ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗧𝗿𝘂𝗱𝘆 𝗰𝗼𝗱𝘇𝗶𝗲𝗻𝗻𝗼ś𝗰𝗶
Sięgając po 𝐾𝑜𝑏𝑖𝑒𝑡𝑦 𝑛𝑖𝑒𝑧ł𝑜𝑚𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑑𝑢𝑐ℎ𝑎 Edyty Świętek, czwarty tom sagi 𝑆𝑎𝑛𝑑𝑜𝑚𝑖𝑒𝑟𝑠𝑘𝑖𝑒 𝑤𝑧𝑔ó𝑟𝑧𝑎, poczułam ten sam dreszcz ciekawości, który towarzyszył mi przy poprzednich częściach. Każda z nich była dla mnie niezwykłą podróżą w czasie, pełną emocji, pięknych opisów i prawdziwych ludzkich historii. Autorka potrafi z niezwykłą lekkością przenieść w realia dwudziestolecia międzywojennego i sprawić, że zapomina się o wszystkim innym. Ten tom ponownie przeniósł mnie w tamten świat i pozwolił spotkać bohaterów, do których zdążyłam się już przywiązać. Tym razem na pierwszy plan wysuwają się kobiety, które nie mają łatwego życia, a jednak wbrew wszystkiemu potrafią zachować siłę i godność. Ich losy poruszają, bo choć od tamtych czasów minęło tyle lat, ich pragnienia, rozterki i wybory pozostają zaskakująco bliskie współczesności. Edyta Świętek jak zawsze dba o każdy szczegół, a jej styl łączy w sobie delikatność i realizm. Doceniam też przypomnienie wcześniejszych wydarzeń, które pozwalało bez trudu odnaleźć się w historii, nawet jeśli od poprzedniego tomu minęło już trochę czasu.
Saga 𝑆𝑎𝑛𝑑𝑜𝑚𝑖𝑒𝑟𝑠𝑘𝑖𝑒 𝑤𝑧𝑔ó𝑟𝑧𝑎 i jej bohaterowie na dobre rozgościli się w moim sercu. Na kolejną część i dalsze losy Eustachego, Aliny i Michała czekałam z utęsknieniem, choć muszę przyznać, że w tym tomie Michała jest jakby mniej. Brakowało mi jego charakterystycznego „O królu złoty”, które zawsze wywoływało uśmiech. Tym razem autorka pokazała tylko, jak bardzo pomylił się w wyborze żony. Kandydatka na panią Michałową okazała się kłótliwą i nieprzyjemną kobietą, nieokazującą szacunku ani mężowi, ani jego matce.
Edyta Świętek tym razem bardziej skupiła się na losach kobiet, zgodnie z tytułem tej części. Pojawiła się też nowa postać młynarzowa Weronika, która moim zdaniem wysuwa się na pierwszy plan i to właśnie ona staje się główną bohaterką 𝐾𝑜𝑏𝑖𝑒𝑡 𝑛𝑖𝑒𝑧ł𝑜𝑚𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑑𝑢𝑐ℎ𝑎. Eustachemu i Alinie dobrze się wiedzie, odkąd stali się właścicielami piekarni. Eustachy zyskał szacunek mieszkańców i wreszcie mógł cieszyć się spokojem, ale ten spokój okazał się pozorny. Zaczęły powracać nocne koszmary, które dręczyły go coraz częściej. Napary Aliny, przygotowywane według receptury Ambrożego, przestały przynosić ulgę, a jego krzyki w środku nocy budziły cały dom. Najmocniej odczuwały to dzieci, zdezorientowane i przestraszone zachowaniem Eustachego. W końcu, widząc, że tak dalej być nie może, Orszand decyduje się na wyjazd do stolicy, wierząc, że tylko tam znajdzie lekarza zdolnego pomóc mu uporać się z traumami przeszłości.
Teraz mieszkają z nimi Marcjanna z synkiem Antosiem oraz ich mama, Barbara. O ile Barbara bardzo się zmieniła i choć nie była matką wartą naśladowania, to jako babcia dla obu wnucząt okazała się wręcz idealna, natomiast Marcjanna, patrząc na szczęście siostry, coraz bardziej pogrąża się w marazmie, staje się zgorzkniała, wciąż na wszystko narzeka i jest wiecznie niezadowolona, z zazdrością spoglądając na szczęście siostry.
Dopiero szczera rozmowa z matką, która nie może już dłużej patrzeć na zachowanie córki, szczególnie wobec wnuka, sprawia, że Marcjanna zaczyna przyglądać się sobie z dystansem. Szybko odkrywa, że sama jest winna swojemu losowi, a siostra i szwagier okazali jej więcej serca, niż kiedykolwiek się spodziewała, przyjmując ją z dzieckiem pod swój dach. Zaczyna rozumieć, jak bardzo pogrążała się w narzekaniu i widziała w życiu jedynie ciemne barwy. Gdy spojrzała na Waldka z większą życzliwością, poczuła spokój i nadzieję. Zrozumiała, że przy jego boku szczęście może odnaleźć nie tylko ona, ale i jej synek, który bardzo go polubił.
Michałowi zaczyna doskwierać małżeńska rutyna, choć wciąż stara się być przykładnym mężem, mimo że jego żona trzyma go twardą ręką i wszczyna awantury o byle drobiazg. Niesnaski w domu sprawiają, że mężczyzna coraz częściej zagląda do knajpy i upija się, a wrzaski żony na nic się nie zdają, jedynie pogłębiając problem.
Podobał mi się sposób, w jaki autorka ukazała problemy kobiet tamtych czasów. Wtedy kobieta miała być matką, żoną, służącą, wyrobnicą, maszynką do rodzenia dzieci, a nocą materacem dla męża, który musiał sobie „ulżyć”. Nikt tego nie kwestionował ani nie przejmował się jej uczuciami czy dolegliwościami. Dużo wiedzy o kobietach ma Alina, bo to do niej przychodzą po pomoc i zioła, ale nic nie może zrobić, nie ma prawa się wtrącać.
Edyta Świętek wspomina o menopauzie, z którą zmaga się Małgorzata, ale przede wszystkim skupia się na losie Weroniki, żony młynarza o nieposkromionym apetycie seksualnym, który każdej nocy domaga się od niej spełniania obowiązków małżeńskich, oczekując przy tym zaangażowania i czułości. Owocem jego niezaspokojonych chuci jest gromadka dzieci, które sprowadził na świat, nie zważając na to, że nie będzie w stanie zapewnić im godnej przyszłości. Spracowana żona, rodząca jedno dziecko za drugim, ledwo daje sobie radę, a dodatkowo znosi ciągłe połajanki teściowej i haruje jak koń w kieracie.
Na przykładzie Weroniki Edyta Świętek porusza problem wielodzietności w minionych czasach. Mąż, nie bacząc na uczucia żony i jej samopoczucie, zmuszał ją do nieustannego pożycia małżeńskiego. Kobieta była wyczerpana takim życiem, a teściowa, prawdziwa jędza, obarczała ją dodatkowo winą za każde kolejne dziecko. Córki, żyjące w ciasnocie i pełniące rolę służących, marzyły o innym życiu. Szybko wychodziły za mąż, widząc w tym drogę do wolności, lecz trafiały pod dach męża i jego matki, nieświadome, że powielają los swojej rodzicielki. O opuszczeniu męża nie mogło być wtedy mowy. Weronice udaje się to dopiero, gdy kolejny raz zachodzi w ciążę i coś w niej pęka. Szczera rozmowa z Aliną otwiera jej oczy i pozwala podjąć decyzję, która w tamtej rzeczywistości była niemal nie do pomyślenia.
Kolejny poruszony problem to trauma pourazowa, z którą zmaga się Eustachy. Terapia, która wówczas dopiero raczkowała, kosztowała niemałe pieniądze, a dodatkowo w tamtych czasach chodzenie do takich lekarzy uważano za niemodne i oznakę słabości. Jednak za namową Aliny mężczyzna decyduje się na leczenie, bo w tej sytuacji to jedyne wyjście, a żadne pieniądze nie są warte jego cierpienia.
Ich plany szybko zaburza jednak nieoczekiwane zdarzenie. Eustachy będzie zmuszony podjąć trudną decyzję, bo ktoś porywa synka Aliny i żąda zawrotnej kwoty w ramach okupu. Mężczyzna nie waha się ani chwili, bo dobro dziecka i jego bezpieczeństwo nie mają ceny, więc jego wybór jest prosty. Wciąż brzmią mu w uszach słowa Ambrożego o dobrotliwym wybawcy, który niesie na ramionach cały świat. Widać było, że taki był jego los, wciąż musiał pomagać, mimo wszystko w Orszandzie pojawiło się podejrzenie, że ktoś zapragnął zemsty na nim. Szukanie dziecka przypominało szukanie igły w stogu siana, ale można je odnaleźć, jeśli się wie, gdzie szukać. Wątek porwania Antka wzbudził we mnie ogrom emocji, a na jego rozwiązanie czekałam z bijącym sercem.
Szeptano o klątwie spoczywającej na piekarni, choć mieszkańcy kamienicy raczej w takie zabobony nie wierzyli. Życie potrafi płatać figle: raz wszystko idzie gładko, innym razem wiatr wieje prosto w twarz, a czasem zdarzają się cuda. Autorka podkreśla ludzkie przywary. Gdy komuś polepsza się los, ludzie od razu to zauważają. Interesują się kimś tylko wtedy, gdy coś się dzieje, a ich zainteresowanie prędzej czy później przemija, bo szybko znajdują sobie nowy obiekt do wścibskiego podglądania.
Kolejny problem przedstawiony w 𝐾𝑜𝑏𝑖𝑒𝑡𝑎𝑐ℎ 𝑛𝑖𝑒𝑧ł𝑜𝑚𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑑𝑢𝑐ℎ𝑎.to syndrom DDA, z którym zmaga się Alina. Doskonale wie, jak trudno żyje się z piętnem córki największego moczymordy w mieście. Nawet po latach, gdy jej ojciec dawno spoczywa w mogile, a ludzie zdają się o tym zapominać, ona nie potrafi tego wyrzucić z pamięci. Nosi w sobie każdy cios, każde słowo, każde wyzwisko. Niby relacje Barbary z córkami się poprawiły, lecz o ich pełnym naprawieniu nie mogło być mowy. Obie siostry żyły z piętnem pijaka i awanturnika, który chciał je wydać za mąż za takich samych pijusów jak on sam. O tym, co działo się pod dachem ich domu, rzecz jasna nie dało się zapomnieć.
Historie przedstawione w książce są tak bliskie i swojskie, mimo że akcja osadzona jest w odległym czasie, w dwudziestoleciu międzywojennym. Choć minęło ponad sto lat od opisanych wydarzeń, ludzie i ich przywary wciąż pozostają tacy sami. Problemy, które porusza Edyta Świętek, nadal są aktualne, ale na szczęście kobiet podzielających los Weroniki jest coraz mniej. Dziś kobiety są świadome swojej wartości i rzadko pozwalają sobą poniewierać.
Przykład Weroniki pokazuje, że wtedy kobiety obawiały się odejścia od męża, bo narażały się na ostracyzm społeczny, obmowę i ocenianie, a także bały się sprawiać przykrość dzieciom. Sporo czasu minęło, zanim kobieta zrozumiała, że najważniejszy jest spokój i odzyskanie szacunku dla samej siebie. Michał natomiast uświadomił sobie, że zmarnował życie, poślubiając kobietę, której nie kochał. Była dokuczliwa i kłótliwa, poniewierała nie tylko nim, ale także jego matką. Nie widząc innej drogi wyjścia, bo rozwodów wtedy praktycznie nie było, zaczął topić swoje smutki w alkoholu. Marcjanna wreszcie zaznała szczęścia u boku Waldka, który kochał ją i jej synka nad życie. Przekonała się, że nie wszyscy mężczyźni są chodzącym złem.
Ta część, jak każda sagi 𝑆𝑎𝑛𝑑𝑜𝑚𝑖𝑒𝑟𝑠𝑘𝑖𝑒 𝑤𝑧𝑔ó𝑟𝑧𝑎, jest opowieścią o ludziach pełnych wad i zalet, o miłości, zazdrości, odwadze i codziennych trudnościach. Bohaterowie Edyty Świętek są prawdziwi i bliscy, łatwo ich polubić, choć czasem trudno zrozumieć ich decyzje. Czytając książkę, czułam się, jakbym spacerowała po sandomierskich wzgórzach razem z Weroniką, Aliną, Marcjanną, Michałem i Eustachym, obserwując ich radości, smutki i zmagania. Ta część kolejny raz zostawiła w moim sercu ciepło i poczucie, że mimo trudności można znaleźć spokój i szczęście, jeśli się nie traci wiary w siebie i w ludzi. Oczywiście nie mogę się doczekać kolejnego tomu i spotkania z bohaterami 𝑆𝑎𝑛𝑑𝑜𝑚𝑖𝑒𝑟𝑠𝑘𝑖𝑐ℎ 𝑤𝑧𝑔ó𝑟𝑧.
Wydawnictwo: WAM
Data wydania: 2025-09-17
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 368
Tytuł oryginału: KOBIETY NIEZŁOMNEGO DUCHA. SANDOMIERSKIE WZGÓRZA 4
Dodał/a opinię:
Halina Więcek
W powieści Powiew ciepłego wiatru Edyta Świętek po raz ostatni zabiera czytelników na Spacer Aleją Róż. Tym razem udajemy się na przechadzkę...
Patrycja i Sebastian są zupełnie przeciętnym małżeństwem: wspólnie wychowują dwunastoletnią córkę, borykają się z problemami dnia codziennego. Pati pracuje...