Sawyer jest silną dziewczyną, której nic nie rusza. Ma kompletnie gdzieś, kto i co o niej myśli. Dlatego większość ludzi nazywa ją suką. Od śmierci rodziców z nikim nie nawiązuje bliższych relacji, a jej jedyną przyjaciółką jest Dawn (znamy ją z poprzedniego tomu). Sytuacja zmienia się, gdy na jej drodze staje nieśmiały Isaac, któremu dziewczyna postanawia pomóc. Chce zrobić z niego bad boya oraz sprawić, żeby chłopak nabrał pewności siebie. W zamian za to Isaac ma być jej modelem podczas sesji fotograficznej do pewnego projektu. Jest tylko pewien problem. Sawyer nie wzięła pod uwagę tego, co stanie się, kiedy jej uczucia do tego chłopaka zaczną się pogłębiać...
Główna bohaterka, Sawyer, to zdecydowanie moja ulubiona bohaterka całej tej serii. Choć denerwowała mnie chwilami swoją nieufnością oraz odpychaniem innych, to zdążyłam jej to wybaczyć. Ogromnie zżyłam się z tą postacią i odnalazłam w niej swoje własne lęki i cechy charakteru. Nie ukrywam, że problemy, z którymi mierzyła się ta bohaterka, łamały mi za każdym razem serce.
Isaac to chłopak nieśmiały i wyciszony. Najchętniej spędza czas z rodziną lub grzebiąc przy komputerkach. Jego również bardzo polubiłam. Współczułam mu również trudnych relacji z rodzicami. Jego przemiana z takiego nerdzika w okularkach w pewnego siebie mężczyznę była dla mnie wprost oszałamiająca. Do tego bohatera idealnie pasuje również powiedzenie: cicha woda brzegi rwie.
Zaczynając tę książkę, nie spodziewałam się żadnych zachwytów. Sądziłam, że nic nie przebije tomu drugiego, który do tej pory był moim ulubionym. Jednak, jeśli ja płaczę już w połowie książki, to znaczy, że jest coś na rzeczy. No i było.
Tym razem autorka przedstawiła wątek straty rodziny, zarówno poprzez śmierć, jak i przez tak naprawdę głupie nieporozumienie. Ogromnie poruszyły mnie fragmenty, gdzie Sawyer zmaga się ze swoimi lękami dotyczącymi samotności oraz tęsknotą za zmarłymi rodzicami. Zwykle nie za bardzo wzruszają mnie takie rzeczy, jednak tutaj było to tak dobrze przedstawione, że moje serce po prostu pękało z żalu.
Zasmucił mnie również fragment, gdzie Isaac opowiada o kłótni z rodzicami, przez co ci przestali się do niego odzywać. Mimo to chłopak co weekend przyjeżdża do rodzinnego domu, żeby spędzić czas z młodszym rodzeństwem oraz resztą rodziny. Mona opisała tutaj również imprezę rodzinną, gdzie zebrała się masa osób, a atmosfera była przemiła. To był drugi powód, przez który wylałam masę łez. Nigdy nie zaznałam czegoś takiego (nie licząc wesel, ale to coś zupełnie innego), że na czyjeś urodziny przyjeżdża prawie cała rodzina i wspólnie spędzamy czas. Gdzieś tam poczułam nawet zazdrość w stosunku do relacji między członkami tej rodziny.
Po skończeniu Feel again poczułam ogromną pustkę. Tak bardzo zżyłam się z głównymi bohaterami, że po prostu nie potrafiłam wyobrazić sobie, że więcej nie przeczytam ich historii. Uwierzcie mi, że jeszcze nigdy nie przytrafiło mi się, żebym po skończeniu jakiejś historii, od razu chciała ją zacząć od nowa. W tym przypadku właśnie tak było. Dla mnie jest to zdecydowanie najlepsza część, o której mogę powiedzieć, że jest książką mojego życia. Może i podeszłam do tego zbyt emocjonalnie, ale czy nie od tego są książki? Żeby wzbudzać w czytelniku emocje?
Polecam Wam tę powieść z całego serca. Mam nadzieję, że spodoba Wam się ona tak jak i mnie.
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2018-08-22
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 344
Dodał/a opinię:
Natalia Świętonowska
Czy mogą ocalić siebie? A może zniszczą się nawzajem? Ruby jest w szoku: została zawieszona przez Maxton Hall College. A co najgorsze, wszystko wskazuje...
Wyczekiwana kontynuacja miłosnej historii Rosie - młodej i ambitnej dziennikarki muzycznej oraz fascynującego perkusisty Adama, który mierzy się z ograniczeniami...