Recenzja pochodzi z bloga: http://dokitu.blog.pl/2016/01/27/recenzja-ksiazki-herezjarcha/
Herezjarcha Jacka Komudy był pierwszą książką tego autora, po jaką sięgnąłem. Zrobiłem to trochę z przekory, ponieważ szukając informacji o autorze i wybierając bieżącą lekturę, od razu przedstawił się w serwisach literackich jako król polskich powieści historyczno-fantastycznych, nie lubiący Sienkiewicza (swoją drogą – duży plus). Wybrałem książkę, która nieco odbiega od sztandarowego tematu pisarza.
Herezjarcha to zbiór 4 opowiadań o przypadkach i wypadkach jakie spotykają francuskiego poetę-rzezimieszka Françoisa Villona. Muszę przyznać, że po samej lekturze byłem niesamowicie pod wrażeniem połączenia dwóch fachów francuza, który jest postacią autentyczną i żył w XV wieku. Niestety, nie byłem aż pod tak wielkim wrażeniem czytając samą książkę..
Nie będę pisał, która część książki (które opowiadanie) mi odpowiadała najbardziej i o czym poszczególne są, bo chciałbym uniknąć spoilerów, ale w moim odczuciu opowiadania są bardzo nierówne jeśli chodzi o ich poziom. O ile jedno czyta się z bardzo ciekawie i ciężko się od niego oderwać, o tyle kolejne jest, co tu dużo mówić nieciekawe, z banalnym pomysłem i z dość dziurawą fabułą bez pomysłu na ciekawe zakończenie.
Na samym początku dostajemy wizję średniowiecznego Paryża, która jest bardzo mroczna i bez dodatkowych upiększeń. Mamy tutaj sporą dawkę brudu, odchodów i smrodu, a ulicę są zapełnione przez złoczyńców, cwaniaków i ladacznice. Czytając kolejne opisy miejsc, czy scen gdzie dzieje się akcja, można prawie poczuć paskudny zapach uliczek Paryża i prawie zobaczyć miejsca o których pisze autor. Jeśli o moją ocenę chodzi, to zbudowanie miejsc akcji stoi na bardzo wysokim poziomie, aż same budują się w wyobraźni czytelnika.
Początek książki bardzo obiecujący. Zaczynamy mocno, bez ogródek i poznajemy głównego bohatera. Ciekawa historia, barwne postacie.
Początek książki wywołał u mnie nie kłamaną radość i wielką ciekawość reszty. Miałem nadzieję, że całość jej będzie utrzymana w tym właśnie klimacie i że przez całość książki będę mógł bez problemu widzieć średniowieczny Paryż (czy jakiekolwiek inne miejsce) oczami wyobraźni tak wyraźnie, jakbym sam tam był i uczestniczył w przygodach bohaterów. Niestety poprzeczka postawiona przez autora na pierwszych stronach okazała się chyba zbyt wysoka dla niego samego, ponieważ o ile zaczynałem książkę i wchłaniałem jej strony, to kończąc ją już beznamiętnie przesuwałem oczy po tekście.
Nie zabrakło także – a jakże – polskich akcentów. Nawet bym powiedział, że akcent ów był jak dla mnie przesadzony, bo oto w zbiorze opowiadań o francuskim poecie z lepkimi rączkami pojawia nam się nagle… polski rycerz. I to nie tylko jeden, a główny dotąd bohater odgrywa rolę raczej drugorzędną. Oczywiście jest to prawo autora i absolutnie nie neguję tego pomysłu, jednakże sądzę, że książka byłaby zdecydowanie ciekawsza, gdyby całość akcji została pozostawiona w średniowiecznym Paryżu właśnie. Hołd polskiemu orężowi całkowicie nie pasował. Prawdopodobnie moja ocena tego akcentu byłaby znacznie bardziej przychylna, gdyby sama treść opowiadania, w którym spotykamy rycerza Jana była ciekawsza. Niestety opowiadanie to bazowało na pomyśle już tak zgranym i przerobionym na wszystkie strony i dodatkowo nie wnosiło ani krzty świeżości, że przebrnięcie przez nie było dość dużym wyzwaniem.
Jacek Komuda jest uważany za jednego z najlepszych polskich pisarzy oscylujących w tematyce historycznej. Ciężko wnioskować po lekturze Herezjarchy, czy faktycznie tak jest, dodając że nie jest to sztandarowy temat autora. Nie pozostaje mi nic innego, jak nadal wierzyć w to co piszą i w niedalekiej przyszłości sięgnąć po kolejną książkę autora, która jest klejnotem w jego koronie mistrza polskiej powieści historyczno-fantastycznej. Sam Herezjarcha – ani dobry, ani zły. Po prostu przeciętny.
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2014-08-01
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 352
Dodał/a opinię:
dokitu
Losy Polski zbyt często wpadały pod ?młyńskie koła" historii, a wówczas tylko Bies, Chochoł czy natchniony Lirnik mógł "wygrać" je na bandurze...
W porę, gdy kwitły kwiaty, a trawy wzbijały wysoko, moskiewski mir wywlókł ciało cara Dymitra związane powrozem. Ciągnęli je za sznur uwiązany do...