To nie jest książka dla każdego. I może właśnie dlatego tak mocno we mnie została.
Wzięłam ją do ręki trochę z ciekawości, trochę z nieufnością — bo niby co nowego można powiedzieć o relacjach damsko-męskich, o ojcostwie, o miłości w czasach Tindera? A jednak… „Jak córka z ojcem” okazała się nie poradnikiem, nie terapią, nie moralizatorką. To raczej zapis rozmowy — żywej, niedoskonałej, szczerej. I w tym leży jej siła.
Już po kilkunastu stronach zorientowałam się, że czytam coś, czego dawno nie widziałam w książkach psychologicznych — prawdziwy dialog. Bez wygranych, bez dominowania. Pola i Piotr spotykają się jako ludzie, nie jako „ekspert i uczennica”. Ona — młoda kobieta, zadająca pytania z poziomu emocji, intuicji, czasem też niepewności. On — ojciec i terapeuta, z ogromnym doświadczeniem, ale bez potrzeby pouczania. W ich wymianach zdań odnalazłam… siebie.
Książka nie idealizuje związków. Nie daje gotowych recept, jak "zdobyć", "uratować", "utrzymać" kogoś. Zamiast tego, proponuje spojrzenie na relacje jako na pole uważności — na siebie, swoje potrzeby, swoje lęki. Czułam, że ta książka nie próbuje mnie naprawić. Ona raczej zaprasza mnie do przyjrzenia się swoim schematom — bez wstydu, bez pośpiechu.
Nie wszyscy mają za sobą zdrową, wspierającą relację z ojcem. Dla niektórych to temat trudny, pełen cienia. Tym bardziej cenię to, jak „Jak córka z ojcem” pokazuje, że rozmowa jest możliwa. Że nawet jeśli nie mieliśmy szansy na taki dialog, możemy go stworzyć teraz — z kimś innym, z terapeutą, albo choćby z samym sobą.
Piotr Pietucha jest w tej książce nie tylko ojcem. Jest mężczyzną, który nie boi się mówić o emocjach, o błędach, o zmieniającej się roli męskości. Nie przyjmuje pozy „wszystkowiedzącego”. Pyta, słucha, czasem milknie. I dzięki temu jego córka ma przestrzeń, by mówić szczerze. I odważnie.
Książka jest zapisem rozmów córki i ojca. Ale nie takich sztucznych, idealnych. Pola i Piotr nie udają, że wszystko wiedzą. Czasem się mijają. Czasem coś zostaje niedopowiedziane. Ale właśnie w tym jest autentyczność. Rozmawiają o miłości, związkach, błędach, seksie, samotności – o wszystkim, co ważne, kiedy wchodzisz w dorosłość i zaczynasz naprawdę pytać: czego ja właściwie chcę w relacjach?
Nie ma tu złotych rad. Jest za to dużo przestrzeni do refleksji. Dla mnie najbardziej poruszające były momenty, gdy mówili o tym, że miłość nie zawsze musi boleć, że można być blisko bez kontroli i dramatów. Może to banał. Ale chyba każdy z nas czasem o tym zapomina.
Ciekawa była też forma – dialog. Nieco nieregularny, czasem swobodny, momentami aż za bardzo. Ale to przypominało prawdziwą rozmowę z kimś bliskim – gdzie nie chodzi o to, żeby mówić mądrze, tylko żeby naprawdę być i słuchać.
Czasem miałam wrażenie, że rozmowa się rozmywa. Że chciałabym głębiej, mocniej. Że Pola zbyt szybko puszcza jakiś temat, a ojciec zbyt delikatnie go domyka. Ale może właśnie taka jest ta książka — nie do końca dopowiedziana. Jak relacja, która wciąż się rozwija. Jak rozmowa, która jeszcze się nie skończyła.
Jak córka z ojcem to nie poradnik. To zaproszenie. Zaproszenie do dialogu — z drugim człowiekiem, ale też z samym sobą. Jeśli szukasz książki, która cię pouczy, wytyczy schematy albo powie „co robić” — to nie to. Ale jeśli chcesz pobyć w prawdziwej rozmowie, nawet jako cichy słuchacz — znajdziesz tu coś bardzo ważnego.
Nie każda książka musi krzyczeć, żeby była słyszana.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2025-07-30
Kategoria: Medycyna i zdrowie
ISBN:
Liczba stron: 288
Dodał/a opinię:
Małgosia Brzeska
To kawałek najprawdziwszego życia, które toczy się w szpitalu psychiatrycznym. Jej autor Piotr Pietucha, który od kilkunastu lat pracuje...