Dżozef to czwarta książka autora, którą czytałam. Niezmiennie jestem zauroczona stylem, postaciami i przesłaniem, jakie niosą za sobą jego książki. Sięgając po ten tytuł nie miałam pojęcia o czym tak naprawdę będę czytać, nie sprawdzałam żadnych opisów ani recenzji. Poszłam na żywioł i to spotkanie zaliczam do udanych.
Fabuła rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. W teraźniejszości i przeszłości. Grześka poznajemy w momencie, kiedy trafia on do szpitala ze złamanym nosem. Na sali, oprócz niego, leży jeszcze Stachu, zwany Czwartym oraz Leszek, zwany Kurzem. Mimo sporej różnicy wieku, Grzesiek nawiązuje z towarzyszami relację bliską przyjaźni.
Rozmowy o wszystkim i o niczym raz na jakiś czas przerywają ataki Stacha, któremu wydaje się, że jest Josephem Conradem. Mężczyzna w przypływie gorączki zmusza chłopaka do spisywania jego słów. Ma to być ostatnia powieść słynnego pisarza. Nie mając wyboru, Grzesiek sięga po zeszyt i zaczyna pisać. Z czasem oboje z Kurzem przepadają w opowieści o losach młodego Stasia i jego towarzysza, Kozła Drewniaka. Wciągającą historię o pokonywaniu własnych lęków i demonów przerywają od czasu do czasu migawki ze szpitala, gdzie wraz z rozwojem opowieści Stacha, zaczynają się dziać dziwne rzeczy.
Elementy fantastyczne zawarte w tej książce mnie nie zraziły, mimo że nie jestem wielką fanką tego gatunku. Są jednak na tyle subtelne, że jestem w stanie je zaakceptować - szczególnie że dodają powieści niezwykłego klimatu, a ja właśnie tę niezwykłość najbardziej cenię sobie w dziełach autora ❤️
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2011-01-12
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 383
Dodał/a opinię:
alliwantisbooks
Jakub Małecki, jeden z najzdolniejszych młodych pisarzy, mistrzowsko łączy gatunki literackie, oferując brawurową mieszankę powieści obyczajowej, groteski...
Czasami prawda rozciąga się daleko za horyzont. Jałowe lata bez wschodów i zachodów słońca. Wspomnienia jak burza piaskowa, jak skrzypienie desek...