"A jeśli bycie zakochanym oznacza właśnie to? Że odpuszczasz tej drugiej osobie. Że jest dobrze i nic nie musi być takie, jakie "powinno" być, jakie wszyscy mówią, że powinno być. Że wszystko może po prostu być takie, jakie jest. I wtedy jest dobrze."
Swego czasu dosyć często sięgałam po lekkie młodzieżówki. Być może dlatego, że czasami mimo tej swojej banalności, poruszały jakieś tam problemy, a jednak to właśnie ta lekkość wysuwała się na pierwszy plan dając czytelnikowi chwilę relaksu. Jednak w pewnym momencie poczułam ich przesyt, aż do chwili, gdy postanowiłam sięgnąć po książkę "Jesień motyli", którą napisała Andrea Portes. Nie miałam bladego pojęcia czego się spodziewać, a krótki opis sugerował mi jedynie nieco przewidywalną młodzieżówkę. Teraz, będąc już po przeczytaniu na usta ciśnie mi się tylko jedno: wielkie zaskoczenie. Jestem po prostu zaskoczona tą historią i tym, jak udało jej się do mnie trafić. I chociaż były rzeczy, które nie do końca mnie przekonywały, to wiem, że będę o niej pamiętać przez jeszcze długi czas.
Główna bohaterka książki, tudzież narratorka, to szesnastoletnia Willa Parker. Do tej pory uchodząca za wielką przegraną w swojej szkole, niebawem ma rozpocząć całkowicie nowe życie. Jej matka postanowiła przenieść córkę do elitarnej szkoły dla dziewcząt. Jednak Willa już podczas wyjazdu ma plan - to właśnie w nowym miejscu ma zamiar popełnić samobójstwo. Kiedy przybywa więc do miejsca, do którego ma wrażenie, że kompletnie nie pasuje, chce jak najszybciej wcielić swój w plan w życie. Nie spodziewa się jednak, że spotka Remy, która jest jak kolorowy motyl. Bogata, ekstrawagancka, robiąc co chce i kiedy chce przyciąga Willę całkowicie. Wkrótce zostają najlepszymi przyjaciółkami, a Remy wprowadza nową koleżankę do świata zakazanych rozrywek, sama powoli popadając na dno... Jak potoczą się losy obu dziewczyn? Czy Willa pogrąży się wraz ze swoją przyjaciółką? A może jednak pozwoli jej odejść? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie sięgając po książkę "Jesień motyli".
Zacznę od mojego pierwszego zaskoczenia, czyli sposobu narracji. Otóż tak, jest ona pierwszoosobowa, lecz jednocześnie całkowicie inna niż taka, z jaką do tej pory się spotkałam. Willa opowiada wydarzenia potencjalnym czytelnikom, często bezpośrednio się do nich zwracając. Początkowo nie mogłam w ogóle złapać tego rytmu i wydawało mi się to takie trochę dziwne. Jednak z czasem w zasadzie nie zwracałam już na to większej uwagi. Stąd uważam, że ten pomysł z narracją, chociaż początkowo mnie nie przekonywał, okazał się być naprawdę ciekawy. Co więcej, styl jakim posługuje się autorka jest niezwykle lekki w odbiorze. Chociaż momentami zakrawało to o nadmierną banalność, to pojawiały się też fragmenty, które chwytały mnie za serce swoją autentycznością i często również emocjonalnością. Dzięki temu książkę czyta się błyskawicznie i nie można się od niej oderwać chcąc jak najszybciej poznać zakończenie.
Drugim z kolei zaskoczeniem było to, jaki temat autorka poruszyła w swojej historii. Początkowo myślałam, że będzie to taka przewidywalna młodzieżówka, a okazało się, że zwrócono w niej uwagę na wiele problemów. Pierwszym z nich jest poczucie inności. Główna bohaterka pochodziła z małego miasteczka i miała wrażenie, że jest przez to gorsza. Dlatego też, gdy zaczęła obracać się w nowym towarzystwie, nie mogła się do niego w pełni dostosować. Innym problemem, jaki poruszyła autorka jest ukazanie świata "dzieciaków bogatych rodziców". Chociaż czasami pozornie wydaje się on taki idealny i fantastyczny, to bardzo często jest to jedynie fasada, pod którą kryje się bolesna prawda. Jednak najbardziej istotnym tematem są tutaj narkotyki. Autorka ukazała, jak szybko młodzi ludzie potrafią się od nich uzależnić i chociaż chcieliby z tym walczyć, często przegrywają już na starcie. Dlatego też jestem pozytywnie zaskoczona, że książka okazała się mieć głębsze dno i przesłanie, bo ukazuje ona naprawdę wiele ważnych spraw, dzięki czemu skłania do przemyśleń. Stąd też, polecam Wam sięgnięcie po tę młodzieżówkę, bo podobnie jak ja, możecie zostać zaskoczeni w tym dobrym znaczeniu.
Bohaterowie z kolei zostali wykreowani całkiem ciekawie, chociaż momentami miałam ochotę przywalić im za niektóre zachowania, dlatego też przez to moja ogólna ocena idzie lekko w dół i pojawia się ten "minusik" przy piąteczce. Zacznijmy od głównej postaci. Willa była naprawdę inteligentną dziewczyną, która jednak poprzez swoje poczucie niższości, często dopuszczała się - moim zdaniem - mega głupich zachowań. Mimo wszystko miała w sobie coś, co sprawiało, że nie dało się jej nie polubić, co z kolei niezmiernie mnie cieszy, bo uwierzcie mi, nie ma nic gorszego niż narrator, którego macie ochotę zamordować za jego zachowanie. Z kolei Remy została wykreowana faktycznie jako postać charyzmatyczna, ale do mnie jej charyzma nie przemawiała, a wręcz przeciwnie - całkowicie odpychała i uważam ją za dosyć słabą postać. Pojawiło się też wiele innych postaci - jedne działały na plus, inne z kolei na minus tej powieści, ale każda z nich została wykreowana w miarę ciekawie.
Podsumowując, "Jesień motyli" to zaskakująco dobra i wciągająca młodzieżówka. Charakteryzująca się lekkim stylem, ciekawym pomysłem na fabułę i dobrym jego wykonaniem, do tego skupiająca się na trudnych tematach to opowieść, którą szczerze Wam polecam. Póki co to chyba jedna z niewielu książek tego miesiąca, jaka zapadanie mi w pamięci na dłużej.
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2016-10-05
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 304
Dodał/a opinię:
StillChangeable
Po raz ostatni widziano moich rodziców podczas strzelaniny na turecko-syryjskiej granicy, potem zaginął po nich ślad. Próbowali walczyć ze...
Lawirowanie w świecie szkolnych układów i miłosne dylematy. Anika Dragomir jest trzecią najpopularniejszą dziewczyną w szkole. Ale w środku nie...