Po wzruszającej pierwszej części i rewelacyjnej ekranizacji byłam ciekawa jak dalej potoczą się losy Louisy i przez jakiś czas zastanawiałam się nad zakupem tej pozycji, jednak po jakimś czasie stwierdziłam, że książkę wypożyczę z biblioteki i to była rozsądna decyzja.
"Zanim się pojawiłeś" z początku było dla mnie przegadane, jednak potem się przekonałam i śledziłam losy bohaterów z zapartym tchem, jednak jestem wkurzona na autorkę za to jak pokierowała postacią Willa. W kontynuacji jest odwrotnie,bo do połowy czytałam z zaciekawieniem, było dużo humoru i wzruszeń, jednak potem czar prysł, bo fabuła mi się zaczęła ciągnąć, miałam wrażenie, że autorce brakuje pomysłu, Lou też momentami mnie irytowała swoim brakiem zdecydowania i tym, że rezygnuje ze swoich pragnień. Rozumiem chęć pomocy, ale bez przesady. Pewne wątki mnie zirytowały i zniesmaczyły, denerwowała mnie bardzo postać zbuntowanej Lily, nie napiszę kim jest, bo nie chcę zdradzać fabuły, ale ta dziewczyna sama była sobie winna swojej sytuacji a Pani Moyes odniosłam wrażenie chciała wziąć czytelników na litość. Nie znoszę czegoś takiego. Bohaterem, który zdobył moją sympatię był Sam i to głównie dla niego jakoś doczytałam tę powieść. Podobał się za to wątek na temat warunków pracy. Jest realistyczny, bo niestety z tym problemem się spotyka codziennie, kiedy zarobki są nieadekwatne do wymagań. Kontynuacja miała potencjał, jednak realizacja nie do końca się udała. Zakończenie pozostaje otwarte, więc pewnie będzie kolejna część o losach Lou. Brakuje mi postaci Willa,który wiele wnosił w pierwszej części.Podobał mi się jego cięty język. Wyższej oceny niż dobra nie mogę dać.
Informacje dodatkowe o Kiedy odszedłeś:
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2016-06-10
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
978-83-240-3573-1
Liczba stron: 496
Dodał/a opinię:
Deutschland191
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
- Dobry Boże! - Mama zakryła dłonią usta.
Moja siostra zaczęła wypychać Thomasa z pokoju.
- O rany.- powiedziała. - Thomas lepiej szybko stąd znikaj. Bo słowo daję, że jak dziadek dostanie cię w swoje ręce...
- Co? - Tata zmarszczył brwi. - Co się dzieje?
Dziadzio parsknął śmiechem. Podniósł w górę drżący palec. To było wprost zdumiewające. Thomas pokolorował całą twarz taty niebieskim markerem. Oczy wyglądały jak dwie kulki agrestu w morzu kobaltowego błękitu.
- Co?
Głos Thomasa, znikającego w korytarzu, był nabrzmiały poczuciem krzywdy.
- Oglądaliśmy sobie "Avatara"!I on powiedział, że nie ma sprawy, że może być awatarem!
Oczy taty otworzyły się szeroko. Podszedł do lustra nad kominkiem.
Na chwilę zapadła cisza.
- O mój Boże.
- Bernard, nie bierz imienia Pana Boga nadaremno.
-Josie, on mnie całego pokolorował na niebiesko. Wydaje mi się, że mam prawo wziąć imię Pana Boga, na co mi się żywnie podoba. Czy to jest niezmywalny flamaster? Thommo? Czy tego nie da się zmyć?!
Więcej