TAKI KOKTAJL
Wyobraź sobie, że ten świat, po którym chodzisz, nie jest jedynym światem. Że tuż obok, praktycznie na wyciągnięcie ręki, za niewidzialną zasłoną, jest inny, osobny, podobny do naszego, ale nie do końca. Że w tej innej rzeczywistości aż wibruje od magii… Brzmi znajomo? Bo jest znajome. To schemat, wydawałoby się, do cna zgrany. Do mistrzostwa taki świat „ograła” madame Rowling i jej accio Potter. Harry Potter (kto z was, stojąc na stacji PKP, nigdy nie zastanawiał się z którego peronu odchodzi pociąg do Hogwartu, niech pierwszy rzuci kamieniem). Aneta Jadowska nie wymyśliła więc ani prochu, ani koła, ani nawet spinacza do papieru. Tyle, że zamiast zastanawiać się, gdzie w Londynie jest ulica Pokątna, mieszkańcy Warszawy mogą dywagować nad miejscem, gdzie mogliby wskoczyć do Warsa (do Sawy lepiej się nie zapuszczać, wierzcie mi…). Teoretycznie nic nowego, ale co w obecnych czasach jest tak naprawdę nowe, nie przemielone przez maszynkę popkultury i nie wyplute jako coś sklejonego ze starych kartek?
Wróćmy jednak do „Dziewczyny z Dzielnicy Cudów”. Mamy więc inny, równoległy do naszego, świat. Zamieszkują go ludzie, ale też wilkołaki, wąpierze i inne cudactwa (kiedy magia dostaje czkawki, rodzą się potwory) . Zamieszkuje go też Nikita. Nikita nosi się raczej na czarno, bo na czarnym – jak wieść gminna niesie- mniej widać krew. Stale ma na dłoniach skórzane rękawiczki, jest uzbrojona i raczej niebezpieczna. Dla każdego, nawet dla tzw. partnerów. Z pracy, uściślijmy od razu. Nikita pracuje w Zakonie. Jest ni to zabójcą na zlecenie, ni to detektywem, ni ochroniarzem; może wszystkim tym po trochę. Jest przeszkolona żeby łamać, strzelać, biegać, kopać, zabijać ( w dowolnej kolejności i konfiguracji). Kiedy ją poznajemy, właśnie dostaje nowego partnera (jeśli się nie mylę- już szesnastego albo jakoś tak…) o wdzięcznym imieniu Robin. Musi też znaleźć zaginioną dziewczynę- artystkę z klubu Pozytywka, z Dzielnicy Cudów właśnie.
Wydawałoby się, że to wszystko już kiedyś było… Bo pewnie było. Jak już wspomniałam, mamy za sobą dwadzieścia wieków wymyślania różnych historii, trudno więc wyjąć z kapelusza wyobraźni coś nowego, nie ogranego, nie zużytego, coś czego nie wymyślili inni. Trzeba więc to, co zgrane, znane i lubiane zanucić na nowo. „Dziewczyna” też jest takim coverem; ma znajomą melodię, refren, który gdzieś już słyszeliśmy, słowa podobne do innych. Samo jej imię- Nikita. Każdemu kinomanowi w głowie otwiera się klapka- fenomenalny film Luca Bessona ze świetną muzyką Serry i kapitalną Anne Parillaud w roli tytułowej. Albo też – przywołany zresztą w książce- serial z jasnowłosą Petą Wilson. A Robin? Robin ma ciemne, długie włosy i brodę. Ktoś, coś? Czy tylko mnie szumią drzewa w sherwoodzkim lesie? Takich skojarzeń jest tu więcej i brawa dla Anety Jadowskiej, że potrafi się nimi bawić, wciągając w tę zabawę i czytelników. Zgoda, nie odkryła Ameryki, ale stworzyła z kilku klisz całkiem intrygująca bohaterkę, która nie aspiruje bynajmniej do miana unikatowej. Nikita jest wymyślona podwójnie- jako postać z książki i w książce. Nie jest tym, za kogo się podaje, więc może być kim chce i jaka chce. Jadowska się tym bawi i robi to całkiem interesująco. Jeśli ktoś nie lubi książek o magii, czarach i tych wszystkich hokus- pokus, może „Dziewczynę” potraktować jako kryminał, a na magię przymknąć oko (ja zwykle przymykam to z większą wadą wzroku). Jako kryminał też broni się całkiem nieźle.
Poprzedni bohater Jadowskiej, Witkacy, jakoś szczególnie nie przypadł mi do gustu. Nikita dostała mój kredyt zaufania i go nie zmarnowała. Dostałam silną, zdecydowaną bohaterkę, odpowiednią porcję zagadek (które bardzo lubię), na hokus- pokus czasami przymknęłam oko, wilkołaki były całkiem całkiem, więc zapowiedź z okładki, że to tom pierwszy serii wydaje się bardzo obiecująca. Warto poświęcić tej dziewczynie kilka jesiennych wieczorów. Nawet jeśli lubicie wzdychać „Ale to wszystko już kiedyś było…” , zawsze zostaje zabawa w skojarzenia- gdzie było, u kogo było i co z tego wynikło.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2016-09-01
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 424
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Dodał/a opinię:
Renata Kazik
666 - the number of the beast... Gdybyż to było takie proste i numer wystarczył by wyegzorcyzmować demona! Co zaczęło się w toruńskiej kostnicy, kończy...
Rozlew krwi w rytmie Bad moon rising. Dora Wilk udowadnia, że męska skleroza jest początkiem wszelkich kłopotów. I tak – wampiry zapominają...