Droga – recenzja Anny Zając
Pierwszym zmysłem, który został miło zaskoczony przy kontakcie z Drogą był… zmysł słuchu. Szczerze powiedziawszy sam autor tej książki, niejaki Wiktor Konrad Jastrzębski, spokojnie może zostać lektorem w nagraniu audiobooka tej pozycji. Wystarczy chwilę go posłuchać na fanpage: https://www.facebook.com/WiktorKonradJastrzebski by chcieć wchłonąć książkę z zamkniętymi oczami i słuchawkami na uszach.
Drugim zmysłem jakim ZAWSZE się posługuję przy osobistej recenzji każdej książki to… zmysł węchu. Wsadzam nos w świeżutki papier, próbując również wyczuć rodzaj farby drukarskiej.
Zazwyczaj potem zabieram się za pierwsze zdania, by dać się wciągnąć lekturze albo rozbić się o mentalną ścianę i nie tracić czasu na mało ciekawą książkę. Przy Drodze zanim zaczęłam śledzić losy bohaterów obudził się jeszcze jeden z moich zmysłów: zmysł wzroku. Lubię dobre, proste grafiki. Na tą z okładki nie da się przymknąć oka. Prawie cały czas zastanawiałam się czemu tak… co to oznacza? I dowiedziałam się, prawie na samym końcu… Poznając jego sens przeszło mi nawet przez myśl, że to świetny pomysł na tatuaż.
Książka jako całość stanowi przeplataną, wielowątkową historię kryminalno- sensacyjną. Jest opowieścią kilku bohaterów. Mrozi i rozgrzewa emocjonalnie. Wycisza i uspokaja życiem codziennym by znowu wrzucić w wartką akcję. Całość to wciągająca układanka z puzzli życia głównej bohaterki. Każdy kawałek układa inny bohater. Czytelnik przenosi się z głowy do głowy, poznając nowe punkty widzenia. Szkoda, że w rzeczywistości nie można tak robić. Na pewno bardziej byśmy się rozumieli mogąc na chwilę usłyszeć i zrozumieć czyjeś intencje, decyzje.
No właśnie decyzje. To o nich jest Droga. Podejmujemy ich bardzo dużo, każdego dnia coraz więcej, zastanawiając się, w którą stronę iść. W tajemnicy napiszę, że autor daje pod koniec powieści klucz… ale o tym za chwilę.
Droga wciąga i hipnotyzuje wyobraźnię. Bardzo plastyczne opisy i porównania przenoszą w inny świat. Przykładowo rozdział pt. Batorego, zaczyna się opisem mijających kamienic widzianych z tramwaju przez bohaterkę: Miała budynki charakterystyczne dla różnych okresów dwudziestego wieku: rzędy niewielkich przyklejonych do siebie kamieniczek z lat pięćdziesiątych, w tle których wyrastały o trzy dekady młodsze bloki i wieżowce z wielkiej płyty. Zimowy Kraków, może poza rynkiem i okolicami, uważała za miejsce brzydkie i depresyjne (…). Losy tych budynków zdawały się być odbiciem losów ich mieszkańców. Na pewnym etapie życia godzili się z myślą, że ich odmienność i nieszablonowość to coś, co należy porzucić, aby unikać wyróżniania się z tłumu. (…) W końcu podjęła decyzję: „Tak, chcę czegoś innego”.
Niemal widzę ekranizację tego dzieła. Wielokrotnie odnajduję w nim siebie i pewnie każdy będzie mieć podobnie. Czytelnicy z Krakowa odbędą podróż sentymentalną, turyści stworzą swoją własną mapę miejsc śladami bohaterów. Książka jest świetna! Polecam ją nie tylko wyjadaczom kryminałów i sensacji, miłośnikom Krakowa, czy fanom życiowych oraz miłosnych namiętności i rozterek, ale każdemu kto ma ochotę po prostu odpłynąć w dobrym, literackim klimacie.
Trudno się nie zgodzić z wieloma życiowymi mądrościami wplecionymi w tekst. Z tyłu głowy pozostają mi przykładowo takie mądre fragmenty: Nasz mały świat, który wokół siebie stworzyliśmy, chroni nas nie tylko przed przemocą i bólem, ale też przed czułością i dotykiem.
Albo intrygujące spostrzeżenia: - A teraz, tysiące lat później, nasza cywilizacja, ubrana w gniotące jaja spodnie, trzymająca białe iphone-y, brzydzi się przemocą i pieprzy o wyższości inteligenta nad chamem (…).
Droga to również jedna z tych książek, której czytanie jest trochę jak wspinaczka pod górę. Nie liczy się tylko sam cel, ale przemieszczanie się do przodu. To ono najbardziej rozwija horyzonty i pozwala spojrzeć na własne życie z dystansu.
Już nie wspomnę o liście, który w końcowej części dzieła… jest odpowiedzią na wszystko. Nie, drogi Czytelniku, nie tylko odpowiedzią na wielowątkowość i nierozwikłane sprawy w fabule, ale odpowiedzią na większość Twoich własnych pytań jakie czasem zadajesz w chwili refleksji Bogu albo samemu sobie: o co w tym wszystkim chodzi.
Tylko błagam… nie rób sobie krzywdy i nie zaczynaj czytać od końca. Przyznaję: zaginam rogi moim książkom, kreślę po nich czasem ołówkiem, czytam je w miejscach, gdzie król chodzi piechotą, ale nigdy, przenigdy nie zaczynam od końca. To trochę jak akt miłosny… napięcie i frajda rośnie z każdą kolejną przewróconą kartką.
Może jednak zrobię sobie taki tatuaż? 😉
Wydawnictwo: Rozpisani.pl
Data wydania: 2020-04-06
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 258
Dodał/a opinię:
ladyann83