O matko jedyna! Co za cudowne uczucie zobaczyć w książce nazwisko, które od kilu miesięcy jest przedmiotem mojej fascynacji! Jak Włosi i trucizny to nazwisko Borgia pcha się na usta w jednej sekundzie. Taki mały akcencik, a tyle radości - nawet jeśli Lukrecja została tu ukazana w bardzo złym świetle (zresztą według współczesnych historyków bardzo krzywdzącym i przerysowanym świetle).
Ale teraz przejdźmy do meritum
"- Miły Boże, Poirot! Wiesz, zapłaciłbym każde pieniądze, żeby tylko móc zobaczyć, jak robisz z siebie kompletnego idiotę..." tak... ja też... mało postaci irytuje mnie tak bardzo jak Poirot :/ tak strasznie zarozumiały, pewny siebie i dodatkowo nie budzi nawet 1/10 sympatii, którą darzę Holmesa.
Przesłuchiwanie Panny Amory rodem z zajęć dla agentów FBI o wywiadach kognitywnych. Nie wiedziałam, że to tak stara metoda, że korzystał z niej Poirot.
Hastings... koszmarny babiarz, który rzuca wszystko, bo ładna pani zaprasza go na spacer... no cóż...
Ogólnie nie było źle, ale mogło być zdecydowanie lepiej. Klimat, który Christie kreowała w swoich książkach nie za bardzo pasuje do moich upodobań, jednak akurat tę książkę czytałam z większą przyjemnością niż pozostałe, z którymi miałam do czynienia.
Informacje dodatkowe o Czarna kawa:
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 1999 (data przybliżona)
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
83-7180-238-2
Liczba stron: 134
Dodał/a opinię:
Marta Olszewska
Sprawdzam ceny dla ciebie ...