Raz zdradzona tajemnica nie ginie nigdy, zaczyna żyć własnym życiem. (s. 311)
,,Dom Naszej Pani" Anny Klejzerowicz to trzeci tom przygód i śledztw dziennikarza Emila Żądło. Od poprzednich wydarzeń związanych z drzeworytami japońskimi mija 5 lat. Tym razem czytelnik oprócz Gdańska, znajdzie się w Hiszpanii, a także przeniesie się do starożytności...
W trzecim tomie jest jeden prolog, ale w dwóch częściach. Pierwsza z nich przenosi czytelnika do 1925 roku na wybrzeże hiszpańskie. Tam nocą trwa tajna akcja - rybacki kuter dowozi na niemiecki statek handlowy tajemnicze skrzynie. Druga część dotyczy współczesności i morderstwa mężczyzny wysiadającego z auta.
Od owego zabójstwa mijają 2 miesiące. Zaczyna się lato. Marta jest w Lubicach, gdzie razem z kolegą Mieczysławem Zdanowskim robi inwentaryzację pałacu, który należy do gminy i ma być sprzedany. Zgłosił się zagraniczny inwestor, prawdopodobnie z Hiszpanii, który chce pałac zamienić w hotel.
Następnego dnia Marta wychodzi do pracy, a Emil dostaje pilny telefon od policjanta Marka Zebry, by stawił się natychmiast na komisariacie. Ktoś poderżnął gardło mężczyźnie, a na czole postawił mu pieczątkę. Ów znak, dziwaczny hieroglif to jakby uproszczony rysunek jakiejś postaci, obok której po lewej stronie znajduje się napis po polsku, pisany razem: ,,NASZAPANI". Marta mogłaby pomóc w rozszyfrowaniu tego znaku, symbolu.
Okazuje się, że owym zamordowanym mężczyzną jest Zdanowski, pracownik Muzeum Archeologicznego, który wczoraj pracował razem z Martą w terenie. Partnerka Emila jest ostatnią osobą, która jako ostatnia widziała żywego kolegę, jest też automatycznie podejrzaną, a zarazem potencjalną ofiarą. Dlaczego? Bo to już drugi muzealnik, który nie żyje. Pierwszym był profesor kulturoznawstwa Marek Bernacki, który zaginął w niejasnych okolicznościach 2 miesiące wcześniej. Znaleziono jego samochód, a na szybie pieczątkę ,,Nasza Pani". Sprawa jest poważna - giną ludzie ze świata nauki i sztuki, wybitni naukowcy i specjaliści w swoich dziedzinach. Emil włącza się w śledztwo. Rusza tropem archeologicznego spisku, który sięga 100 lat wstecz, a nawet kilka tysięcy, do czasów starożytności i mitycznej Atlantydy oraz państwa Tartessos.
W tej powieści Marta jest nie tylko specjalistką od sztuki i historii, ale także potencjalną ofiarą. Bierze urlop i pracuje w domu nad tajemniczym znakiem. Ale okazuje się, że nawet w swoim mieszkaniu nie jest bezpieczna, skoro wokół niej dzieją się dziwne rzeczy, niebezpieczne.
Wygląda jednak na to, że coś wie, nawet jeśli o tym nie wie. (s. 84)
Na szczęście bohaterka ma bodyguarda w postaci rudego kota Bolero. Ten kot zachowuje się jak czujny pies. Normalnie go podziwiałam we wszystkich tomach, choć za kotami nie przepadam. Podziwiałam też autorkę za kreację Marty, która o sobie mówi tak:
Ja po prostu nie lubię czuć się opieczętowana. Nie cierpię kontroli i biurokracji. (s. 56)
Marta nie lubi, jak jej się coś narzuca, wtedy się w niej coś buntuje, musi mieć prawo wyboru (rodzaj wolności). Nie ma talentu do gotowania, choć ma jakieś popisowe dania - autorskie spaghetti (przepis na s. 153), generalnie żywi się byle czym, lubi herbatę. Buja w obłokach. Zaraża swoimi pasjami, pracuje dla misji, więc nie myśli o skromnych zarobkach. Niewiele potrzebuje do szczęścia - tylko książki i obrazy.
Marta i Emil są oboje pokręceni, dlatego tak dobrze do siebie pasują. Emil to dziennikarska hiena o ,,spiskowym umyśle" i słynnej intuicji. Jego cicha współpraca z policją przynosi obopólne korzyści. Żądło od paru lat pełni funkcję kogoś w rodzaju nieoficjalnego konsultanta i doradcy. Woli działać niż zbijać bąki, lecz bez papierosów żyć nie może. W tym tomie pojawia się Bartek. Syn Emila ma już prawie 16 lat i właśnie przypłynął ze Szwecji na wakacje do ojca. On również bierze udział w śledztwie, aczkolwiek wątek z udziałem nastolatka jest bardzo okrojony.
Wydarzenia rozgrywają się w różnym tempie. Ich rozwój zaskakuje wszystkich. Niebezpieczeństwo grozi z każdej strony, dlatego główni bohaterowie żyją w strachu. Niewytłumaczalne morderstwa, dziwny znak, bezradność policji, w której ktoś miesza szyki. Do tego loże masońskie istniejące przed wojną w Gdańsku i największa tajemnica starożytności - Atlantyda. A co najciekawsze w tej powieści, to połączenie fikcji literackiej z prawdą historyczną i prawdopodobieństwem wydarzeń oraz z dziełami Platona! Tu wiedza miesza się z wiarą, szaleństwo ze zbrodnią, fakty z mitami.
Czytelnika lubiącego historię zafascynują opowieści Marty o masonerii gdańskiej, o zaginionej Atlantydzie, którą niektórzy uczeni utożsamiali z państwem Tartessos na Półwyspie Iberyjskim. Przystępny język mini wykładów bohaterki przybliży czytelnikowi zagadnienia historyczne w sposób naturalny. Jednak w tej części przygód Emila Żądło język jest najbardziej zróżnicowany. Podkomisarz Zebra momentami strasznie klnie. Bartek to przedstawiciel slangu młodzieżowego, a starsza pani z Lubic to język potoczny. Język popularno-naukowy to Marta. Do tego cytaty z dzieł Platona. Niezły misz masz.
Szkoda tylko, że ktoś nie dopracował tekstu. Nie wierzyłam oczom, kiedy znajdowałam różne różniste wpadki i błędy, i to te klasyczne. W pierwszych dwóch tomach było wszystko dobrze, a w trzecim jakaś masakra. Zbędne kropki i takie kwiatki: ,,za miętki jest" (s. 130), ,,starhjożytnego" (s. 157), ,,cofnął kilkanaście metrów do tyłu" (s. 239). Normalnie nie wierzyłam!
,,Dom Naszej Pani" to kryminał, którego akcja wciąga czytelnika w tajemnice historii sprzed lat, tej bliższej, i tej dalszej, a wszystko przez żądze ludzi okupione krwią i śmiercią wielu osób (trochę mi to przypominało powieści Dana Browna). Wprawdzie większość zagadek zostaje rozwikłana, lecz Atlantyda... wciąż pozostaje zaginiona.
Dzieje ludzkości kryją jeszcze niejedną tajemnicę... (s. 219)
Informacje dodatkowe o Dom naszej pani:
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2015-11-03
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
9788376744902
Liczba stron: 320
Dodał/a opinię:
martucha180
Sprawdzam ceny dla ciebie ...