ważny motor sterujący dynamiką związku.
Jednocześnie autorka napisała to w sposób pozostawiający sporo do życzenia. Wspominałam już o dialogach jak z The Room – to dodam jeszcze słowo o opisach jak u Katarzyny Michalak. Płasko, przewidywalnie, niezbyt porywająco – czytając, w ogóle nie mogłam się wciągnąć w narrację.
Możliwe, że to kwestia wersji recenzenckiej, którą otrzymałam – premiera dopiero 11 października, a książka wyraźnie jeszcze potrzebowała korekty i redakcji.
Podsumowując: Consolation to romansidło zbudowane na ciekawym pomyśle i dodatkowo podparte wiarygodnością autorki – żony żołnierza. Jednocześnie jest niezbyt porywające, płaskie i nienajlepiej przetłumaczone. Spodoba się na pewno fankom Harlequinów, Katarzyny Michalak czy Anny Ficner-Ogonowskiej. To czytadło dla kobiet, które szukają romansu, ale zbudowanego wokół schematu innego niż „spotkać, zdobyć, pójść do łóżka, żyli długo i szczęśliwie”, a przy tym lekkiego i do łyknięcia na raz. Jak na debiut wydawnictwa, mimo pozornie kontrowersyjnej tematyki, wybór dość bezpieczny.
Przy okazji: to powieść niejako ze środka serii zawierającej dwa duety. Bohaterów pierwszego poznamy w trakcie lektury, więc mam nadzieję, że 6Z nie wyda tego jako drugiego tytułu ;)
.
Wydawnictwo: Szósty Zmysł
Data wydania: 2017-10-17
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 360
Tytuł oryginału: Consolation
Dodał/a opinię:
Tiszka
Znakomita powieść dla fanek Colleen Hoover. Poruszająca historia, którą pokochały tysiące czytelniczek! Jeżeli myślisz, że zakończenie Consolation zwalało...
Pasjonująca historia o miłości i utracie pamięci... Brielle budzi się w szpitalu. Okazuje się, że ktoś ją zaatakował i zastrzelił jej ukochanego starszego...